Obudził mnie ostry ból w klatce piersiowej. Czułam jakby moje serce było miażdżone. Z bólu aż spadłam z łóżka i zaczęłam zwijać się na podłodze. Instynktownie otworzyłam oczy szukając mojego kapitana, jednak pokój był pusty. Ból nagle zniknął.
-Co jest do cholery?
Jakby tego było mało, to jeszcze usłyszałam serię wybuchów. Coś musiało się dziać i nie myślałam, że to coś dobrego. Już dłużej się nie zastanawiając, szybko się ubrałam i wybiegłam z pokoju. Nie wiedziałam kompletnie co się dzieje, ale stwierdziłam, że jeśli to coś złego, to Law sobie poradzi więc czym prędzej pobiegłam do Biscuit Room. Chciałam mieć pewność, że dzieciakom nic nie grozi. Na korytarzach co chwilę mijałam biegnących żołnierzy ale nie zwracałam na nich uwagi, dopóki większa grupa mnie nie zatrzymała.
-Gol D Sora idziesz z nami.
-Zobaczymy czy uda wam się mnie namówić. - zaśmiałam się.
-Przetrzymujemy Trafalgara.
O kurka wodna.
-Pff co za lamus, dał się złapać. - zakpiłam, jednak w środku byłam trochę niespokojna.
Ci na moją odpowiedź rzucili się do ataku, a ja rozgromiłam ich jednym ruchem. Nie tracąc więcej czasu zaczęłam biec dalej. Droga tam zajęła dużo czasu, a dodając do tego potyczki z żołnierzami, zajęło to dwa razy dłużej. W końcu po jakimś czasie dotarłam do celu, jednak był jeden problem. Nikogo tam nie było. Jedynie zaśnieżona sala. To zapewne sprawka Monet.
-No ładnie. - wydyszałam zdezorientowana i jeszcze bardziej zdenerwowana.
Ruszyłam biegiem do drugiego wyjścia starając się podążać śladami. Wyglądało na to jakby dzieci były przez kogoś wyprowadzane, aczkolwiek trudno było stwierdzić, ponieważ dzieciaki były w różnych rozmiarach.
Stwierdziłam, że skoro w całym laboratorium jest taki rozpierdziel, to trzeba zająć się planem kapitana. Nie miałam pewności co się dzieje, ani czy kapitan jest teraz w stanie go zrealizować, przecież został pojmany, ale mogła to być jedyna szansa na zniszczenie fabryki SAD-u. Doskonale czułam na ciele wszystkie obrażenia zadawane kapitanowi, więc z tego wnioskowałam, że jest dosyć zajęty. Wiedziałam ile dla niego to znaczyło, a może nawet dla wielu innych istnień, które były pod rządami Doflamingo lub Kaido. Jeśli nie on to zniszczy, to ja to zrobię. A bardzo dobrze wiem jak się tam dostać najszybciej i to jeszcze moim ulubionym sposobem, a mianowicie przez wentylację. Ahhh jak dawno tego nie robiłam.
Chciałam wejść do wentylacji i jak zawsze użyć umiejętności penetracji, aby mieć w głowie obraz całego wypełnienia wentylacji w budynku. Jednak zapomniałam o jednej zasadniczej rzeczy. Już nie mam mocy wiatru.
-Sora, ale ty jesteś głupia. - walnęłam się w twarz na swoją głupotę.
Nagle znowu poczułam ostry ból w sercu na krótką chwilę. Już wiedziałam o co w tym chodzi. Ktoś zadawał Law ból. Tylko nie wiedziałam dlaczego boli mnie samo serce. To było zupełnie tak jakby ktoś ściskał je w dłoni.
Ale kontynuując, jednak nie poszłam wentylacją lecz się teleportowałam. Ten sposób był szybszy i dosyć sprawnie tam dotarłam. I okazało się, że ktoś już tam był. Schowałam się przed wejściem i zobaczyłam w pomieszczeniu Smokera z G-5, jakiegoś kolesia w okularach i Lawa opartego o barierkę, nieźle wykończonego, co sama również odczułam na własnej skórze, ale starałam się jak najlepiej ignorować. Przynajmniej wiedziałam w końcu co się z nim dzieje.
Sytuacja wyglądała dla mnie jasno. Law w tym momencie był bezużyteczny, a Smoker walczył z tym drugim kolesiem. Nie szło mu za dobrze. Jego przeciwnik miał bardzo dobrze wytrenowane haki uzbrojenia. Skądś go kojarzyłam i wydawało mi się, że również był w marynarce, co trochę zbiło mnie z tropu. Dlaczego walczył ze Smokerem? Ktoś musiał być zdrajcą.
CZYTASZ
|Odnaleźć Swoje Szczęście| One Piece
Fanfiction-Sora... Już zawsze będę przy tobie. (...) Obiecaj mi, że nie ważne co, będziesz nadal żyć beze mnie. *** -Idę do ciebie Ace. - powiedziałam zamykając oczy z których popłynęły łzy. -Nigdzie nie idziesz idiotko! *** W życiu Sory wydarzyło się wiele...