Dryfując na mojej małej łodzi brzdąkałam losową melodie na mojej gitarze. Byłam znudzona i zirytowana, głównie przez brak jedzenia i sake.-Ah, ile to już dni i nocy musiałam wytrzymać bez cie-e-bie,
Jesteś jedyną rzeczą która trzyma mnie przy ży-y-ciu.
Kiedy cię smakuje, zapominam o wszystkich smutkach i o całym moim żałosnym istnieniuu.
Lecz wszystko, do cholery, ma swój kres, i za każdym razem gdy mam cię dla sie-e-bie to i tak wiem że wkrótce się to skończy.
Ooooooh, mooooja jedyyynaa miłościii-iiiii. - fałszowałam nad ostatnią pustą butelką sake. Umiem ładniej śpiewać ale nie mam na to aktualnie siły i chęci.Lekki wiatr rozwiewał moje długie czarne włosy i muskał moją lekko opaloną twarz. Tylko to pomagało mi w ochłodzeniu mojego ciała od palącego słońca.
Zapasy żywności i sake skończyły mi się trzy dni temu, a do następnej wyspy mam, na oko, jakieś pięć dni. Normalnie bym dopłynęła nawet szybciej, ale przez mój diabelski owoc jestem trochę osłabiona.
Dzięki niemu mogę kopiować moce innych owoców. Po dotknięciu innego użytkownika diabelskiego owocu, jeśli chce mogę skopiować jego moc, ale nie mogę zachować poprzednich mocy. Kopiuje także skutki uboczne. Także jest o tyle dobry, że skopiowana moc jest na tym samym poziomie, co użytkownika od którego ją skopiowałam i ja sama mogę podnieść poziom swój jak i jego. To samo tyczy się uczuć. Wszystko, co czuje pierwotny użytkownik czuję też ja. Od początku posiadania tego owocu, skopiowana przeze nią moc to władanie wiatrem, od mojego starego przyjaciela. Przez to, upał, odwodnienie i głód połączone razem, osłabiają mnie bardziej niż normalnego człowieka. I tak jestem dość uodporniona dzięki mojej kondycji, więc się jakoś trzymam. Po skopiowaniu mocy postanowiłam że nie będę jej zmieniać bo jest dość przydatna, a nawet dostowałam do niej moją małą łódź dzięki czemu pływa znacznie szybciej. Ale głównie zostawiłam ją z sentymentu do mojego przyjaciela. Miałam go już więcej nie zobaczyć, a to było jedyne co mi o nim przypominało.
Ale wracając, nawiasem mówiąc jestem w ciemnej dupie. Trzeba to zmienić.
Zebrałam w sobie resztę sił i wstałam odkładając gitarę, po czym napędziłam wiatrem moją łódź. Czując mocniejszy wiatr we włosach zyskałam więcej sił.
Nie ma szans na to że dopłynę do następnej wyspy, ale jest jeszcze opcja że natrafię na jakiś statek co bardzo możliwe na tych wodach. No bo skoro przez trzy dni nie widziałam żadnego statku to dzisiaj musi się jakiś pojawić. Muszę się w końcu umyć! Jestem spocona i brudna, tak samo jak moje ubrania. Kiedyś moja biała koszula obwiązana na klatce piersiowej stała się szara, a czarne szorty cóż, pozostały czarnymi szortami, ale śmierdziały.
Po godzinie płynięcia powoli zaczynałam tracić świadomość. Prędkość mojej łodzi i tak już zmalała i zaczynałam dostawać migreny.
Nagle na choryzoncie zauważam ciemny punkt. TO NA STÓWKĘ STATEK!
-Zaraz, zaraz. - zauważyłam znajomą flagę, gdy byłam bliżej. - Akagami?
Na ostatnich siłach starałam się dopłynąć do statku. Było jeszcze lepiej niż się spodziewałam. Nie byli to marines, ani rzadni obcy piraci, więc nie musiałam walczyć. Shanks był moim dobrym przyjacielem i bez wątpienia by mi pomógł.
Byłam już dosyć blisko i wydawało mi się że mnie zauważyli, bo słyszałam głośne krzyki. Moja łódź już znacznie zwolniła i nie była już napędzana przez mój wiatr. Ostatni raz spojrzałam na statek rudowłosego i zauważyłam jego sylwetkę na czele załogi. Opuściłam wzrok i powoli zamykałam oczy lecac w przód, lecz poczułam uścisk wokół mnie, który mnie zatrzymał.
-S-Shanks- wyszeptałam ostatnimi siłami.
-Spokojnie jestem tu.- mruknął swoim kojącym głosem. Następnie nie widziałam, co się dzieje bo straciłam przytomność.
CZYTASZ
|Odnaleźć Swoje Szczęście| One Piece
Fanfiction-Sora... Już zawsze będę przy tobie. (...) Obiecaj mi, że nie ważne co, będziesz nadal żyć beze mnie. *** -Idę do ciebie Ace. - powiedziałam zamykając oczy z których popłynęły łzy. -Nigdzie nie idziesz idiotko! *** W życiu Sory wydarzyło się wiele...