Rozdział 10 - ,,Wolne?"

81 2 2
                                    

Westchnęłam cicho, obejmując zziębniętymi dłońmi parującą filiżankę z kawą.

Znajdywałam się aktualnie w małej kawiarence na samym skrawku miasta, lecz nawet lokalizacja lokalu nie zrażała tutejszych ludzi, gdyż harmider, jaki panował na sali, jedynie wzrastał na sile.

Zresztą nie mogłam się temu dziwić, gdyż kawa, jaką tutaj serwowano, była bezapelacyjnie najlepsza.

Wyjrzałam za okno, obok którego siedziałam, stwierdzając, że wszystko dookoła wyglądało po prostu zwyczajnie. Zbyt zwyczajne, jak na to, co ostatnio działo się w moim życiu. Cóż... mogłam się nawet pokusić o stwierdzenie, że moja codzienność zdecydowanie różniła się od tego, do czego zdążyłam przywyknąć.

To już nie był mój świat, a ja nie chciałam do niego wracać, choć doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że taka okoliczność kiedyś musiała nastąpić.

Powrót.

Zacisnęłam wargi w wąską linię, przeczesując spojrzeniem ludzi, którzy przechadzali się dookoła. Mogłam zdecydowanie stwierdzić, że każdy na swój sposób się różnił, lecz łączyło ich jedno; przynależenie do danych grup społecznych.

Zwykle za młodu dziewczynki chcą zostać modelkami bądź księżniczkami, natomiast chłopcy strażakami lub policjantami, którzy pragnęli ratować świat przed złem. I to bowiem łączyło pewne grupy dzieci ze sobą, ponieważ one po prostu wiedzą, gdzie chcą być i gdzie przynależeć, choć zwykle to nie dochodzi do skutku.

Adeline od zawsze marzyła o byciu lekarzem, natomiast Danny o informatyce. Niestety ja nie byłam w żadnej z tych grup, gdyż najzwyczajniej nie widziałam się zupełnie nigdzie. Nie widziałam nigdzie większego sensu; w żadnym zawodzie bądź pozycji.

Oderwałam się na chwilę od rozmyślania i wyjęłam z torebki książkę, rozkładając ją na zaznaczonej ostatnio stronie.

Dotknęłam delikatnie kartki, czując pod palcami przyjemną szorstkość papieru, na co uśmiechnęłam się mimowolnie. Choć co prawda czytałam stosunkowo mało, śmiało mogłam przyznać sama przed sobą, że lubiłam te chwile dla siebie, gdy czytając, mogłam się całkowicie wyciszyć i przestać myśleć o wszystkim dookoła.

Nawet jeśli to była książka kryminalna, tak jak teraz, która ostatnio nie wychodziła z mojej głowy.

— Przepraszam? — Usłyszałam tuż za sobą, stwierdzając, że ten zwrot nie był skierowany do mnie, więc nie zwróciłam na niego najmniejszej uwagi. — Wolne?

Przerzuciłam mimowolnie wzrok z książki na młodą, niebieskowłosą kobietę, która patrzyła się prosto na mnie.

Zważając na to, że jak zdążyłam szybko zauważyć; sala była pełna i oprócz mojego stolika, nie było w ogóle miejsca, skinęłam jedynie głową, nie chcąc wchodzić w kolejny zbędny dialog. Dziewczyna zasiadła na miejscu naprzeciwko.

Nie zwracając na nią więcej uwagi, powróciłam do czytania. Jednak po chwili zdekoncentrował mnie nieco zapach słodkiej, karmelowej latte, którą postawił przed niebieskowłosą kelner.

Wiedząc, że już nic z tego nie wyjdzie, zamknęłam książkę, odznaczając ostatnią przeczytaną stronę zakładką i upiłam łyk jeszcze ciepłej czarnej kawy.

Wyjrzałam za okno, zauważając, że na dworze zaczęło kropić i w myślach przeklęłam, mając nadzieję, że nie rozpada się już na dobre.

— Czytałam jakiś czas temu tę książkę. Jest wyjątkowo... dobra — powiedziała dziewczyna, na co automatycznie przerzuciłam spojrzenie na nią, marszcząc brwi.

A ona była wyjątkowo... komunikatywna, a przez to irytująca.

— Carmilla — przedstawiła się, uśmiechając się serdecznie.

Skinęłam.

— Tracy.

— Osobiście uwielbiam przemiany bohaterów wraz z progresem książki. A więzienie często ich nieodwracalnie zmienia — rzekła, upijając łyk kawy.

Wyjątkowo dzisiaj nie miałam ochoty na rozmowy, jednak coś sprawiło, że odpowiedziałam:

— Lecz tej konkretnej pozycji trzeba przyznać, że ta główna bohaterka inteligentna była tuż przed tym, nawet, pomimo że przez taki błąd trafiła tam, gdzie się znajdywała.

Uśmiechnęła się po raz kolejny.

— To prawda, lecz także i naiwna. Nie od dziś wiadomo, że to właśnie to prowadzi do wielu nieszczęść. — Uniosła kącik ust.

Skinęłam, nie mając ochoty na dalszą rozmowę, lecz ona chyba nie miała zamiaru zakończyć tej rozmowy tak szybko.

— Cóż, najważniejsze to uczyć się na własnych błędach, prawda? — Zerknęła na mnie spod byka.

Po raz kolejny skinęłam, unosząc przy tym delikatnie brew.

Po chwili naszą, z pewnością jednostronną rozmowę przerwały wibracje jej telefonu. Był odwrócony ekranem do dołu, więc nie byłam w stanie dojrzeć, kto chciał się z nią skontaktować, choć nie ukrywałam, że mnie to nie obchodziło.

Gdy zakończyła rozmowę, spytałam jedynie:

— Chłopak?

— Dziewczyna. — Uśmiechnęła się, ukazując dołeczki w policzkach. — Potrzebuje mojej pomocy na studiach, ponieważ niedawno byłam na tym samym kierunku i cały czas zasypuje mnie telefonami — zaśmiała się.

Mimowolnie na moje usta także wpadł delikatny uśmiech.

— Będę się już zbierała — oznajmiła, zakładając torebkę na ramię. — Dziękuję za rozmowę, Tracy.

— Powodzenia — mruknęłam jedynie, zadowolona z tego, że będę mogła powrócić do swojej lektury.

**

Gdy dopiłam swoją kawę i ubrałam czarny, niczym heban płaszcz, od razu ruszyłam w kierunku stacji metra, chowając dłonie w kieszenie.

Na zewnątrz, jak na kwiecień w Utah było dość chłodno; przez deszcz, który niedawno spadł, w powietrzu unosiła się chłodna wilgoć i przyjemny, charakterystyczny zapach, połączony ze spalinami.

Gdy weszłam już do metra i zasiadłam na jednym z miejsc, włożyłam słuchawki do uszu, starając się nie zwracać uwagi na kolejne płaczące dziecko, które co jakiś czas mnie szturchało.

Należałam do ludzi niebywale cierpliwych, choć nic nie irytowało mnie tak, jak matki niepotrafiące uspokoić swojego bąbelka. Jednak w pewnym momencie nawet i moje stalowe nerwy nie wytrzymały i starając się brzmieć jak najspokojniej, rzekłam:

— Mogłaby pani nieco uspokoić swoje dziecko?

Kobieta spojrzała się na mnie z oburzeniem.

— Staram się, nie widać? — burknęła. — Zresztą nic takiego nie robi.

Tak, tylko przed chwilą dostałam od niego w twarz. Z pewnością jest grzeczne i nic nie robi.

Przewróciłam jedynie oczami na komentarz matki dziecka, stwierdzając, że nie ma sensu z nią dyskutować. Z mądrymi się nie dyskutuje, a z głupimi tym bardziej. Zwłaszcza że wysiadałam na następnej stacji.

Na co czekałam od początku tej diabelnej podróży...

Przy moim wyjściu jedynie rzuciła mi kolejne oburzone spojrzenie, lecz nie zwróciłam na to większej uwagi i udałam się na upragnionego papierosa.

Zaciągnęłam się mocno, pocierając palcami skronie.

Zmęczenie dopadło mnie niemal natychmiast. Byłam już nieco wykończona tym wszystkim, lecz musiałam także zdawać sobie sprawę z tego, że to był dopiero początek góry lodowej.

I miałam nadzieję, że koniec nadejdzie w miarę szybko i bezboleśnie.

**

Wikistrzalaxx

Zapadnia Przeszłości [Poprawa]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz