Rozdział 17 - ,,Witaj, Tracy"

77 2 1
                                    

Te kilka dni zleciały mi zasadniczo dość szybko; odebrałam prawo jazdy i w końcu pojawiłam się w szkole, całe szczęście nie załapując przy tym samej słabej oceny. W tym akurat podziękowania należały się Adeline, która dzielnie streszczała mi wszystko przed lekcjami.

Nigdy nie miałam raczej jakiegoś szczególnego problemu z zapamiętywaniem nowych informacji, zwłaszcza tych całkowicie nieprzydatnych, lecz ciekawy wykład przyjaciółki na temat historii, zdecydowanie ułatwiał mi zadanie. Dobre tłumaczenie jak zawsze równało się dostaniem przynajmniej czwórki z testu.

Co nie oznaczało, że byłam osobą, która często zaglądała do książek; uczyłam się szybko, lecz wręcz plułam na system i to zniechęcało mnie do wkuwania kolejnych niepotrzebnych informacji.

Jakby się przyjrzeć temu bliżej; przez całe życie jesteśmy przyzwyczajani do oceniania wszystkiego, co robimy. Co prawda rozumiałam całą tę ideę sprawdzania wiedzy, lecz od najmłodszego zostawał nam wmawiany system, który polegał na weryfikowaniu tego, co robimy. Uczy to dzieci niestety swojego rodzaju krytyki, dość często niekonstruktywnej, dając po prostu im swoiste przyzwolenie na patrzenie i mówienie głośno choćby o tym, że ktoś spartolił sprawę, nawet jeśli chodziło o najmniejszy drobiazg. Obiektywność była dobra, lecz nie ocenianie ludzi przez pryzmat drobnostek i niepowodzeń, które przecież każdemu się zdarzały. Ludzie po prostu zapominali powoli o tym, co tak właściwie ludzkie i dążyli do perfekcji, która z ideałem nie miała nic wspólnego.

Po prostu cholernie nienawidziłam tego, jak rówieśnicy patrzyli mi cały czas na ręce, patrząc, czy nie popełniam błędu, by z tego szydzić, a to zdecydowanie nie była reakcja, która powinna mieć miejsce.

— Tracy, jak myślisz; na czym polega przywiązanie? — Moja nauczycielka od filozofii wybudziła mnie z rozmyślań.

Zastanowiłam się chwilę.

— Myślę, że polega na tym, że nie chcemy odejść od pewnej osoby, bo jej poniekąd ufamy. Przede wszystkim nasza głowa jest przyzwyczajona do tego człowieka i, że jest on w naszym życiu. Nie chcemy dać odejść takiej osobie, ponieważ czujemy z tej relacji podświadomie jakąś korzyść, do której się przyzwyczailiśmy — odparłam obojętnie.

Może brzmiało to dość pesymistycznie, lecz taka była prawda; każda relacja polegała poniekąd na wzajemnym wykorzystywaniu się, nie ważne czy w przypadku wygadywania się, wzajemnego uczenia się, czegokolwiek — to zawsze polegało na obopólnych lub jednostronnych korzyściach.

— Nie uważasz, że to po prostu serce wybiera nam człowieka, z którym chcemy żyć?

— Niekoniecznie. Uczucia są istotne, lecz serce zwykle między innymi będzie i tak zwracało uwagę na dobra, które dana osoba jest w stanie nam zapewnić. — Zacisnęłam wargi.

— Dobrze, Tracy. Dziękuję za twoją odpowiedź.

Nauczycielka już więcej nie kontynuowała tematu. Lekcja filozofii była moją ostatnią na dzisiaj, więc tuż po chwili siedziałam w samochodzie Adeline. Musiała gdzieś podjechać, a że mój dom był po drodze, postanowiła, że zapewni mi podwózkę.

I biada jej, gdyż pogoda nas dzisiaj nie rozpieszczała.

— Jak prawko? — spytała Adeline, gdy wsiadłam już do jej samochodu.

— W porządku. — Skinęłam. — Zdałam za pierwszym razem.

Przyjaciółka zaśmiała się dźwięcznie, odpalając samochód.

— Masz już jakieś autko na oku?

— Szczerze ci powiem, że nie miałam jeszcze głowy, żeby po prostu to ogarnąć. Mam odłożone pieniądze, więc myślę, że na spokojnie powinno się coś znaleźć. — Podrapałam się po brodzie, patrząc na przyjaciółkę kątem oka.

Zapadnia Przeszłości [Poprawa]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz