27.

53 2 22
                                    

- Przeklęta dziwka! Tak mi się odwdzięczyła za wszystko, co ode mnie otrzymała. - Hrabia Rofocale krążył zdenerwowany po salonie w domu swojej Królowej. - Puściła się z takim nic nie znaczącym śmieciem. Jaki błąd popełniłem, że mam tak nieudane potomstwo?

- Już dobrze, mój panie. Napij się wina i uspokój. - Fenenna podała mężczyźnie kieliszek. Hrabia usiadł na sofie i zaczął sączyć alkohol. - To nie twoja wina, jestem tego pewna. Byłeś wspaniałym ojcem, a to, że twoje dzieci są tak nieudane to wina ich matki. Zła krew, złe geny. 

W odpowiedzi hrabia tylko prychnął. Fenenna, widząc że hrabia wciąż jest zdenerwowany, odstawiła kieliszek, przysunęła się bliżej niego i zaczęła masować jego ramiona. Dobrze wiedziała, że to najlepsza metoda by się uspokoił. A przy okazji taki masaż zawsze ostatecznie kończył się w sypialni. 

- Panie mój, co teraz zamierzasz? Skoro nie masz już żadnego godnego następcy... - Fenenna zgrabnie rozpinała guziki koszuli hrabiego.

- Jeszcze nie wiem. Może pogodzę się z Leo. Może to i pedał, ale przynajmniej wkręcił się do rodziny samego Lucyfera. Albo zmuszę tę moją córkę kurwę do ślubu z jakimś pomniejszym arystokratą, a jak urodzi dziecko, to je wyznaczę na głowę rodu. - Fenenna skrzywiła się na te słowa. - Nie musisz sobie zawracać tym głowym. A teraz wiesz co masz robić...

Fenenna przewracała się z boku na bok w pustym łóżku. Właśnie, pustym... Kobieta wiele by dała, by móc zasypiać i budzić się przy boku ukochanego meżczyzny. Na jej nieszczęście, Eduard zawsze wracał do domu, do swojej żony. Zupełnie nie mogła tego zrozumieć. Przecież od lat nic ich nie łączyło poza tym śmieszym świstkiem papieru poświadczającym ich małżeństwo. A ona kochała go szczerze, była mu wierna i oddana. Zrobiłaby wszystko, żeby tylko uszczęśliwić swojego pana. 

Kobieta wstała i otworzyła szafę. Przesunęła wieszaki z ubraniami na jedną stronę i pchnęła tylną ścianę mebla. Otworzyły się zamaskowane drzwi, prowadzące do sekretnego pokoju. Pomieszczenie było ciemne, ponure i mocno zakurzone. Diablica wcisnęła kontakt. Słabe światło żarówki rozproszyło mrok. Fenenna podeszła do stojącej na środku pomieszczenia kołyski. Wyjęła z niej zawiniątko i zaczęła kołysać w ramionach, nucąc cicho kołysankę.

- Nic się nie bój, syneczku. Mamusia zadba, żebyś zajął należne ci miejsce. Tylko najpierw muszę pozbyć się tych bękartów Eduarda. Tylko tym razem sama się tym zajmę, a nie będę polegać na nieudacznikach.

Leonora grzebała w talerzu, nie mając ochoty na jedzenie. Odkąd tylko wstała, męczyły ją mdłości. Próbowała coś zjeść tylko po to, żeby nie zamartwiać dodatkowo dziadka i brata.

- Siostrzyczko, wszystko dobrze? Źle się czujesz? Jesteś strasznie blada.

- To nic takiego. Pewnie tylko nerwy. - Dziewczyna zbyła brata i wzięła kęs jedzenia. Szybko tego pożałowała. Żołądek momentalnie podszedł jej do gardła. Zakryła usta dłonią i wymamrotała przeprosiny. Zerwała się z krzesła i wybiegła do toalety.

- Nadiya, idź za Leonorą i zobacz czy wszystko z nią w porządku. Zaprowadź ją potem do pokoju, niech odpoczywa.

- Oczywiście. - Nadiya wyszła wypełnić polecenie Asmodeusza.

- Zadzwonię do Tiny i poproszę ją, żeby wpadła i przebadała Leonorę. Wybaczcie. - Asmodeusz wstał i wyszedł z jadalni.

- Dziadku, nie martw się. To na pewno nic poważnego. - Leo starał się pocieszyś starego diabła. - Alanie, Leonora wcześniej skarżyła się na jakieś dolegliwości?

- Nie, gdyby tak było, zadbałbym żeby poszła do lekarza. Może to faktycznie tylko reakcja na stres? Po tym co się wczoraj stało, wcale by mnie to nie zdziwiło.

- Tina będzie dopiero po popołudniu. - Oznajmił Asmodeusz, wracając do jadalni.

- Nie da rady wcześniej? - Zapytał William.

- Niestety, ma na dziś zaplanowaną operację i nie da rady tego przesunąć. Panie Williamie, głowa do góry. Będzie dobrze.

- Oby tak było. Alanie, opiekuj się moją wnuczką. - Stary hrabia wstał od stołu.

- Oczywiście, proszę pana. 

- Już idziesz dziadku?

- Tak, wolę mieć oko na Eduarda. Gdyby planował coś głupiego, to dam wam znać.

- A poczekasz chwilę? Jadę do swojego antykwariatu, więc mogę cię podrzucić. Muszę tylko zabrać kilka drobiazgów. - Leo pobiegł do swojej pracowni.

- Też się będę zbierał. Alanie, gdybyście ty i Nora czegoś potrzebowali, to służba jest do waszej dyspozycji. 

Późnym popołudniem do willi Asmodeusza przyjechała Tina. Lekarka poszła zbadać szwagierkę swojego kuzyna, a Asmo, Leo i Alan czekali na diagnozę w salonie. Najbardziej zdenerwowany był chłopak młodej diablicy, który nie mógł usiedzieć w miejscu i wydeptywał ścieżki w całym salonie.

- To naprawdę zbyteczne, nic mi nie jest. - Leonora wzbraniała się przed badaniem.

- To ja jestem lekarką i ja wystawię opinię na temat twojego zdrowia. - Prychnęła Tina. - Przyjmujesz jakieś leki na stałe? Zdiagnozowano u ciebie jakieś choroby? Alergie?

- Nie, nic z tych rzeczy. A z leków to tylko tabletki antykoncepcyjne.

- A kiedy miałaś ostatnią miesiączkę?

- To było... Zaraz... - Leonora zaczęła liczyć na palcach ze zmarszczonym czołem. - Półtora miesiąca temu? Chyba nie myśli pani...

- Po pierwsze nie pani, tylko po prostu Tina. A po drugie tak właśnie podejrzewam. - Uśmiechnęła się wiedźma. - Połóż się, sprawdzimy czy mam rację.

- To niemożliwe, przecież się zabezpieczaliśmy. - Jęknęła Leonora. 

- Ale nigdy nie masz stuprocentowej pewności. Nie zdarzyło ci się zapomnieć o tabletkach? - Tina podwinęła bluzkę Nory i przyłożyła rękę do jej brzucha. Wokół jej dłoni pojawiła się delikatna fioletowa aura.

- Na pew... Nie, nie mam pewności. Mogło tak być. I co?

- Tak jak myślałam, jesteś w ciąży. Moja magia to wyczuwa. Ale nie powiem ci, który to tydzień. Będziesz musiała zgłosić się do ginekologa. Możesz wpaść do mojego szpitala albo poproś Asmodeusza, żeby załatwił ci wizytę u swojej podwładnej z parostwa. Kagira to świetna lekarka.

- Dobry Szatanie, co ja mam teraz zrobić?

- Na początek proponuję podzielić się dobrą nowiną z narzeczonym. Chodź, panowie czekają w salonie.

- I co? Co z Leonorą? - Leo i Alan jednocześnie zadali te same pytania. 

- Sama wam powie. No już, odwagi trochę.

- Um... Alan, ja... jestem w ciąży. Alan?! - Spanikowana Leonora uklękła przy narzeczonym, który osunął się bezwładnie na ziemie.

- E, nic mu nie będzie. Tylko zemdlał. - Tina wyjęła z torby flakonik z solami trzeźwiącymi i podstawiła go chłopakowi pod nos. - Mój mąż też tak zareagował, jak się dowiedział, że będzie ojcem. Dwa razy.

Pokręcona miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz