Maraton 3/3
Rozdział 18+. Tak tylko ostrzegam.
Otworzyłam ociężałe, spuchnięte powieki, przecierając twarz dłonią. Moja skacowana głowa pulsowała niemiłosiernie, a ktoś w okolicy, jak na złość postanowił kosić trawę. Zacisnęłam delikatnie szczękę i przeciągnęłam się na kanapie, na której dzisiaj zasnęłam razem z Hunterem. Wstałam z oporem i, poprawiając czarny podkoszulek mężczyzny, który sięgał mi za tyłek, skierowałam się do kuchni. Wyjęłam szklankę z szafki, a następnie odkręciłam kran, napełniając szkło wodą. Zawartość wypiłam jednym haustem, od razu czując mniejszą suchość w gardle.
Oparłam się dłońmi o wyspę, nachylając się lekko. Mimowolnie na moje usta wkradł się nikły uśmiech na wspomnienie naszego mini maratonu filmowego.
W zasadzie, nie działo się nic szczególnie wybitnego. Myślę, że po prostu brakowało mi takich zwykłych dni, gdzie nic się nie liczy. Momentu chwilowego oderwania się od wszystkiego i codziennych myśli, które jedynie mnie niszczyły. A mężczyzna mi to zdecydowanie umożliwił. Niby rozłożenie się na kanapie i oglądanie filmu, wcześniej nieco się przekomarzając, było praktycznie niczym. Zwykłe jedzenie kisielu i leżenie pod kocem, wydawało mi się wręcz absurdalnie zwyczajne.
Choć to były drobne, praktycznie nic nie znaczące rzeczy, w duchu naprawdę czułam się lepiej. Miałam dość śmierci, P i całej reszty myśli, które nawiedzały mnie codziennie.
Chciałam, żeby tak już pozostało.
Wiedziałam, że moje życie już nigdy nie wróci do pierwotnej formy i po prostu nie będzie takie samo, choć naprawdę bym chciała. Po każdym głębokim nacięciu pozostawały blizny i nic nie było wstanie ich zamazać. To tak jakby porwać kartkę papieru i spróbować ją złożyć z powrotem. Nigdy nie wróci do pierwotnej wersji i tak samo było z ludźmi. Może to było naszą wadą, jednak pamiętaliśmy. W naszej głowie pozostawały te najgorsze rzeczy i przypominaliśmy je sobie nawet w tych najlepszych momentach. Nie od dziś było wiadomo, że te złe urywki z naszego życia, miały znacznie większą wagę niż te lepsze. W naszej naturze było skupiać się na negatywach, gdzie pozytywy wydawały się szybciej zamazywać i odchodzić w zapomnienie.
Poczułam jak mężczyzna o znajomych perfumach, owija swoje ramiona wokół mojej talii, a głowę chowa w zagłębieniu mojej szyi.
– Jak się spało? – szepnął, łaskocząc oddechem moją wrażliwą skórę, na co moje ciało zareagowało gorącym dreszczem, przechodzącym wzdłuż kręgosłupa. W odpowiedzi odwróciłam się do mężczyzny z uśmiechem, błąkającym się na ustach.
– Dobrze, ale główka boli. – Skrzywiłam się i położyłam dłonie na jego ramiona, podczas gdy jego cały czas spoczywały na mojej talii.
– Kacyk męczy, co? – Uśmiechnął się kpiąco, a ja wywróciłam jedynie oczami, parskając.
– Bywało gorzej – westchnęłam, zakładając niesforne pasemko moich włosów za ucho. – Będę się już zbierać – dodałam, lustrując jego twarz spojrzeniem.
– Odwieźć cię? – Spytał, a ja jedynie skinęłam głową. – To idź się już się ogarniaj, mam jeszcze parę spraw do załatwienia – oznajmił, odsuwając się ode mnie na długość ramienia. Zerknęłam na niego przelotnie, widząc, że on sam już jest gotowy. Potem zlustrowałam spojrzeniem siebie. Wyglądałam jak gówno, paradując tylko w jego koszulce i bieliźnie wraz ze skarpetkami.
Odpowiedziałam tylko ciche „OK" i pospiesznie zaczęłam ubierać się w swoje wczorajsze ubrania pod czujnym okiem Huntera. Odwróciłam się do niego, zakładając podkoszulek, a następnie bluzę Danny'ego.
CZYTASZ
Zapadnia Przeszłości [Poprawa]
Misteri / Thriller[Korekta, poprawione rozdziały mają swoje tytuły] Życie Tracy Lee powoli zaczynało przypominać jeden, wielki schemat. Pragnęła jedynie zaznać upragnionego spokoju, lecz zakończyło się to dla niej trwaniem w miejscu, wraz ze swoją paroletnią chorobą...