Walka trwała dalej, tyle że Sanji i Joker byli powietrzu, przez co nie miałam jak pomóc, więc wylądowałam na statku. Nie chciałam jeszcze żeby Doflamingo się dowiedział, że skopiowałam jego moc, bo później będzie mogła się przydać jako element zaskoczenia, a chciałam go wykorzystać w odpowiednim momencie. Odwróciłam wzrok na mojego kapitana. Cały czas czekał w gotowości, więc póki co mogłam odsapnąć.
Zastanowiłam się co będzie dalej. Najlepszą możliwością było odpłynięcie z Cezarem na Zou. Jednak nie wszyscy byli w komplecie co utrudniało sprawę. Słomkowi będą musieli się rozdzielić.
Nagle wszyscy krzyknęli. Spojrzałam w górę. Sanji został unieruchomiony nićmi, a Doflamingo już szykował śmiercionośny atak. Szybko reagując posłałam niewidzialne nici w stronę Jokera i odciągnęłam go w tył, aby jego atak nie dosięgnął Czarnonogiego. Równie szybko zareagował Law teleportując napastnika jak najdalej od nas i pojawił się na statku razem z Cezarem. Mieliśmy mało czasu zanim znowu zostaniemy zaatakowani.
-Czarnonogi, jak wam idzie niszczenie fabryki? - zapytał Law.
-Znamy już jej położenie, ale Franky powiedział, że jej zniszczenie nie będzie takie proste.
-Co z tatkiem i Kanjuro? Czy wszystko u nich w porządku? - zapytał Momonosuke ciągnąć Sanji'ego za nogawkę.
-Momonosuke... - popatrzył na niego smutno.
-Podobno samuraj jest w fabryce, będzie uratowany przy okazji. - powiedział.-Potrzebujemy więcej czasu. - prychnął zdenerwowany Law.
-Hej czy to moje serce?! Trzymałeś je cały czas w kajucie?! - spytał Cezar wskazując na narząd w dłoni Lawa.
-To należy do mnie. Twoje miałem cały czas przy sobie. - odpowiedział Law i wyjął serce Cezara ze swojej piersi zamieniając na to w jego dłoni i rzucił na ziemię narząd naukowca.
-Szlag, więc ukryłeś je w swoim ciele?! - zaskomlał odzyskują w końcu swoją własność.
-Wciąż nie mogę się nadziwić, jak ciągle żąglujesz cudzymi sercami Law. - westchnęłam.
-Twoim też mogę zacząć. - Law zdobył się na żart posyłając mi dwuznaczne spojrzenie.
-To nie czas na takie rzeczy głąbie! - krzyknęłam lekko zarumieniona, trącając go w ramię i zwróciłam się do reszty ludzi na pokładzie.
Oni również byli czerwoni, zapewne przypominając sobie dzisiejszy poranek. Westchnęłam i spróbowałam się kupić na teraźniejszej sytuacji.
-Słuchajcie słomkowi, zabierzcie Cezara i zmywajcie się stąd. - powiedziałam.
-Ale gdzie? - spytała Nami.
-Na Zou. - odpowiedział Law.
-Zou?
-Dostałaś odemnie kartę vivre, która was tam zaprowadzi.
-Mamy udać się na kolejną wyspę? A cóż Panem Luffym i resztą załogi? - spytał Brook.
-Na tej wyspie pozostało nam już tylko zniszczenie fabryki. Wkrótce was dogonimy.
-Nie ma mowy, zaczekamy na resztę! Nie możemy odpłynąć bez kapitana! Nie bez powodu nazywają nas Słomkowymi Kapeluszami! - powiedziała Nami nie chcąc na to przystać.
Nagle wokół wszystko zadrżało. A nad nami pojawił się cień. Spojrzeliśmy wszyscy w górę i niektórzy krzyknęli ze strachu. Nad nami unosił się statek marynarki. To zapewne była moc tego admirała. Z drugiej strony, coraz bliżej nas znajdował się Doflamingo. Byliśmy w potrzasku.
CZYTASZ
|Odnaleźć Swoje Szczęście| One Piece
Fanfiction-Sora... Już zawsze będę przy tobie. (...) Obiecaj mi, że nie ważne co, będziesz nadal żyć beze mnie. *** -Idę do ciebie Ace. - powiedziałam zamykając oczy z których popłynęły łzy. -Nigdzie nie idziesz idiotko! *** W życiu Sory wydarzyło się wiele...