2.

98 7 14
                                    

Komisarz Victor Peterville czekał od kilku godzin, aż jego starszy brat się uspokoi, skończy palić papierosa za papierosem i opowie, co się wydarzyło w mieszkaniu jego męża. Jedyne co na razie mógł zrobić, to dyskretnie rzucić zaklęcie pochłaniające zapach. Dobrze wiedział, że jak Tina wyczuje w swoim gabinecie tytoń, to rozszarpie ich obu gołymi rękoma. 

- Opowiesz mi na spokojnie co się stało? - zapytał, gdy Asmodeuszowi w końcu skończyły się papierosy.

- Kurwa, sam nie wiem. Byłem na dziś umówiony z Leo. Chciałem z nim porozmawiać o rozwodzie, zaproponować korzystny dla nas obu układ.

- Ktoś wiedział, że macie się spotkać?

- Nie... chyba nie. Prosiłem, żeby zachował to w tajemnicy... Nie patrz tak na mnie, nie zamierzałem mu nic zrobić. Po prostu mam wrażenie, że zaangażowanie jego dziadka i naszej matki nie ułatwia nam porozumienia. 

- Wiesz, matka by chciała, żebyś się w końcu ustatkował. Tak jak Lewi i ja. Co dalej?

- O czternastej zjawiłem się pod jego antykwariatem, ale było zamknięte. Taka starsza kobieta z pracowni obok powiedziała, że Leo dziś nie otworzył i żebym sprawdził w jego mieszkaniu. No to tam poszedłem. Z kwadrans chyba się dobijałem do drzwi, ale nikt nie otwierał. Wiesz, nawet pomyślałem, że dzieciak zapomniał o naszym spotkaniu i się z kimś zabawia. 

- Byłoby ci to na rękę, prawda?

- A jak myślisz? Kurczę, jakby Leo mnie zdradził, to rozwód dostałbym od ręki. Na czym to ja... A, tak. W końcu spróbowałem nacisnąć klamkę. Drzwi się otworzyły, to wszedłem do środka. Było dziwnie cicho, co nawet mnie zdziwiło. W takiej okolicy to nie wychodzi się z domu bez dokładnego zamknięcia drzwi i okien. Wołałem Leo, ale nie odpowiadał. No a jak wszedłem do salonu, to znalazłem go skatowanego i nieprzytomnego. Nie myśląc długo zabrałem młodego i przeniosłem tutaj. Tina jak go zobaczyła, to od razu zabrała go na blok operacyjny. Nie wiem skąd wiedziała bez badań, że to konieczne...

- Pamiętaj, że ona ma uzdrawianie w genach. A do tego wieloletnie doświadczenie. Myślisz, że pierwszy raz miała do czynienia z takim pobiciem? A co tam się dzieje? - uwagę Victora zwróciły hałasy dobiegające z sekretariatu.

- Coś ty zrobił mojemu wnukowi? - do gabinetu wparował starszy, siwowłosy diabeł, który dopadł do Asmodeusza i zaczął go szarpać - Ty draniu, jeśli Leo umrze przez ciebie...

- Dziadku, opanuj się! - młoda, zielonowłosa kobieta próbowała odciągnąć starca od Asmodeusza. 

- Spokój! Kim państwo są?

- A pan? 

- Komisarz Victor Peterville - mężczyzna pokazał im swoją odznakę - Ponawiam pytanie. Kim państwo są?

- Leonora Rofocale, następczyni rodu Rofocale. A to mój dziadek, William Rofocale. Powiedziano nam, że mój brat trafił do szpitala w ciężkim stanie. 

- To prawda. Proszę, niech państwo usiadą, bo chciałbym z państwem porozmawiać. Bracie, może lepiej jeśli zaczekasz w sekretariacie albo na korytarzu. 

- To dobry pomysł - mruknął Asmodeusz, wstając i kierujac się do drzwi. Nim wyszedł spojrzał jeszcze na starszego diabła - Może pan sobie myśleć co chce, ale to nie ja skrzywdziłem Leo. Może i jestem draniem, ale nawet ja mam swoje granice. 

- Nie pozwolę zatuszować tej sprawy - zaczął ostro William Rofocale.

- Nikt tego nie zamierza robić - odparł spokojnie Victor - Zamierzam znaleźć sprawcę i postawić go przed sądem. Nawet jeśli okaże się, że jest nim mój rodzony brat. Choć na razie nic na to nie wskazuje. Z tego co mi wiadomo, to właśnie Asmodeusz znalazł Leo i sprowadził do szpitala. 

- Jakoś w to nie wierzę. Według mnie to jakieś kłamstwo jego książęcej mości - prychnął hrabia Rofocale - Pewnie pobił mojego wnuka, a teraz próbuje odsunąć od siebie podejrzenia.

- Dziadku, przecież to nie ma sensu. Po co miałby to robić? - westchnęła Leonora, a Victor w duchu przyznał jej racje - Przecież każdy mógł to zrobić. Pózwólmy panu komisarzowi zająć się jego pracą.

- Dziękuję pani. Pani młodszy brat...

- Starszy, panie komisarzu. Jestem młodsza od Leo o dziesięć lat.

- Dlaczego więc to pani została wyznaczona do roli przyszłej głowy rodu?

- Panie komisarzu, a jakie to ma znaczenie? - żachnął się senior rodziny.

- Dziadku, pan komisarz chyba lepiej wie, co jest ważne, a co nie. Cóż, mój brat i ojciec nie dogadują się najlepiej. Leo według mojego ojca jest... wybrakowany. 

- Co ma pani na myśli?

- Mój wnuk urodził się pozbawiony diabelskich mocy - odezwał się nestor - Eduard, mój syn, z trudem przyjął to do wiadomości. Z tego powodu ich relacje zawsze były dość chłodne, a Leo nie mógł liczyć na wsparcie ojca. A jak się okazało, że Leo jest homoseksualny, to Eduard wyrzucił go z domu, a następczynią zrobił Leonorę. Ale proszę nie podejrzewać mojego syna. On by tego nie zrobił. 

- Tak pan mówi? Ale ma pan chyba co do tego wątpliwości, bo wyczuwam nutę niepewności w pana głosie. Ale dobrze, odłóżmy to na razie na bok. Czy pan Leo przed małżeństwem z księciem Asmodeuszem był z kimś związany? Miał partnera? Kochanka?

- Nie, ostatnio nie - zastanowiła się Leonora - Przynajmniej nic mi nie wspominał. Dopiero o tym nieszczęsnym ślubie. Sporo wtedy łez wylał. 

- A wiedzą coś państwo o jego sytuacji finansowej? To pobicie mogło mieć związek na przykład z długami?

- Raczej nie... Co prawda ojciec odciął go od głównych finasów rodziny, ale co miesiąc wypłaca mu niewielką rentę. Do tego Leo ma własny antykwariat, może nie ma z tego kokosów, ale stratny też nie jest. Dodatkowo zajmuje się też renowacją antyków wszelakich. Czasem publikuje artykuły w prasie specjalistycznej, więc i z tego ma jakieś zyski. 

- Zresztą mój wnuk żyje bardzo skromnie i naprawdę nie potrzebuje wiele. Nieraz chciałem go wesprzeć finansowo, ale zawsze odmawiał. 

- To prawda. Leo nigdy nie interesował się zbijaniem majątku. To artystyczna dusza, taki trochę marzyciel. 

Dalszą rozmowę przerwało im wejście Tiny do gabinetu. Tuż za nią postępował krok w krok Asmodeusz.

- Witaj Tino - Victor przywitał się z kuzynką - To rodzina Leo Rofocale, jego dziadek i siostra. 

- Dzień dobry, miło państwa poznać. 

- Pani doktor, co z moim wnukiem? Wyjdzie z tego? 

- Miejmy taką nadzieję. Leo doznał naprawdę ciężkich obrażeń. Wstrząśnienie mózgu, pęknięcie podstawy czaszki, krwiak, połamane żebra, przebite płuco, pęknięta śledziona... Gdyby był śmiertelnikiem nie miałby żadnych szans... Dobrze się pan czuje? Może podam panu coś na uspokojenie? - Tina zaniepokoiła się stanem starszego diabła, który osunął się na fotel. 

- Nie... nie trzeba dziecinko. Zaraz mi przejdzie. 

- Na pewno? No dobrze, wracając do Leo. Jak mówiłam obrażenia są ciężkie. Gdyby posiadał zwiększoną regenerację, jak większość diabłów, to znaczna część obrażeń zaczęłaby się samoistnieć leczyć. Ponieważ jest tego pozbawiony, jego rany będą się goić w ludzkim tempie, co w tym wypadku może zająć sporo czasu, nawet do kilku miesięcy.

- A kiedy będę mógł z nim porozmawiać? Jego zeznania będą kluczowe dla sprawy. 

- Tego nie mogę ci powiedzieć. Podjęłam decyzję o wprowadzeniu Leo w stan śpiączki farmakologicznej. A to, kiedy go wybudzimy, będzie zależało od jego stanu. Może to być za kilka dni albo tygodni. 

- Rozumiem. W takim razie poproszę cię o przygotowanie raportu na temat jego obrażeń. Jutro chciałbym cię przesłuchać. A teraz państwo wybaczą, ale obowiązki wzywają. Będę się z państwem jeszcze kontaktował. - Po tych słowach Victor teleportował się do mieszkania Leo, gdzie jego ludzie zabezpieczali ślady.

- Pani doktor, czy mógłbym zobaczyć wnuka? Bardzo proszę.

- No dobrze, ale tylko na chwilę. Zaprowadzę państwa. Asmo, zaczekaj tu. Tak będzie lepiej. 

Pokręcona miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz