Rozdział VI

1.3K 156 19
                                    

Okolice Piszu, Warmia i Mazury,
Polska.

            Na kilka minut przed osiemnastą czekałam przy wejściu do hotelu, w którym mieszkali zawodnicy. Zabrałam duży koło zeszyt, żeby robić notatki z wykładu i przekazać je bratu. Czułam się jak matka, która pilnuje swojego dziecka. Jednak wiedziałam, że znajomość języka przez Alana ograniczała się do bardzo podstawowych zwrotów. Czasem zastanawiałam się w jaki sposób zdał maturę. Miał minimalną liczbę procent, wymaganą na wynik pozytywny, mimo, że dużo mu pomagałam. Pokręciłam głową zrezygnowana.

- Chodź- rzucił szybko Alan, który pojawił się obok mnie- Mamy kilka minut. Usiądziesz z tyłu, tak, żeby nie było Cię widać.

- Boisz się obciachu?- uśmiechnęłam się znacząco. Alan zrobił poważną minę- Przecież mówię prawdę. Żaden inny zawodnik nie ma nikogo do pomocy. 

- Może lepiej znają język albo nie chcieli prosić o pomoc.

- Nie wiem. Chodźmy już- brat pokiwał głową i złapał mnie za rękę. Szliśmy dość szybko. Sala konferencyjna znajdowała się na końcu korytarz po lewej stronie. Alan ostrożnie uchylił drzwi. W środku siedział jeden zawodnik, a trenerzy podłączali potrzebne sprzęty. W całym pomieszczeniu panował półmrok. 

- Usiądź przy tych krzesłach. Ja idę do przodu- szept brata sprawił, że miałam ochotę wybuchnąć śmiechem. Mój brat się bał. 

- Idź już- powiedziałam. Alan posłał mi blady uśmiech i poszedł do przodu. Usiadł koło jednego z kolegów.

            Raven Pollard usiadł na jednym z krzeseł, blisko laptopa. Domyślałam się, że będzie miał swój czas na wykładzie. Obok niego był Chris, John i Tyler. Patrząc na nich miałam wrażenie, że byliby gotowi pokonać wszystkich, którzy by chcieli im zaszkodzić. 

          Pozostali uczestnicy obozu zaczęli się schodzić. Siadali z przodu, nie patrząc w moim kierunku. Cieszyłam się, że nie zwracałam na siebie uwagi, bo to była ostatnia rzecz, którą bym chciała. Chwilę później rozpoczął się wykład.

- Przed nami pierwsze zajęcia teoretyczne- zaczął Pollard. Miał niski głos, taki, że... nie mogłam znaleźć odpowiedniego słowa. Jego głos był męski i niesamowicie seksowny- Dzisiaj powiemy o cechach charakteru, które sprawią, że zawodnik będzie miał przewagę. Doskonale wiadomo, że każdy człowiek ma inny charakter.

- Jednak, aby być zawodnikiem na poziomie mistrzowskim trzeba posiadać cechy charakteru, które pozwolą na pokonywanie trudności- włączył się Chris Donovan. Zaczął mówić o swoich doświadczeniach. Dobrze się słuchało jego wypowiedzi. Miałam wrażenie, że posiadał spory bagaż doświadczeń, a stanowisko trenera było dla niego stworzone. 

           Ponad godzinę później wykład dobiegał końca. Zanim włączono światła wyszłam niepostrzeżenie z sali i usiadłam w hallu. Czekałam na przyjście brata. Zrobiłam krótkie notatki, ale to co mówił Chris Donovan, nie dotyczyło Alana. Jemu nie brakowało żadnych cech charakteru, o których mówił. Jedyną rzeczą jaką można było zarzucić mojemu bratu, to brak doświadczenia w walkach zawodowych. Nie miał jeszcze okazji, żeby zawalczyć na profesjonalnej gali. 

- Chodź na zewnątrz- powiedział Alan. Pokiwałam głową i ruszyłam za nim- Z tego co zrozumiałem, to mówili o zawodnikach?

- Tak. Dokładniej rzecz ujmując o cechach charakteru, które powodują, że zawodnik staje się mistrzem- powiedziałam szybko.

- W tej materii niczego mi nie brakuje.

- Jesteś bardzo pewny siebie.

- To kolejna z moich dobrych cech- zaśmiał się brat. Pokręciłam głową z rozbawieniem- W takim razie wracam do środka. Do jutra siostrzyczko.

W spirali kłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz