Rozdział 16 - „Trzeźwość umysłu"

63 2 1
                                    

Przymrużyłam oczy, upewniając się jeszcze raz, czy osoba stojąca naprzeciwko mnie była prawdziwa. I nie myliłam się; doskonale znałam te rysy twarzy.

Zacisnęłam szczękę, przełykając gulę w gardle. Nie chciałam, żeby po raz kolejny pochłonęły mnie emocje. Czas na to miał nadejść później, a w tym momencie musiałam się skupić maksymalnie na wykonaniu zadania i nie patrzeć na mężczyznę jak na przyjaciela, ale jak na przeciwnika, który był na mojej drodze do zdobycia zaufania Starego oraz jego ludzi. Musiałam sprawić się jak najlepiej i nikt ani nic nie mógł mi w tym przeszkodzić.

— Co ty tutaj robisz? — zapytał tak, żebym tylko ja go słyszała.

— Pogadamy później — odparłam ze spokojem, którego nawet ja bym się po sobie nie spodziewała.

Chłopak jednak był na tyle zaskoczony moją obecnością, że gdy Stary nakazał nam zacząć, w ogóle nie zareagował, więc nie myśląc wiele, wymierzyłam mu pierwszy cios prosto w szczękę.

Mężczyzna zatoczył się nieco do tyłu, lecz przypomniał sobie w końcu, co mieliśmy robić. Zdenerwowanie z nutką skupienia ponownie powróciło na jego twarz, a garda nie była już aż tak opuszczona.

Jednakże wkurzony umysł zawsze był dość wąskim umysłem i pod tym względem miałam zdecydowaną przewagę. Jego linia obrony miała widoczne luki, a po jego oczach mogłam stanowczo stwierdzić, że skupi się na ataku, olewając równie ważną obronę.

Nie myliłam się; tuż po chwili wyruszył na mnie z siłą byka. Po kolei wymierzał ciosy w moją stronę; były silne, lecz dość losowe. Byłam w stanie wybronić znaczną część z nich, skupiając się na tym, by nie dostać w głowę i żebra. To był mój słaby punkt, a on o tym doskonale wiedział.

Musiałam zdecydowanie coś wymyśleć, gdyż nie mogłam zostać długo w samej obronie. Może i nie skupiał się za bardzo na tym, co robi, lecz nadal mężczyzna był silniejszy, a moje przedramiona nie mogły wytrzymać więcej ciosów. Powoli byłam już na samym krańcu ringu, co nie działało na moją korzyść. Sprowadzenie go do miejsca, gdzie miałby całkowitą przewagę, byłoby z mojej strony czystą głupotą.

Uniknęłam kolejnego ciosu, żeby z prawego łokcia w końcu wycelować w jego skroń. Ten sparing nie miał zasad, więc zamierzałam to wykorzystać, oczywiście go nie zabijając, gdyż to było jedyne, czego musiałam się trzymać i przestrzegać.

Mężczyzna zatoczył się nieco do tyłu. Ogłuszyło go to, a ja korzystając z okazji z lewego prostego uderzyłam go prosto w gardło. Nie użyłam do tego wiele siły, gdyż wiedziałam, że musiałam je oszczędzać, a samo miejsce, w które wyprowadziłam cios sprawi, że mężczyzna zacznie się krztusić.

Po raz kolejny się nie myliłam, gdyż padł przede mną na kolana jak każdy z nich.

Jednak, gdy chciałam go kopnąć z półobrotu w głowę, nie spodziewałam się, że wybroni mój cios, łapiąc mnie za łydkę w taki sposób, że z hukiem opadłam na ziemię. Syknęłam pod nosem, lecz to nie był koniec ani dla mnie ani dla niego.

Gdy chciał usiąść na moich biodrach, wykańczając mnie, uniosłam je zrzucając go całkowicie z siebie. Oboje chcieliśmy wygrać, lecz o moim zwycięstwie zadecydowało w końcu trójkątne duszenie, które załączyłam na samym końcu.

— Koniec! — krzyknął Stary. — Bo go zabijesz, do cholery!

Momentalnie puściłam mężczyznę, wstając i otrzepując swoje spodnie. Gdzieś za sobą słyszałam kasłanie, gdy wychodziłam z ringu, lecz szczerze mówiąc nie obchodziło mnie to. Nawet jeśli nie był zdrajcą i robił to całkowicie dla pieniędzy, nie powinien tutaj być. Był wmieszany w naprawdę wiele gówien, jednak zawsze trzymaliśmy się razem. Nie ważne jak źle było; zawsze wszyscy nawzajem wyciągaliśmy się nawet z największego bagna.

Zapadnia Przeszłości [Poprawa]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz