Rozdział 15 - „Masz jeszcze dwie kulki"

74 2 2
                                    

Po raz kolejny czułam, że spadam. Przestrzeń dookoła mnie była szara, wręcz nie wyraźna, pomimo że gdzieniegdzie przebijały się czarne cienie, które wywoływały we mnie dreszcze nasycone paraliżującym strachem.

Słyszałam krzyki, niesamowicie skrzeczące, piskliwe, które nie miały końca. Skronie pulsowały mi z bólu, który był kompletnie nie do wytrzymania. Żołądek zamienił się w bolesny supeł, sprawiający okropne mdłości.

Gdy po chwili poczułam mocny uścisk w talii, myślałam, że się duszę. Chciałam kaszleć, lecz nie mogłam, jakbym dostała kompletnego bezdechu.

Raptem przez mój kręgosłup przeszła fala tak wielkiego bólu, że już nie mogłam tłamsić w sobie krzyku. Zdzierałam sobie gardło niemal do krwi, choć było to tak strasznie odległe, takie nierzeczywiste. Wszystko dochodziło do mnie, niczym przez mgłę, lecz ból sprawiał, że czułam, że żyję, choć każdego dnia błagałam, aby zniknął.

Zalała mnie kompletna ciemność. Znowu znalazłam się w tym przeklętym miejscu. Po raz kolejny leżałam na umorusanym moją krwią stole operacyjnym, a łańcuchy obcierały moje kończyny oraz talię.

Poprzez zalewający mnie mrok, zdążyłam zauważyć jedynie postać, która sprawiała, że każdego dnia jedynie odliczałam dni do mojej upragnionej śmierci.

Zobaczyłam mojego kata.

Uśmiechnął się szeroko, tuż przed moją twarzą. Lecz nie było w tym geście choćby krzty ciepła; było jedynie zimno i mrożący krew w żyłach sadyzm.

Tak okropnie się bałam, tak bardzo chciałam, żeby ten pierdolony koszmar się już skończył, lecz on nie miał końca; w porównaniu do nadziei, która już dawno umarła razem z moją duszą...

— Spokojnie, słoneczko, nie zaboli cię nawet na chwilę — zapewnił.

Kłamał. Zawsze bolało, pomimo tego, że podawali mi jakiś narkotyk, którego chciałam z upływem czasu coraz więcej. Sama myśl o nim jako jedyna sprawiała mi w tym miejscu ekscytację.

Mężczyzna wyciągnął strzykawkę i wsunął mi igłę w szyję. Nawet nie próbowałam się już wyrywać; sama chciałam, żeby mi to podawał. Po tym wszystko było takie przyjemne i nijakie. Nie czułam do końca ciała, jakbym była jedynie obserwatorem, a nie uczestnikiem. Prawie nie czułam bólu, lecz tym razem było inaczej.

Dali mi coś innego.

Momentalnie poczułam się okropnie pobudzona. Podskoczyła mi adrenalina, serce zaczęło szybciej pompować krew, a oczy się rozszerzyły. Ciało jednak pozostało sztywne. Chciałam się wyrwać za wszelką cenę, skorzystać z rozpierającej mnie energii, lecz nie mogłam. Jakby ktoś nakazał siłą mojemu ciału się w ogóle nie poruszać.

Wtedy bowiem mój kat wziął kolejną fiolkę — fioletową i zaczął polewać cieczą mój brzuch, uda i tors.

Kolejny wrzask wyszedł spomiędzy moich warg, gdy uderzyło we mnie pieczenie tak wielkie, że myślałam, że znalazłam się w samym centrum piekła.

Moim krzykom jak zwykle towarzyszył ten okropnie znienawidzony śmiech, który sprawiał, że rozpadałam się na kawałki jedynie coraz bardziej.

W pewnym momencie paraliż ustał, a moje ciało samoistnie zaczęło drżeć, sprawiając, że łańcuchy, które mnie trzymały, zaczęły obcierać moją skórę niemal do krwi.

Moje wrzaski z czasem zaczęły się załamywać, gdy powoli traciłam głos, nie mogąc wytrzymać bólu. Wreszcie więc nastała cisza. Tak bardzo błoga i upragniona, lecz niedługa.

Coś przytrzasnęło mnie do podłogi. Zimnej, szorstkiej i nieprzyjemnej. Powoli otworzyłam oczy, od razu zauważając kałużę krwi. Uniosłam spojrzenie, natrafiając od razu na jej ciało w rogu pokoju.

Zapadnia Przeszłości [Poprawa]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz