-Na początku idziemy do miasta? - zapytał Luffy.
-Tak, tylko miejcie się na baczności. Jeśli nie uda nam się zniszczyć fabryki cały plan legnie w gruzach. - powiedział już zirytowany Law.
-Powodzenia z tłumaczeniem planu Law, napewno wszystko pójdzie po twojej myśli jak zawsze. - zakpiłam, a ten posłał mi zirytowany spojrzenie.
Tak więc podreptałam dalej od statku aby zwiedzić okolicę, podczas gdy Law próbował uspokoić słomkowych, aby wytłumaczyć im swój plan. Nie czułam specjalnej potrzeby wdawania się w szczegóły planu Lawa, ponieważ z Luffym i jego załogą i tak nic nie pójdzie po myśli. Wiem że trzeba zniszczyć fabrykę SMILE i skopać dupę Doflamingo, tyle mi starczy. Póki co potrzeba mi trochę spokoju.
Law kątem oka widział jak odchodzę, ale nie skomentował tego w żaden sposób. Spróbowałam mu wytłumaczyć moim własnym językiem migowym, że będę się kręcić w okolicy i wyjęłam ciemne okulary i kapelusz, żeby wiedział, że wiem o niezdradzaniu swojej tożsamości i odwróciłam się idąc w moją stronę.
Zdziwiłam się, że nie zaprotestował, ale po chwili stwierdziłam, że ma swoje powody. Nie chciał mnie wciągać w główną walkę, a z drugiej strony jeśli coś się wydarzy to będę o tym wiedzieć i zainterweniuje. Ale póki co sama chciałam ocenić sytuację w mieście i być może dowiedzieć się czegoś przydatnego.
Tak więc żeby bardziej zamaskować swój wizerunek, dzisiejszego dnia ubrałam się nieco inaczej niż zwykle, czyli w długą, szczupłą aczkolwiek zwiewną, purpurową sukienkę a na nią brązową, krótką kamizelkę z białym futerkiem przy kołnierzu. Chociaż raz się ubrałam stylowo.
Ruszyłam przed siebie losowo wybraną drogą i już niedługo znalazłam się w mieście. Zaczęłam spacerować spokojnym krokiem obserwując wszystko wokół. Po godzinie wyciągnęłam trzy wnioski, niektórzy ludzie... to zabawki? W całym mieście grasują tak zwane, niewidzialne wróżki, które kradną wartościowe rzeczy, no i do tego żaden z mieszkańców nie wygląda na zbyt przejętego abdykacją Doflamingo, nikt nawet o tym nie mówi, co wydaje mi się dziwne ze względu na to, że w opinii publicznej opisują go jako dobrego władcę, a w gazecie porannej zostało ujęte, że rezygnował z władzy. Czyli mieszkańcy mogli wiedzieć więcej niż my.
Zbliżałam się do centrum miasta. Dużo ludzi wokół schodziło się w jedno miejsce. Idąc za nimi w końcu moim oczom ukazało się koloseum. Chcąc dowiedzieć się więcej zaczepiłam przypadkowego przechodnia.
-Przepraszam panią, jestem tutaj przyjezdna, jakie zdarzenie odbywa się w tym koloseum? - zapytałam kobietę w średnim wieku.
-Oh! To coroczne walki na arenie! Doflamingo-sama je organizuje obiecując wygranym wielkie nagrody. Przybywają tu zawodnicy z całego świata. - odpowiedziała kobieta z podekscytowaniem.
-Dziękuję bardzo. - powiedziałam i spojrzałam w stronę koleseum.
-Wsumie czemu by nie iść?Ruszyłam w stronę wejścia dla cywilów i kupiłam bilet. Przez chwilę kusiło mnie nawet zapisanie się do walk, ale szybko stwierdziłam, że jestem tu w ważnych sprawach i lepiej obserwować sytuację i w razie czego móc szybko stamtąd wybyć.
Tak więc poszłam na jak najwyższe wolne miejsce trybun i rozsiadłam się wygodnie. Kilka chwil później zaczął mówić prowadzący wydarzenia. W mojej głowie zapaliła się czerwona lampka, kiedy zaczął mówić o mocy Ace'a, a po chwili już nie kryłam zdziwienia, kiedy powiedział, że nagrodą będzie mera mera no mi.
-Chyba szlag mnie trafi. - przeklęłam pod nosem.
Jednak po chwili naszła mnie pewna myśl. To pewne, że to pułapka. Doflamingo chciał zwabić tu Luffy'iego. Po co? Pewnie żeby go wyeliminować, lub przynajmniej odwrócić jego uwagę na jakiś czas. Musiałam mu to powiedzieć. Wyjęłam den den muschi aby skontaktować się z kimś, kto był blisko Luffy'iego, bo wiadome było, że on sma nie będzie mil komunikatora. Postanowiłam, więc zadzwonić najpierw do Sanji'ego.
CZYTASZ
|Odnaleźć Swoje Szczęście| One Piece
Fiksi Penggemar-Sora... Już zawsze będę przy tobie. (...) Obiecaj mi, że nie ważne co, będziesz nadal żyć beze mnie. *** -Idę do ciebie Ace. - powiedziałam zamykając oczy z których popłynęły łzy. -Nigdzie nie idziesz idiotko! *** W życiu Sory wydarzyło się wiele...