Odzyskałam przytomność na stole operacyjnym. Byłam już zszyta i obandarzowana, jednak dalej czułam okropny ból, głównie w płucach i na całym ciele. Pociłam się jak szczur. Mój oddech był nierówny. Oczy pozostawiłam zamknięte, jednak wiedziałam, że nie byłam sama w pomieszczeniu. Nagle dostałam kolejny napad kaszlu. Znowu poczułam posmak krwi w buzi. Poczułam, że jestem przewracana na bok, a krew została opróżniona z moich ust. Cały ból w moim ciele się spotęgował.
-Nie rozumiem... Operacja zakończyła się sukcesem i twój stan powinien się poprawić, ale znacznie się pogorszył...
Nie umiem wykryć tego przyczyny. - powiedział Law i odwrócił mnie spowrotem na plecy.Otworzyłam oczy i na niego spojrzałam. Siedział na krześle obok stołu z zaniepokojoną miną. Wyraźnie widziałam, że miał coś jeszcze do powiedzenia, ale się wahał.
-Co chcesz powiedzieć? - wychrypiałam.
Mężczyzna poruszył się niespokojnie na krześle i na mnie spojrzał. Otworzył usta chcąc coś powiedzieć, ale jakby zrezygnował. Po chwili jednak wyjął coś ze swojej kieszeni. Wystawił rękę w moją stronę pokazując mi wisiorek, który dostałam od Thorsa.
-To jest kawałek ołowiu z wyspy, która już nie istnieje. Skąd to masz? Czy pochodzisz z tamtąd? - zapytał.
W jego głosie było słychać nutkę smutku, ale także strachu. Uśmiechnęłam się smutno.
-To należy do mojego przyjaciela. Podarował mi go przy naszym ostatnim spotkaniu. - powiedziałam wpatrując się w metalowy sufit.
-Nie żyje? - bardziej stwierdził niż zapytał.
Zdziwiłam się lekko, że się domyślał. A może coś o tym wiedział?
-Właśnie umiera. A ja razem z nim. Czuję wszystko co on.
Law wstał. Spojrzałam na niego. Jego wyraz twarzy wyrażał dużo emocji.
-Mam teraz bardzo dużo pytań Sora. - skrzyżował ręce na piersi patrząc na moją twarz z góry.
-Znasz historie wyspy Flevance?
-Tak. - odpowiedział bez zastanowienia na co również się zdziwiłam.
-Z tamtąd miał swoje korzenie, mieszkali tam jego, o ile się nie mylę, dziadkowie. Ołowiana choroba właśnie go wykańcza.
-Ale powiedz mi dlaczego, również ty umierasz? Masz dokładne objawy tej choroby, nawet białe plamy na ciele.
-Skąd wiesz jak wygląda ta choroba? - Zapytałam zdziwiona.
-Odpowiedz mi. - powiedział twardo.
-Jego moc diabelskiego owocu to wiatr, typ logii.
-Myślałem, że to twój owoc. - zdziwił się.
-Mój, to owoc kopiowania. Skopiowałam jego moc. I przez to właśnie wiem, że umiera. I myślę że umieram z nim. - wyznałam.
-W takim razie wycofaj to. Wolisz umrzeć czy nie mieć mocy? Przecież chyba możesz skopiować inną?
-Mogę. Ale nie mogę cofnąć mojej mocy.
-To skopiuj moją i wszystko będzie dobrze. - powiedział oczywistą oczywistość.
Jednak ja się wahałam. Nie odpowiedziałam mu.
-Na co czekasz? Zrób to. - przybliżył się do mnie i wziął moją rękę w swoją.
-Nie mogę.
-Chcesz umrzeć Sora? - zapytał, tym razem tracąc już cierpliwość.
CZYTASZ
|Odnaleźć Swoje Szczęście| One Piece
Fiksi Penggemar-Sora... Już zawsze będę przy tobie. (...) Obiecaj mi, że nie ważne co, będziesz nadal żyć beze mnie. *** -Idę do ciebie Ace. - powiedziałam zamykając oczy z których popłynęły łzy. -Nigdzie nie idziesz idiotko! *** W życiu Sory wydarzyło się wiele...