Rozdział XI

1.2K 142 39
                                    

Płońsk, 
Mazowieckie, Polska.

- To Ty nam powiedz czy coś się stało? - Alan wstał z kanapy- Wiemy, że kłamiesz. Mamy długi, a Ty nie raczyłaś nas o tym poinformować. Przez cały tydzień nie odbierasz telefonu, piszesz jakieś kiepskie smsy. Myślisz, że damy się na to nabrać? Natychmiast chcę znać całą prawdę.

- O czym Ty mów...- nie dałam dokończyć mojej mamie.

- Proszę Cię, przestań. Wszystko wiemy. Teraz chcemy znać wysokość wierzytelności, termin spłat i ludzi którzy czekają na pieniądze- stanęłam obok brata. Matka popatrzyła na nas z szokiem wymalowanym na twarzy. Otworzyła usta, ale nie powiedziała ani słowa.

- Skąd wiecie to wszystko?- zapytała po krótkim czasie.

- Nie ważne skąd. Odpowiedz na wszystkie pytania Zuzy- zażądał Alan.

- D-dobrze. Usiądźcie, a ja pójdę do kuchni po dokumenty- pokiwaliśmy głowami i wróciliśmy do salonu. Mama wyszła z pokoju, kierując się do kuchni. 

- Boję się tego co będzie na tych kartkach- powiedziałam do brata.

- Poradzimy sobie- uśmiechnął się brat- Gdzie ona jest? Mamo?!

- Pójdę sprawdzić- wstałam z kanapy i poszłam do kuchni. Zaraz po wejściu doznałam szoku. Mamy nie było. Rozglądnęłam się dookoła- Nie ma jej! Uciekła, drzwi są niedomknięte. 

- Co Ty pierdolisz?!- Alan wpadł do kuchni.

- Idę za nią! Musi nam to wyjaśnić- powiedziałam i wyszłam z mieszkania. Przed klatką rozglądnęłam się dookoła. Matki nigdzie nie było. Skręciłam w prawo za blok.

- Gdzie się wybierasz?- usłyszałam męski głos. Przede mną wyrosło dwóch osiłków- Mamy do pogadania.

- Nie przypominam sobie, że się poznaliśmy- odpowiedziałam i ruszyłam w przód.

- Posłuchaj dziewczynko, z nami się nie pogrywa- drugi z nich wyciągnął z kieszeni nóż. To był moment, w którym zaczęłam się bać- Kiedy będzie kasa?

- J-jaka kasa. Nic nie wiem...

- Wisicie nas siedem patyków. Dzisiaj miały być!- pomyślałam, że matka uciekła, wiedząc, że bandyci pojawią się lada moment. Nóż powędrował blisko mojego gardła. 

- Zostawcie ją!- Dawid Nowak spadł jak z nieba- Czego od niej chcecie?

- Nie spłaca długów- odparł jeden z osiłków.

- Pożyczyła od Was pieniądze?- pytał Nowak.

- Matka pożyczyła.

- To ściągajcie wierzytelności od matki. Jej dajcie spokój- bandyta się zaśmiał i podszedł do Dawida. Zamachnął się bijąc go w twarz.

- Oddam Wam pieniądze, przysięgam. Nie bijcie go- wyskoczyłam do przodu- Jutro wszystko będę miała. 

- Jutro o dwudziestej, ani sekundy dłużej- bandyci odeszli, a ja doskoczyłam do Dawida.

- Nic Ci nie jest?- zapytałam troskliwie.

- Zagoi się- na wardze Dawida widniało małe rozcięcie.

- Uratowałeś mi skórę. Chodźmy do mieszkania, porozmawiamy- Nowak pokiwał głową i ruszył za mną. Chwilę później weszliśmy do mieszkania- Alan!

- Znalazłaś ją?- brat wyszedł z dużego pokoju. Na widok Dawida zatrzymał się w połowie drogi- Co Ty tutaj robisz?

- Dawid uratował mnie przed dwoma osiłkami, którzy grozili mi nożem. Musimy im oddać siedem tysięcy- powiedziałam bratu.

W spirali kłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz