Rozdział 25

68 3 11
                                    

Powoli próbowałam przywrócić się do rzeczywistości i otworzyć sklejone powieki. Jednak nie czekała mnie zbyt miła pobudka, bo po dosłownie paru sekundach jedna z chmur odsłoniła słońce w efekcie mnie rażąc. Dodatkowo chciałam wstać, ale uniemożliwiła mi to czyjaś ręka. Spojrzałam spod rzęs na Danny'ego, który spokojnie spał w najlepsze. Może i powinnam się zachwycać, jak to on pięknie nie wygląda o poranku, ale po prostu się nie dało. Miał praktycznie włożoną pięść do ust, śliniąc ją. Nie mogłam powstrzymać śmiechu, który chciałam zatuszować, ale na marne, bo parsknęłam na tyle głośno, żeby go obudzić.

- Co się dzieje? – Wstał nagle, przecierając ręką twarz. Uśmiechnęłam się lekko, widząc jego lekko opuchnięte od spania oczy i wystraszoną minę.

- Nic. Mógłbyś zdjąć ze mnie rękę? – zapytałam, trącając jego owijającą mnie w talii część ciała łokciem.

- I tylko dlatego mnie budzisz? Chodź spać dalej – mruknął, ponownie przyciągając mnie do siebie, na co wywróciłam oczami.

- Jeśli mnie nie puścisz to się zsikam – skłamałam. Tak naprawdę nie chciało mi się iść do toalety, ale chciałam się doprowadzić do stanu używalności, wiedząc, że czeka mnie dzień chodzenia po mieszkaniach. Wolałam zacząć szybciej i później mieć to z głowy.

- Leć – pozwolił, poluźniając uścisk. – Tylko wróć, bo ci nogi z dupy powyrywam.

Kiwnęłam głową i ruszyłam w kierunku łazienki. Spojrzałam w lustro i westchnęłam, przecierając twarz rękami. Wyglądałam okropnie, ale nadal lepiej niż w piękny poranek przed festiwalem sztucznych ogni. Oczy nadal miałam lekko sine, a spojówki czerwonawe. Usta były niepokojąco spierzchnięte, a cera była odwodniona i blada. Jedynym co mnie i moją twarz o ostrych rysach ratowało, był lekki rumieniec na policzkach i nosie.

Przemyłam twarz zimną wodą i wkropiłam sobie krople do oczu, czując niewiarygodną ulgę. Pomrugałam parę razy i wzięłam się za makijaż. Korektorem przykryłam pojedyncze wypryski oraz moje wory pod oczami. Następnie poprawiłam kredką mój kształt brwi, a usta posmarowałam pomadką nawilżającą. Z naturalnie gęstymi włosami w zasadzie nie musiałam robić praktycznie nic. Rozczesałam je szczotką i lekko roztrzepałam, bo nie lubiłam mieć takich ulizanych.

Wyszłam z łazienki, patrząc po drodze na telefon. Sześć wiadomości od Nieznany i dwie od Adeline, która pytała, gdzie nocowałam. W hotelu – odpowiedziałam jej szybko, a potem spojrzałam na wiadomości od drugiej osoby.

Cześć, to ja – H.

Hunter, tak myślę. Raczej nie znam innej osoby na H. Ewentualnie fałszywe imię starego, ale on oficjalnie był dla mnie Garfieldem.

Musimy się pilnie spotkać.

Liczę na szybką odpowiedź.

Teraz.

Kiedy masz czas?

Odpisz, jak będziesz mogła.

Spojrzałam na godzinę wysłania, marszcząc brwi i usta w grymasie. Kto normalny pisze o piątej rano? Tym razem przeniosłam wzrok na aktualny czas. Dziesiąta trzydzieści osiem. Jasny gwint!

Dzisiaj ciężko, a stało się coś? – odpisałam, a na odpowiedź nie musiałam czekać długo.

Spotkajmy się jutro tam, gdzie ostatnio i o tej samej godzinie.

Nie odpowiedziałam więcej. Z jednej strony zaciekawiło mnie to, ale nie było sensu rozmawiać, zapewne o interesach, przez telefon. Rozmowy mogą być nagrywane, a wtedy będzie nieciekawie. Nie bez powodu mafiosi ograniczają alkohol, aby nie mówić zbyt dużo, a dodatkowo przecież jest omerta.

Zapadnia Przeszłości [Poprawa]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz