Okazało się, że rzekomą ,,choinką" jest eskorta, czyli znów bez większego zaskoczenia z tyłu za nieznajomymi pokazały się znajome z ostatniej przejażdżki pojazdy... Po telefonie wykonanym do Shane'a oparłam swoje czoło o szybę i myślałam, co nie było zresztą żadną nowością w ostatnim czasie. Moją głowę nieustannie nawiedzała wizja mojej kochającej rodzicielki, która w rzeczywistości okazała się potworem, czyhającym na moją przyszłość. Mój mózg nie mógł przyjąć do wiadomości faktu, że po 17 latach spędzonych pod jednym dachem z tą kobietą, chciała mnie ona tak po prostu sprzedać, nie martwiąc się moim życiem wiedzionym u boku tego mężczyzny. Byłam wdzięczna Arthurowi, że w porę zdołał mnie uratować i jako tako ochronić przed planami mojej matki, a raczej kobiety, która mnie urodziła. Nie zasługiwała ona bowiem na to stanowisko. W moich oczach była stracona i pomimo tego, że nie żyje, nie mam za złe chłopakom tego, że się jej pozbyli. Czułam, że gdyby nadal żyła, nie przepuściłaby mnie tak łatwo i za wszelką cenę, chciałaby ponownie dobić targu z Christofem. Niedługo po tym, wpatrzona w świecące punkty na bezkresnym niebie poczułam rękę Jareda, jak zwykle, lądującą na moim udzie, chwilę później moje powieki opadły, a ja sama trafiłam w objęcia Morfeusza, spowita spokojnym snem, czując się bezpiecznie w obecności blondyna.
Przebudziłam się czując, jak koła samochodu, którego pasażerką byłam, stykają się z kamieniami, którymi wyłożony był plac z przodu naszej posiadłości. Nie miałam najmniejszej ochoty ruszać się z siedzenia. Blondyn, widząc to, w jakim stanie aktualnie się znajdowałam wziął mnie na ręce. Postanowiłam zachować resztki godności i mu na to nie pozwolić.
- Jared, możesz mnie postawić, potrafię chodzić. - mruknęłam wpół przytomna i tak, to było w moim stylu. Blondyn zaśmiał się tylko i podążył do drzwi a po chwili wszedł do domu, w którym chłopaki zostawili otwarte drzwi, czekając na nasz powrót. Po kilku minutach poczułam, że zielonooki kładzie mnie na miękkiej powierzchni łóżka i kieruje się w stronę wyjścia udając się na dół, zapewne porozmawiać z naszymi współlokatorami.
- Zaraz wracam, idź spać - powiedział całując mnie jak zwykle w nos, ale nie miałam siły, żeby cokolwiek mu odpowiedzieć - Słodkich snów - dodał i wyszedł z pomieszczenia. Stwierdzając fakt, iż jestem sama uchyliłam lekko powieki i spostrzegłam, że znajdowałam się w pokoju Jareda. Nie spodziewałam się tego, ale nie miałam najmniejszej chęci się stąd ruszać, dlatego po jakimś czasie ponownie zasnęłam. Kilka godzin później poczułam uginanie się materaca za moimi plecami oraz oplatające mnie w pasie ręce. Ponownie odpłynęłam, odurzona wszechobecnym poczuciem bezpieczeństwa.
Obudziłam się opatulona ramionami chłopaka, który o ile się nie myliłam, jeszcze spał. Nie było opcji żeby jakimś cudem wydostała się z jego uścisku, czułam się jak jakaś maskotka, dosłownie. Miałam chwilę na powierzchowne przejrzenie pokoju blondyna, który nie był ani trochę skromniejszy od mojego. Ściany pokrywał matowy, ciemny granat, jedynie sufit i meble stanowiły kontrast do reszty będąc białe. Zielonooki również tak jak ja posiadał balkon, jednak był on nieco większy od mojego, ale i tak wolałam swój, zdążyłam się już do niego przyzwyczaić. W pomieszczeniu nie było nic osobistego, żadnego zdjęcia ani nawet książki, dosłownie nic. Po kilkunastu minutach postanowiłam obudzić śpiącego blondyna, ale kompletnie nie wiedziałam jak się za to zabrać. Przyznam, że miał mocny sen, bo pomimo mojego szturchania go nie zareagował i mnie nie puścił. Chciałam użyć starej zagrywki.
- Jareeeed, Skarbie? - powiedziałam i cmoknęłam go w czoło, odgarniając ręką niesforny kosmyk. - Przygniatasz mnie trochę - dodałam znudzona, przewracając oczami. O dziwo zadziałało, ale chłopak tylko lekko się odsunął, dalej trzymając mnie w swoim uścisku. - Zamierzasz mnie kiedyś puścić? - zapytałam, będąc już lekko podirytowana tą sytuacją no, bo ileż można?
- Nie - odrzekł krótko zaspany chłopak, a ja myślałam, że coś mnie trafi. - Raczej nie - dodał i wzmocnił swój uścisk. Postanowiłam zadziałać bardziej ofensywnie i zaczęłam łaskotać zielonookiego, co dało mi zamierzony efekt i zostałam uwolniona. W sumie nie przeszkadzałoby mi to, gdybym się nie nudziła, no i musiałam się jeszcze ogarnąć, bo miałam na sobie sukienkę i makijaż z wczoraj i zapewne nie wyglądał on zbytnio apetycznie. Widząc wymęczonego chłopaka zaśmiałam się i wyszłam z pokoju wiedząc, że nie ma siły się na mnie odegrać. Rozumiałam go, ostatnio mało spał i chciał wykorzystać uzyskany urlop, co było w pełni uzasadnione, nie zamierzałam mu przeszkadzać. Każdy powinien mieć szansę na odpoczynek.
Po wejściu do pokoju, zauważyłam moją torebkę, leżącą na białej pościeli. Skierowałam się tam, w celu doinformowania mojego mózgu, która tak właściwie jest godzina. Po chwili wpatrywałam zszokowana w wyświetlacz, który wskazywał 12.28. Postanowiłam w końcu się otrząsnąć, ubrać w normalne ciuchy i ogarnąć swoją twarz. Wygrzebałam z szafy Niebieskie dżinsy i różowy T-shirt z odkrytymi plecami. Dzień zapowiadał się być bardzo ciepły i w planach miałam spędzić go na tarasie lub kto wie, może nawet w basenie. Ubrana, wyszłam z pokoju, zmierzając w stronę znajdującej się za rogiem, należącej do mnie łazienki. Okazało się jednak po kilku sekundach, że zmęczony blondyn postanowił zakłócić mój spokój, przypierając mnie do białej ściany. Dzieliły nas marne centymetry, które z każdą chwilą nikły pomiędzy naszymi ciałami.
- Zawału mam dostać? - powiedziałam z lekkim wyrzutem - Ost... - nie zostało mi dane dokończyć mojej myśli. Zielonooki przybliżył mnie do siebie i wpił w moje usta. Poczułam te, tak zwane motylki, czy co to tam było i mogę stwierdzić, że chłopak dobrze całował, bardzo dobrze, ale po chwili oderwał się ode mnie.
- Zostawiłaś mnie - odrzekł, z udawanym smutkiem, na co prychnęłam. Musiałam w końcu dowiedzieć się co tak właściwie nas łączy.
- Przecież i tak nas nic nie łączy. - powiedziałam obojętna, ale poczułam dziwne ukłucie w sercu, którego nie potrafiłam określić. Chłopak nie zaprotestował, prychnęłam i wywinęłam się z pomiędzy jego rąk usytuowanych po bokach mojej głowy. Skierowałam się do łazienki.
- Dzisiaj wieczorem, na tarasie. - odparł chłopak, gdy chwyciłam za klamkę - Przyjdę po ciebie o 20. - dodał, ale nic nie odpowiedziałam, tylko zamknęłam drzwi, przekręcając kluczem. Po chwili usłyszałam westchnięcie chłopaka i oddalające się kroki. Swoją drogą, ciekawiła mnie dzisiejsza rozmowa oraz jej skutki. Przyznam, że czułam coś do blondyna, ale nie wiem, czy chciałam się z nim wiązać, po tym co słyszałam od chłopaków. Po ich wypowiedzi, dowiedziałam się, że zielonooki spędzał czas z wieloma dziewczynami i to akurat ja mam być tą wyjątkową. Ta, jasne, może pójdę od razu wyznać mu dożywotnią miłość i wierność i będzie po wszystkim? Nie zamierzałam się na to nabrać, a potem przez jego zachowanie, płakać w kącie. Co to, to nie. Skoro ugania się za innymi, to równie dobrze ja też mogę być jedną z wielu, a ja nie miałam zamiaru zapisać się na jego niekończącą się listę odhaczonych lasek.
Po zmyciu makijażu i rozczesaniu włosów, szybko poszłam do mojego pokoju, zgarniając po drodze okulary przeciwsłoneczne oraz telefon i zeszłam na dół, rzucając zdawkowe przywitanie chłopakom, przesiadującym, jak zwykle, przy wyspie. Podążyłam na taras, rozkładając się na krześle, pokrytym białą farbą. Pragnęłam rozkoszować się promieniami słonecznymi, spływającymi na moje blade ciało. Dziwiło mnie, że pomimo początku listopada, dalej słońce zaszczycało nas swoją obecnością. Nie miałam dzisiaj za dobrego humoru od rozmowy z Jaredem i nie próbowałam tego ukrywać, dlatego miałam swój upragniony święty spokój. Chłopcy bali się tego, jak zareaguję dzisiaj na ich docinki i denerwujące pytania. Czułam się z tym dobrze, ale wiedziałam, że jutro będzie mi głupio z powodu mojego zachowania. No, ale cóż, taka już byłam i miałam czasami swoje ,,babskie humorki". Przeleżałam cały dzień w tym samym miejscu albo wpatrując się w ekran wyświetlacza, albo przymykając oczy i myśląc. Niestety, pomimo moich wszelkich starań nie mogłam wyrzucić pewnego zielonookiego blondyna i jego łobuzerskiego uśmiechu z głowy. Nim się obejrzałam była 19.45, ale w sumie nie wiedząc, czego mam się spodziewać pozostałam na swoim miejscu, aż do przybycia Jareda. Czekała mnie długa rozmowa. Nie bałam się jej skutków, a wręcz przeciwnie, nie mogłam się jej doczekać. Już taka byłam...
Zapowiada się ciekawy rozdział...
xxxdangerousx <3
![](https://img.wattpad.com/cover/219501969-288-k616063.jpg)
CZYTASZ
To on ✓
Teen Fiction© Historia opowiada o pełnej życia, entuzjastycznej Emily, której życie obróciło się o 180 stopni. A to wszystko przez nieszczęsne koszenie trawy... Czy los będzie dla niej łaskawy? Opowiadanie posiada wiele zwrotów akcji, a w międzyczasie pojawia s...