Zacumowałam łódź przy małej wysepce i dostrzegłam średniej wielkości statek po drugiej stronie. Nie miał żadnej flagi, ani pirackiej, ani marynarki, co wywołało moje zainteresowanie. Zaczęłam iść na wzniesienie, dostrzegając w oddali dwie rzeźby, wizerunki tak bardzo bliskich mi osób, które już nie mogły być ze mną.
Zobaczyłam tam również postać w czarnym eleganckim płaszczu. Podeszłam bliżej i widząc, że osoba nie reaguje, uklęknęłam obok nie racząc spojrzeniem, aby nie przeszkadzać w modlitwie, a sama skupiłam się na swojej.Zamknęłam powoli oczy próbując przypomnieć sobie wszystkie najszczęśliwsze oraz te gorsze momenty z mojego życia z Ace'm. Najpierw czułam burzę emocji, w pewnym momencie miałam się rozpłakać, lecz potem w jednej sekundzie nastąpił spokój. Zobaczyłam Ace'a pochylającego się nade mną z uśmiechem. Potargał mi włosy, jak to często miał w zwyczaju i odwrócił się zmierzając w stronę światła. Szybko złapałam go za rękę nie chcąc, by odchodził. I w tym momencie zatrzymał się i spojrzał na mnie kątem oka, uśmiechając się czule, i powtórzył swoje ostatnie słowa, jakby chciał mi je przypomnieć.
-Znajdź swoje szczęście... Kogoś kto da ci to szczęście i się tobą zaopiekuję... I zadbaj o siebie i Luffy'iego, by nie pakował się zbyt często w kłopoty... Kocham cię najbardziej na świecie... Obiecaj mi, że nie ważne co, będziesz nadal żyć beze mnie.
Puściłam jego rękę... i pozwoliłam mu odejść... Jego duch w końcu mógł odejść w spokoju... Tak jak ja...
Otworzyłam oczy. Zamrugałam kilka razy, aby pozbyć się rozmytego obrazu. Przez chwilę tępo patrzyłam się w niebo. Uśmiechnęłam się smutno.
-Spoczywaj w spokoju Ace. Obiecuję spełnić twoją prośbę... Prędzej czy później... I przepraszam, że dopiero teraz. - wyszeptałam miękkim głosem.
-Czy ty jesteś Sora? - zapytał chłopak obok mnie.
Odwróciłam głowę, wyrwana z transu. Patrzył na mnie chłopak o blond włosach, dużych niebieskich oczach oraz z dużą blizną wokół oka.
Wydawał mi się niezwykle znajomy. Przypominał mi kogoś z przeszłości, ale nie byłam w pełni pewna kogo.-Tak to ja, a ty jesteś? - zapytałam nieco zaskoczona.
Chłopak uśmiechnął się lekko.
-A więc mnie nie poznajesz? - bardziej stwierdził.
-Faktycznie kogoś mi przypominasz, ale nie wiem kogo. Czy kiedyś się znaliśmy? Czy może kiedyś cię pobiłam?! Jeśli tak to przepraszam, z pewnością byłam pijana! - spanikowałam nieco i wymyśliłam najszybszą wymówkę.
Chłopak zaśmiał się serdecznie.
-Nie, nie, nic z tych rzeczy! - zaprzeczył machając rękoma. - Cóż, skoro mnie nie pamiętasz, w takim razie przedstawię Ci się raz jeszcze... Nazywam się Sabo. - powiedział i wyciągnął w moją stronę rękę.
W jednej sekundzie coś w mojej głowie się przestawiło. Zakryłam usta ręką w szoku. Bez słowa odepchnęłam rękę blondyna i dosłownie się na niego rzuciłam przez co chłopak wylądował plecami na ziemi.
-Sabo, przecież Ty nie żyjesz! To niemożliwe! Czy też przyśniłeś mi się jak Ace przed chwilą? Powiedz mi! - wykrzyczałam, wtulając się w jego klatkę piersiową.
Byłam niemalże przekonana, że znowu śnie na jawie, jak chwilę temu. Jednak dalej wierzyłam w to, że to co widzę jest prawdziwe. W końcu ten Sabo wygląda na już dorosłego, a z tego co wiem to umarł za młodu, jednak i tam trzymałam się mocno jego płaszcza, nie chcąc, aby odszedł tak jak Ace. Jasne, sama pozwoliłam mu odejść, aby jego dusza spoczywała w spokoju, ale wiele to mnie kosztowało. Przecież to nie oznaczało tego, że od razu całkowicie się z tym pogodziłam. A teraz gdy zobaczyłam Sabo, który przecież miał nie żyć, jak mogłam tak normalnie to przyjąć?
CZYTASZ
|Odnaleźć Swoje Szczęście| One Piece
Fanfic-Sora... Już zawsze będę przy tobie. (...) Obiecaj mi, że nie ważne co, będziesz nadal żyć beze mnie. *** -Idę do ciebie Ace. - powiedziałam zamykając oczy z których popłynęły łzy. -Nigdzie nie idziesz idiotko! *** W życiu Sory wydarzyło się wiele...