Rozdział XLIV/2

1K 160 29
                                    

Nowy Jork, NY.
USA.

- Zostaniecie u mnie na noc?- zapytała Sandy. Było już grubo po północy. Miałam dość alkoholu i marzyłam, żeby położyć się spać.

- Nie będzie to problemem?- nie chciałam się narzucać- Eryk gdzieś zniknął z tą Glorią, a ja nie chcę jeździć w środku nocy po mieście.

- Żaden problem, ale nie wiem jak się pomieścimy?- San parsknęła śmiechem. Zmarszczyłam brwi, bo nie wiedziałam o czym mówiła. Miała pokój gościnny i sofę w salonie- Bez sensu, żeby Raven i Tyler wracali.

- Będą u Ciebie nocować?- Dorota była zaskoczona wypowiedzią panny Pollard.

- Powinnaś się cieszyć. Położę Cię z Tylerem w jednym łóżku- Sandy wypiła zdecydowanie za dużo i mówiła co ślina przyniosła jej na język.

- Gotowa siostrzyczko?- pojawienie się Pollarda obok Sandy dawało do zrozumienia, że będziemy wychodzić z lokalu.

- Tak braciszku- kiwnęła głową- Zuza i Doris zostaną na noc. Nie będą same wracać do domu.

Szeroki uśmiech Ravena był jednoznaczny. Pokręciłam tylko głową, nic nie komentując. Wyszliśmy z klubu i skierowaliśmy się w stronę wieżowca, w którym mieszkała Sandy. Doris szła koło mnie, ciągle coś mówiąc. Nie miałam już siły z nią rozmawiać. Szłam na samym końcu grupy.

Kilka minut później weszliśmy do budynku. Mieszkanie Sandy było na pierwszym piętrze, dlatego jazda windą była zbędna. Szybko znaleźliśmy się w mieszkaniu.

- Na stole są nachos, poczęstujcie się- powiedziała Sandy. Byłam dość głodna i nie interesowało mnie, że taka przekąska nie jest odpowiednia przed snem. Rozebrałam kurtkę i buty, po czym sięgnęłam do misy. Wzięłam kilka do ręki i szybko zaczęłam jeść- Przygotuję coś na szybko. Zrobię kilka tostów.

- Pomogę Ci San- powiedziała Doris. Poszły z Sandy do kuchni, a ja weszłam do łazienki. Miałam w planie zmyć makijaż, bo sen w pełnym nie był dobrym pomysłem. Na półce pod lustrem stały płatki kosmetyczne i płyn do demakijażu. Szybko zmyłam kreski z powiek i tusz do rzęs.

- Raven, możesz przygotować pościel w drugim pokoju? Wyciągnij proszę dwa koce z szafy i dwie poduszki- instrukcje Sandy były jasne.

- Nie chcemy robić problemów, nie musimy mieć dodatkowych poduszek. Wystarczą te, które są na sofie- powiedziałam do kobiety- Poradzimy sobie z Doris.

- Chyba nie myślisz, że będę spał z Tylerem w jednym łóżku- szybka kontra Ravena uzmysłowiła mi, co planował. Spanie z nim w jednym łóżku nie był najlepszym pomysłem. Stałam i patrzyłam na niego. Zbliżył się do mnie i wyszeptał- Przyzwyczajaj się skarbie, że będziesz często w moim łóżku.

- C-co?- wydukałam.

- Mówiłem Ci, że będziesz moja, ale nie dzisiaj. Chcę mieć pełen komfort, bo to co mam zamiar Ci robić, sprawi, że będziesz bardzo głośno.

Zamrugałam. Raven odszedł do salonu i usiadł przy stole. Sandy i Doris postawiły talerz z tostami. Wolnym krokiem zmierzałam do pokoju. Chwyciłam jednego tosta i usiadłam na sofie. Jadłam powoli, chcąc uspokoić swoje myśli.

- Ja będę się kładła spać- zakomunikowała Sandy.

- My też- dodałam za nią- Doris położymy się w drugim pokoju.

- Myślałem, że wyraziłem się jasno- powiedział surowo Raven. To był ten ton, który dawał do zrozumienia, że każdy sprzeciw skończyłby się źle.

- Położę się na podłodze- do rozmowy włączył się Tyler. Doris popatrzyła na niego, a ja byłam pewna, że szykuje ripostę.

- Możesz spać na sofie, nie będę się krępować- powiedziała Dorota- Nie musisz spać na dywanie. Sofa jest duża, spokojnie się zmieścimy.

- Jesteś pewna?

- Jak najbardziej.

- Do-dobranoc- uśmiechnęłam się blado. Dorota kiwnęła głową.

- Rozepnij mi koszulę mała- zaraz po wejściu do pokoju usłyszałam polecenie. Chciałam zachować spokój, tak, żeby nie myśleć o tym, o czym nie powinnam była w tamtym momencie. Powolnymi ruchami rozpinałam kolejne guziki od koszuli. Mogłam popatrzeć z bliska na jego tatuaże.

- Znaczą coś konkretnego?- zapytałam, kiedy moim oczom ukazała się jego klatka piersiowa pokryta tuszem.

- Część z nich nie ma znaczenia, ale kilka jest dla mojej rodziny- odpowiedział. Znałam historię, ale nie miałam zamiaru o tym mówić.

- Opowiesz?

- Mam Ci opowiedzieć o tatuażach?

- Tak, jestem ciekawa- pokiwałam głową. Taka była prawda. Zastanawiałam się jak daleko mnie do siebie dopuści?

- Te dwa są dla rodziców- wskazał kolejno- Ten dla babci, a ten dla Sandy.

- Sandy mówiła, że wasi rodzice nie żyją.

- Zginęli w wypadku lotniczym.

- Tak, wiem- pokiwałam głową. Delikatnie głodziłam dłonią jego klatkę piersiową. Robiłam to z pełną świadomością i z czułością. Nie było w tym żadnych innych zamiarów- Wychowywała Was babcia, prawda?

- Prawda- poczułam, że Raven się spiął. Wkraczaliśmy na trudny teren- To nie jest czas na taką rozmowę.

- Zawsze jest czas, żeby porozmawiać. To najważniejsze- złożyłam czuły pocałunek na jednym z tatuaży. Chciałam mu pokazać, że nie liczy się tylko jego wygląd, a ja potrafię dostrzec w nim znacznie więcej. Historia jego życia była trudna i chciałam, żeby się otworzył. To było dla mnie ważne.

- Jest środek nocy mała i uwierz mi, że nie myślę teraz o subtelnych rozmowach, zwłaszcza, że jesteś ze mną w sypialni. Walczę z sobą, żeby Cię nie wziąć na ostro i to jest moim wyzwaniem.

- Sam mówiłeś, że to nie ten czas i nie to miejsce. Myślę dokładnie tak samo. Seks nie jest jedynym sposobem na bliskość z drugim człowiekiem- palnęłam bezmyślnie. Miałam nadzieję, że Raven nie zorientuje się, że znam prawdę.

- Uważam, że nie można być bliżej, kiedy jestem w środku- czułam, że czeka mnie długa droga do celu.

- Jasne. Położę się- odwróciłam się od niego i usiadłam na łóżku. Rozpięłam guziki od jeansów i sprawnymi ruchami zdjęłam je z siebie.

- O co Ci chodzi?

- Zupełnie o nic. Przecież nie powiedziałam nic, co by sugerowało, że mam jakieś pretensje. Poza tym nie mogę tego robić, bo nie jesteśmy w związku. Dobranoc Raven- przykryłam się kołdrą. Pollard rozpiął pasek od spodni i rzucił je na krzesło, a potem zgasił światło.

Szybko zasnęłam, nie wiedziałam nawet kiedy do tego doszło. Spałam twardym snem, do momentu, kiedy zaczęłam słyszeć urywane słowa. Z trudem otwierałam oczy. W pokoju było ciemno, jedynie światło z lampy ulicznej dawało pole widzenia. Niespokojny sen Ravena i skrawki słów, sugerowały, że męczył go koszmar.

- Raven...- powiedziałam cicho. Złapałam go za ramię, ale to nic nie pomogło- Skarbie...

- Nie chcę... Zostaw mnie...! Zostaw Sabrina!- Pollard zerwał się gwałtownie do pozycji siedzącej Oddychał szybko i płytko.

- Spokojnie Raven, jestem tutaj- położyłam dłoń na jego policzku i poruszyłam kciukiem- Już dobrze.

- Zuza- Pollard porwał mnie w żelazny uścisk. Czułam jak mocno galopuje mu serce.

- Położę się blisko.

Raven kiwnął głową i położył się na łóżko. Trzymał mnie mocno, a ja cały czas głaskałam go po buzi. Wiedziałam kim była Sabrina i co zrobiła, ale Sandy nie wspominała mi, że jej brat miał nocne koszmary z jej powodu. Źle się czułam z tym, że ukrywałam przed nim wiedzę jaką miałam od Sandy. Postanowiłam jednak poczekać na odpowiedni moment i mu o tym powiedzieć.

W spirali kłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz