Kiedy chroni cię przed zboczeńcem - cz.1

3.8K 154 105
                                    

Jechałaś do kina na jakąś nową bajkę. Mimo swojego wieku nadal je kochałaś. A gdy usłyszałaś, że wydali jakąś nową, nie mogłaś się opanować z radości. W czasie jazdy autobusem spotkałaś swojego najbliższego przyjaciela. Jak się okazało, on też jechał do galerii, więc postanowiliście, że odprowadzi cię na seans, a dalej załatwi swoje sprawy.
Jak się okazało, kupiłaś dobry bilet, tylko że nie do tej galerii co trzeba. Wyszło na to, że razem szwędaliście się po galerii. Gdy on poszedł do sklepu sportowego coś zobaczyć, ty zostałaś przed drzwiami i przeglądałaś telefon. Niestety spodobałaś się jakiemuś gościowi, który wziął sobie za cel poderwanie ciebie.


Hinata Shōyo

- Proszę, niech pan sobie pójdzie.

- Ta, a może raczej nie? Słuchaj, pójdziemy sobie tylko na małą kawkę i nic ci nie będzie. - chciał cię objąć ramieniem i zacząć kierować w stronę wcześniej wspomnianej kawiarni, ale ktoś mu przeszkodził.

- Co pan wyprawia? - usłyszałaś znajomy głos Shōyo, wychodzącego ze sklepu z parą butów w ręce.

- Odejdź smarku, bo jeszcze twoich starych przywołasz.

- Lepiej będzie, jeśli pan odejdzie od [imię]-chan - Hinata podszedł do gościa z nietypowym dla niego wyrazem twarzy. Jego oczy, mimo że naturalnie były brązowe, wydawały się zimne niczym stal. Szedł spokojnie, ale jakby z aurą demona za sobą. Takie spojrzenie widziałaś tylko raz na meczu, ale nawet teraz przeszły cię ciarki.

Mężczyzna po prostu stał, jakby próbując z lekkim strachem zrozumieć, skąd nagle rudy dzieciak stał się tak dziwnie straszny.

- Tak? A co ty mi niby zrobisz kurduplu?! Naskarżysz na mnie komuś? - powiedział gościu z odczuwalnym gniewem i zaniepokojeniem w głosie. Hinata podszedł trochę szybciej i nagle, dynamicznie się zatrzymał tuż przed nim.

- Nie, ale potrafię skakać!

Tą linią rozwalił swoją straszną formę i kompletnie zdezorientował i ciebie, i mężczyznę. Przez to, że powiedział to dość głośno, zwrócił na was uwagę przechodzących ludzi, którzy równie jak wy, nie rozumieli sytuacji. Widząc to, że wszyscy skierowali na nas swoją uwagę, gościu wybełkotał coś pod nosem i zirytowany szybko poszedł w kierunku wyjścia. Oboje uśmiechnęliście się z ulgą.

- Chodź [imię]- chan, zgłodniałem trochę.


Kageyama Tobio

- Nie daj się prosić laleczko. No chodź, przecież widzę, że jesteś sama.

- Nie, nigdzie nie pójdę i radzę się panu odwalić.

- Oho, co tak ostro? Przecież nic jeszcze nie zrobiłem - położył rękę na twoim ramieniu.

- Ej, koleś! Czego ty chcesz?! - usłyszałaś Tobio, idącego gniewnie w waszą stronę. - Nie usłyszałeś, że masz się odwalić? Słyszałeś o czymś takim jak przestrzeń osobista? - zdjął jego rękę z twojego ramienia i stanął przed tobą, by cię osłonić.

- Po co te nerwy, my sobie tylko rozmawialiśmy. - ruszał rękami w obronnym geście, ale Kageyama kontynuował.

- Tak?! To czemu zachowujesz się jak głuchy debil? Powtórzę jeszcze raz - tu już nie krzyczał. Mówił za to tonem ostrzegawczym i pełnym grozy. - Odwal się jak prosiła, bo inaczej to sobie załatwimy.

Mężczyzna spojrzał na pompkę do piłek, która wyglądała jak wielka metalowa strzykawka i taśmę, którą Kageyama trzymał w ręku. Odwrócił się tylko i poszedł dalej wgłąb galerii. Kageyama nadal śledził go wzrokiem.

Haikyuu!! scenariuszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz