Rozdział 4 - „Ty zbrodniarzu"

163 6 0
                                    

Uśmiechnęłam się mimowolnie, gdy Adeline wręczyła mi kubek z gorącą czekoladą. Obie pognałyśmy do pokoju przyjaciółki, niemal po drodze rozlewając napoje w towarzystwie cichych śmiechów.

Nie pamiętam już dnia, w którym uśmiechałam się tak szeroko, ponieważ mimo tego, że moja znajomość z dziewczyną nie była niczym świeżym, rzadko spędzałyśmy razem czas. Głównie ze względu na to, że ona bywała na imprezach, a ja po prostu wolałam na nie, nie chodzić. Preferowałam po prostu siedzenie w domu dla bezpieczeństwa innych i przede wszystkim swojego.

— Co oglądamy? — spytała przyjaciółka, gdy odstawiła kubek na jej stoliczek przy łóżku i położyła komputer na swoich udach. — Hmm?

Zastanowiłam się chwilę, przekrzywiając głowę w bok, a następnie odpowiedziałam:

— Pierwszą część Batmana.

— Znowu?

— Jeśli masz inny pomysł, to włącz coś innego. Mnie bez różnicy. — Wzruszyłam ramionami, na co dziewczyna jedynie westchnęła, a tuż po chwili na ekranie jej komputera pojawiła się postać Mrocznego Rycerza.

Ułożyłam się wygodniej, opierając o większą poduszkę i oplotłam kubek z czekoladą dłońmi, które zdawały się lodowate. Dlatego, gdy przyłożyłam je do naczynia, skrzywiłam się nieco, czując uczucie parzenia. Po chwili jednak przyzwyczaiłam do wysokiej temperatury, a ciepło zaczęło powolnie rozlewać się po moim ciele.

Oglądałam film z takim samym zainteresowaniem, co zwykle. Najzwyczajniej po prostu lubiłam całą trylogię Batmana, w której grał Bale. Nawet, pomimo że Batman nie był moją ulubioną postacią z całego DC.

— Bruce jest taki piękny. Ma pieniądze, jest przystojny, czego mu jeszcze brakuje? — zaśmiała się przyjaciółka.

— Rodziców — burknęłam, unosząc brew.

Adeline walnęła mnie z łokcia w żebra, a następnie przeszła spojrzeniem na moją, skrzywioną w grymasie twarz.

— No wiesz ty co? — Przewróciła oczami. — Zabili ich na jego oczach, a ty sobie z tego po prostu żartujesz?

— Tak. — Wzruszyłam ramionami, unosząc kącik ust.

— Ty zbrodniarzu. — Walnęła mnie poduszką, na co zasłoniłam się odruchowo, pchając ją przedramieniem z całej siły. Dziewczyna opadła na poduszki, przy okazji przekrzywiając laptopa. — Szkoda, że ty masz oboje rodziców... — zamilkła, gdy dotarł do niej sens wypowiedzianych słów.

— Faktycznie, oboje. Szkoda tylko, że mój ojciec przewraca się pod piachem — burknęłam i spojrzałam się przed siebie obojętnie.

— Tracy... nie o to mi chodziło...

— Nie szkodzi. Tylko ci się wymsknęło. — Skinęłam, wzruszając ramionami.

Jednak nie potrafiłam opanować lekkiego ukłucia w sercu, które po chwili rozpłynęło się po całej klatce piersiowej.

— Twoja reakcja mówi co innego — rzekła, patrząc na mnie zdezorientowana.

Westchnęłam cicho i zerknęłam na nią kątem oka.

— Jest w porządku, Adeline. Musiałabym być skończoną hipokrytką, śmiejąc się z czyichś rodziców, a sama nie mieć dystansu do śmierci swojego ojca. Było, minęło.

Chyba jednak byłam skończoną hipokrytką.

— Tylko to jest bohater filmowy, a nie prawdziwy człowiek... — drążyła, a ja spojrzałam na nią twardo.

Zapadnia Przeszłości [Poprawa]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz