Rozdział 18 - „Celuj wyżej"

68 2 0
                                    

Oparłam się głową o zagłówek fotela i wetchnęłam cicho, powoli przekrzywiając głową, aby przyjrzeć się przez moment Hunterowi, który sprawnie manewrował między samochodami. Jedną dłoń pewnie ułożył na kierownicy, a drugą na skrzyni biegów. Wyglądał, jakby całkowicie się pochłonął w tym, co robił, a ja nie chciałam mu przeszkadzać swoim niepotrzebnym paplaniem. Zresztą nie przeszkadzała mi cisza, ponieważ była ona zaskakująco przyjemna; dodatkowo nawet nie wiedziałam, o czym miałabym z nim rozmawiać; nie znaliśmy się praktycznie wcale.

Zlustrowałam ponownie jego przystojną twarz i musiałam przyznać, że mrok zdecydowanie dodawał mu uroku. Jego i tak już ostre rysy twarzy były bardziej podkreślone; kości policzkowe i rozbudowana szczęka optycznie uwypuklona.

Jednak, gdy patrzyłam w jego oczy od profilu; nadal miały w sobie coś... przyciągającego. W prawie żółtych tęczówkach Huntera odbijały się wszystkie, nawet najdrobniejsze światełka, które mijaliśmy po drodze.

Może, gdyby nie łączył nas wspólny interes, to starałabym się go poderwać, ale to nie wchodziło w rachubę, gdy w grę wchodziło całe to bagno, które przyszło niespodziewanie i pchało w swoje sidła.

To miał być tylko układ.

Świat mafii i gangsterów był i jest nieodwoływalny; jeśli raz do niego wejdziesz, to już z niego nie wyjdziesz, więc nie powinno być dla mnie zaskoczeniem, że i mnie się nie udało.

Niestety niekiedy dopadało nas coś, czego już nie chcieliśmy i nie mieliśmy na to wpływu. Ta ciemniejsza strona, mimo że jej bardzo nie chciałam; pochłonęła mnie w swoją zapadnię przeszłości nieodwracalnie. Najgorsze było w tym jednak, że nie widziałam końca, spadając w nią coraz głębiej, zamiast z niej wylatywać, niczym ptak wypuszczony z klatki pełnej ciemności.

Naprawdę chciałabym żyć normalnie, ale moje życie nigdy takie nie było i nie zmierzało w kierunku, by to się zmieniło. Nadeszłam na świat jako wpadka ślepo zakochanej, naiwnej matki i cwanego, niemal nieodpowiedzialnego ojca, po którym zostały mi jedynie wspomnienia. Dorastałam w przymuszonym małżeństwie rodziców, gdzie dziecko powinno dostać miłość, troskę, ale u mnie tego nie było nigdy. Do momentu pojawienia się mojego młodszego brata, byłam tak właściwie sama, zdana na siebie, co do dzisiaj poniekąd do dzisiaj mi zostało.

Opiekowałam się nim tak bardzo, jak tylko mogłam, chciałam mu za wszelką cenę dać to, czego ja nie miałam. Chroniłam go przed całym złem tego świata i to ja byłam tą, która zabierała go z pomieszczenia, w którym rodzice na siebie krzyczeli i skakali sobie do gardeł.

Wtedy już byłam w stanie odróżnić dobro od zła, ale nie wiedziałam, że to co brał i robił ojciec, było niewłaściwe. Miałam gdzieś to, czy wciąga jakieś proszki, czy popija smakową wódkę przy mnie i bracie.

Dopiero później zdałam sobie sprawę z tego, jak niemożebnie nieodpowiednie było to, co robił.

Żyłam tak do 10 roku życia, dopóki mój ojciec nie dostał udaru, choć szczegółów nie znałam. Pewnego dnia po prostu matka przekazała mi taką informację i zasadniczo nie wiedziałam nic, oprócz wersji, którą ona mi powiedziała.

Pozostawało mi jedynie wierzyć w to, że tak było. W końcu nie widziałam go przez większość swojego życia.

Moja rodzicielka i tak czy siak uważała mnie za ignorantkę ze względu na to, jak mało przejęłam się jego śmiercią, ale jak mogłam się tym przejmować, gdy właściwie nie znałam tego człowieka?

Jedyną ignorantką w całym moim otoczeniu była ona sama, gdy po prostu zamiast izolować mnie od krzyków, jedynie się przyglądała moim sprzeczkom z ojcem.

Zapadnia Przeszłości [Poprawa]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz