Rozdział 7 - „Przyjaciele"

107 3 0
                                    

Przetarłam twarz dłonią i westchnęłam bezsilnie, siadając na swoim, nad ranem dokładnie zaścielonym łóżku. Nadal nie dochodziło do mnie to, co miało miejsce niemal godzinę temu i byłam, nieco oniemiała, jednak starałam się dać sobie z tym radę. Zresztą jak zwykle, gdyż nie mogłam być na ten moment słaba i krucha, jak przez ostatnie trzy lata. Nie, gdy moje poniekąd drugie życie do mnie powracało, a na szali leżało naprawdę wiele. I właśnie najwięcej zależało ode mnie i mojego postępowania.

Wiedziałam, że odmówienie P było srogim błędem, jednak wiedziałam też, że akceptacja jego oferty nie wchodziła w grę, ponieważ układy z nim nie należały bowiem do najlepszych. Miały drugie dno, a konsekwencje, które wtedy nieświadomie pociągałam, były zdecydowanie jednymi z najgorszych rzeczy w moim życiu. Ponieważ straciłam i przede wszystkim siebie.

Zacisnęłam szczękę i złożyłam samej sobie samej obietnicę, która jasno mówiła, że nie wrócę do pracy dla P. Nie widziałam nawet takowej opcji, ponieważ dla mnie ona nawet nie istniała. Głównie dlatego, że nie chciałam przechodzić przez to samo po raz kolejny i żeby nie utracić ostatnich kawałków mojej obolałej duszy. Ponieważ większość puzzli w układance mojego umysłu została mi brutalnie wyrwanych, a obrazek, który tworzyły ostatnie, pojedyncze elementy, choć wybrakowany, wciąż jakiś był i nie chciałam, aby całkowicie zniknął.

Chciałam być, chociaż jakimś obrazkiem, gdyż jego brak byłby jedynie pustym miejscem w społeczeństwie, które wolne wyrządzałoby więcej szkód niż, gdyby było zajęte.

Jednak mimo mojego samopoczucia bardziej naprzód brałam bezpieczeństwo bliskich mi osób i to właśnie był ten czas, gdy musiałam poskładać się do kupy i odnowić stare przyjaźnie. Nie chciałam tego robić, głównie ze względu na salwę złych wspomnień, jednak przyjaciele wciąż byli przyjaciółmi, a tęsknota za nimi niemal rozrywała strzępki mojego serca.

Kończąc analizę i starając się wyrzucić myśli z mojej głowy, chwyciłam za swoją komórkę i wystukałam ciąg liczb, które znałam na pamięć. Przyłożyłam słuchawkę do ucha i z zaciśniętymi w wąską linię wargami, cierpliwie czekałam. Charakterystyczne pikanie echem odbijało się w mojej głowie, a mój oddech delikatnie zwolnił, stawiając na płucach kolejny ciężar.

— Halo — usłyszałam głos mężczyzny, który przywrócił mnie do pionu i pozwolił ponownie zaczerpnąć powietrza.

— Musimy się spotkać — odparłam zwięźle.

Westchnął cicho, a w słuchawce na chwilę nastała cisza.

— O 23:00, tam, gdzie zawsze — postanowiłam i przełknęłam niewidzialną gulę w gardle, czując delikatne spięcie wszystkich mięśni.

— Dobrze — zaczął. — Do zobaczenia, T.

— Do zobaczenia.

Rozłączyłam się i przetarłam twarz dłonią, następnie opierając łokcie o kolana. To zdecydowanie nie była najlepsza konwersacja w moim życiu, jednak wiedziałam, że kiedyś musiała się odbyć. Nie widziałam sensu w zwlekaniu, gdyż sami prędzej, czy później by się dowiedzieli i wtedy to nie ja rozpoczynałabym rozmowę i to nie ja bym podkulała pod nimi ogon. Jednak to poniekąd im się należało, ponieważ w końcu zniknęłam praktycznie bez słowa i niemal każda próba tłumaczenia się, byłaby żałosna. Nie lubiłam się tłumaczyć na siłę i robić z siebie ofiary i właśnie dlatego wolałam omówić z nimi sytuację i powiedzieć, jak było. Bez zbędnego płaszczenia się przed nimi i motywów, które robiłyby ze mnie tą „biedną". Miałam jedynie w zamiarze sprostować tę sytuację i nic poza tym. Nie liczyłam na przebaczenie, a pomoc w rozwiązaniu sprawy.

Chociaż może chodziło o coś jeszcze, jednak nie chciałam przyznać tego nawet sama przed sobą.

Po dosłownie chwili usłyszałam dzwonek własnego telefonu, który wciąż trzymałam w dłoni i ze zdumieniem zerknęłam na ekran. Jednak uleciało ono ze mnie równie szybko, jak się pojawiło, gdy osobą, która dzwoniła, okazał się Danny.

Zapadnia Przeszłości [Poprawa]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz