Rozdział XXX/2

1K 157 11
                                    

Nowy Jork,
NY, USA.

              Spacerem dotarłyśmy w okolice mojego mieszkania. Przy ulicy stały zaparkowane dwa samochody, których nigdy wcześniej tam nie widziałam. Spodziewałam się, że to auta Ravena i Sandy.

- Stoi mój samochód. Chłopaki przyjechali- powiedziała Sandy, czym potwierdziła moje przypuszczenia. 

- Ok. Zapraszam do środka. Zobaczysz jak mieszkamy- zaproponowałam, chociaż tak na prawdę powód był inny, a mi było strasznie głupio. Kobieta pokiwała głową i obdarzyłam mnie uśmiechem. Weszłyśmy do budynku, a po chwili otworzyłam drzwi- Cześć! Jesteśmy.

- Hej,  w salonie- odpowiedział brat. Położyłam torebkę na komodzie, wzięłam głęboki wdech i w towarzystwie Sandy poszłam do salonu. Raven siedział obok Eryka i popatrzył na mnie głębokim spojrzeniem- Cześć Sandy.

- Cześć chłopaki- odpowiedziała brunetka.

- Cześć Zuza- niski głos Pollarda zabrzmiał w moich uszach.

- Cześć- odpowiedziałam z bladym uśmiechem- Pokażę Ci resztę mieszkania Sandy.

- Jasne.

- To mój pokój- weszłyśmy do środka. Sandy rozejrzała się dookoła.

- Mały, ale przytulny- stwierdziła.

- Póki co to mi wystarczy, nie mam za wiele ubrań.

- Cóż... Wyprzedaże w Nowym Jorku już niedługo. Możesz to nadrobić. 

- Dopiero po wypłacie- pokręciłam głową- Jestem kompletnie spłukana.

- Jasne. Pewnie w piekarni nie płacą milionów?- pytanie Sandy mogło być stwierdzeniem. 

- Niestety, ale najważniejsze, że od razu dostałam pracę i mam na podstawowe opłaty. Z czasem poszukam dodatkowej pracy albo czegoś lepiej płatnego. Zapraszam dalej. Nasz apartament jest bardzo duży.

- Siądźmy z chłopakami w salonie. Nie muszę oglądać pokoju chłopaków albo łazienki.

- Oczywiście- weszłyśmy do salonu. Sandy usiadła obok Alana, a ja na oparciu kanapy obok Eryka. Czułam na sobie wzrok Ravena. Serce mi galopowało jak szalone. 

- Sandy, dziękujemy Ci za samochód- powiedział Eryk. Uśmiechnął się do kobiety- Dzięki temu oszczędzimy sporo czasu. 

- Mówiłam Zuzi, że nie ma za co. Na prawdę. Cieszę się, że mogę Wam pomóc- powiedziała brunetka- Kiedy planujecie jakąś imprezę powitalną?

- Myśleliśmy o tym. Wstępnie ustaliliśmy, że w piątek- wypalił Alan. Popatrzyłam na niego zaskoczona. Zadecydowali z Erykiem za mnie, a ja miałam się potulnie zgodzić.

- Czy mnie zapytaliście o zdanie?- wtrąciłam się do rozmowy- Może mam inne plany?

- A masz inne plany?- wejście Ravena do rozmowy zbiło mnie z tropu. Wychylił się przed Eryka i uraczył mnie spojrzeniem.

- Nie mam- odpowiedziałam cicho.

- To dlaczego robisz problemy?

- Pytanie nie jest problemem.

- Miałaś pretensje- Pollard nie dawał za wygraną. Sapnęłam i pokręciłam głową.

- Przestań, nie o to chodziło- rzuciłam walecznie. Denerwował mnie, co nie zmieniło, że miałam ochotę go pocałować i zedrzeć z niego tą czarną koszulkę.

- Dajcie spokój- do jałowej dyskusji włączyła się Sandy- Chętnie przyjdę, wiem, że słabo to zabrzmiało.

                Wszyscy parsknęliśmy śmiechem, ona to potrafiła rozładować atmosferę. Lubiłam ją i miałam nadzieję, że będziemy miały okazję się zaprzyjaźnić. 

W spirali kłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz