Rozdział XLII/2

1K 161 19
                                    

Nowy Jork, NY.
USA.

- Dobry wieczór- przywitałam się z recepcjonistką klubu- Czy Alan skończył już trening?

- Dobry wieczór- odpowiedziała kobieta- Przed chwilą zeszli z maty.

- Dziękuję. Poczekamy na nich tutaj.

- Oczywiście- kobieta kiwnęła głową. Usiadłyśmy na kanapie. Zdjęłam kurtkę, zostając w szarym body z większym dekoltem. Napisałam wiadomość do brata.

- Ten klub jest bardzo nowoczesny- stwierdziła Doris.

- Tak. Alan i Eryk mówili, że wszystko jest nowe, a Raven nie żałuje pieniędzy na modernizację- musiałam przyznać, że Pollard dbał o swój klub.

- To prawda, widać w każdym miejscu, że klub jest zadbany.

Dwadzieścia minut później z szatni wyszedł Eryk, a za nim mój brat. Wstałyśmy z sofy. Pomachałam im. Zaraz za nimi szedł Raven, a obok niego, ta sama silikonowa blondynka, którą kiedyś widziałam. Obejmowała go ramieniem w talii. Czułam, że za moment wybuchnę.

- Mała trzymaj mnie, bo się przewrócę- usłyszałam konspiracyjny głos Doroty.

- Masz rację, zaraz wydrapię jej oczy- sapnęłam wściekła.

- C-co? Nie o tym mówię- szeptała Wołkowicz- Popatrz na Tylera. Przecież jest... Nie możliwe...

- Uspokój się Doris- upomniałam ją- Masz trzydziestkę na karku, a zachowujesz się jak nastolatka.

- Cześć dziewczyny- obok nas pojawił się Alan i reszta. Blondynka stała obok Ravena, patrząc na nas z wyższością.

- Tyler!- uśmiechnęłam się i ruszyłam w jego kierunku. Uścisnęliśmy się lekko.

- Witaj ślicznotko- odpowiedział Ty.

- Poznaj moją przyjaciółkę Doris- wskazałam na Wołkowicz. Doris patrzyła na Tyler'a jak zaczarowana. Wiedziałam, że będą z tego kłopoty.

- Miło mi, Tyler.

- Dorota- podała mu dłoń.

- Jestem Nat- zupełnie zapomniałam o jej obecności.

- To moja siostra Zuza- wskazał Alan.

- Twoja siostra?- Nat popatrzyła na mnie. Miała zmarszczone brwi- Na prawdę?

- Czy coś jest nie tak?- czułam, że za moment nie wytrzymam. Jej dłoń ze sztucznymi paznokciami spoczywała ramieniu Ravena. Gotowałam się ze złości.

- Myślałam, że Twoja siostra jest bardziej... Wygląda inaczej- mówiła Nat- Wychodzicie do knajpy i ... to ubranie.

- Dokładnie tak, wychodzimy do knajpy, nie na origę- wiedziałam, że się nie powstrzymam- Na wyjście do miasta, w środku zimy ciężko iść w shortach i bluzce odsłaniającej brzuch. Poza tym szpilki na dziesięciocentymetrowej platformie też odpadają. Czy o to Ci chodziło, czy może to, że nie mam sztucznych ust, paznokci czy cycków ujmuje mi urody? Nie muszę być sztuczna, bo natura dała mi fajny biust i ładne usta. Dlatego zamilcz i nie wypowiadaj się o wyglądzie innych, tylko zobacz w lustro i sama oceń to, co tam zobaczysz.

- Za mną ustawa się kolejka mężczyzn. Przecież Raven...- nie dałam jej skończyć, bo to było dla mnie za wiele.

- Dajesz dupy każdemu, stąd ta kolejka- sapnęłam. Chwyciłam kurtkę i szybko ją założyłam- Nie mam zamiaru ciągnąć rozmowy na takim poziomie. Będę czekała przed klubem.

Kilkoma szybkimi krokami wyszłam na zewnątrz. Od długiego czasu nie byłam tak wściekła, jak wtedy. Widok tej lafiryndy przy Ravenie doprowadził mnie do irytacji, a jej stwierdzenie do szału. Złość kipiała we mnie. Byłam tak zdenerwowana, że mogłam komuś urwać głowę. Pierwszym w kolejce był Pollard. Nie zareagował, nic nie powiedział, a na dodatek nie kazał jej odejść. Tego było za wiele. Wieczór, który planowałam inaczej zaczął się koszmarnie. Czułam się jakby Raven mnie oszukiwał i bawił się moim kosztem. Zabierał mnie na kolacje, a po powrocie z nich posuwał Nat. Zrobiło mi się nie dobrze. Ruszyłam przed siebie, nie zastanawiając się gdzie idę. Straciłam ochotę na jakiekolwiek wyjście. Wyciągnęłam z torebki telefon i napisałam wiadomość, do brata, że nie wybieram się z nimi. Chciałam być sama.

W spirali kłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz