Rozdział L

1K 160 26
                                    

Nowy York,
NY, USA.

- Będziemy siedzieć przy jednym stole- oznajmiła Sandy, kiedy weszliśmy w głąb sali. Nasza miejscówka była niedaleko stołu szwedzkiego.

- Usiądziesz koło mnie księżniczko- powiedział Raven. Szedł obok, trzymając dłoń na moich plecach.

- Dobrze Raven- pokiwałam głową. Zajęłam miejsce obok niego, a z drugiej strony usiadła Sandy- Jako trener Alana jesteś z niego zadowolony, prawda?

- Nie mogę zaprzeczyć. Wygrał przez TKO i to w widowiskowy sposób. Jest niewielu zawodników, którzy mają taki styl.

- Kibice lubią widowiskowe walki- dodałam szybko. Mój brat miał cel, wygrać i dać dobrą walkę- Alan chce tak walczyć.

- Są tez minusy takiego stylu- odpowiedział Pollard- Potrafi dekoncentrować, bo zawodnik szuka efektownego zakończenia walki, nie koncentrując się na przeciwniku.

- To prawda. Jednak mam nadzieję, że Alan poradzi sobie w każdej sytuacji.

- Zmieniając temat skarbie...- Raven zbliżył usta do mojego ucha- Możesz być pewna, że marzę o tym, żeby się do Ciebie dobrać. Chcę Cię mieć, tak szybko jak to tylko możliwe.

- Skąd masz pewność, że ja tego chcę?- postanowiłam pobawić się z nim- Nie powiedziałam nic, co mogłoby to sugerować.

Raven posłał mi szatański uśmiech, nic nie mówiąc. Mogłam zaklinać rzeczywistość, ale prawda była taka, że pragnęłam go tak bardzo jak on mnie. Każda moja część chciała, żeby jego dłonie dotarły wszędzie, gdzie tylko mogły. Nie chciałam dłużej się powstrzymywać, nie ważne co miało się wydarzyć później.

- Chciałbym coś powiedzieć- odezwał się Alan. Wszyscy popatrzyli na niego- Nie miałem okazji podziękować reszcie osób. Mark dziękuję Ci za game plan, Kyle rozmowa motywacyjna jaką odbyliśmy jest dla mnie nieoceniona. Tyler, twoje rozgrzewki są najlepsze na świecie. Raven... Nie wiem co powiedzieć. Jesteś najlepszym trenerem jakiego mógłbym mieć, bez Ciebie nie byłbym tutaj, gdzie jestem.

- Przestań Młody, bo się popłaczę- odpowiedział Raven. Wszyscy parsknęli śmiechem, a mój brat pokręcił głową.

- Udam, że tego nie słyszałem- ripostował Alan- Na koniec, dziękuję Erykowi za wsparcie i mojej siostrze. Na temat Zuzy mógłbym mówić godzinami. Dzięki Tobie wyjechałem na obóz, teraz mogę to powiedzieć... Tłumaczyłaś wykłady...

- To była nasz słodka tajemnica- zaśmiałam się. Puściłam bratu oczko.

- Jakoś przeżyję wszystkie szyderstwa, jakie na mnie spadną- odparł Alan udając zażenowanego- Zawsze we mnie wierzyłaś i wiem, że nigdy nie przestaniesz. Motywujesz mnie do treningów i cieszysz się z każdego mojego sukcesu. Jesteś wyrozumiała i starasz się robić wszystko, żebym mógł wygrywać. Słowo dziękuję to za mało.

- Ja...- nie mogłam powiedzieć nic więcej. Zbierało mi się na płacz. Byłam wzruszona. Wstałam z krzesła, podchodząc do brata- Nie zrobiłam nic nadzwyczajnego. Wiara nic nie kosztuje, a wspieranie najbliższej rodziny jest obowiązkiem. Jestem pewna, że za jakiś czas będziesz miał pas mistrzowski.

- Mam taką nadzieję- rzucił mój brat. Wszyscy się zaśmiali, a ja pokręciłam głową. Poklepałam go po plecach i wróciłam na swoje miejsce.

Kilka minut później przyniesiono nam kolację. Robiło się późno, a północ szybko zbliżała. Chciałam dobrze się bawić i dać Ravenowi popalić. Miałam zamiar go prowokować do granic możliwości.

W spirali kłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz