26.

61 5 20
                                    

Co dobre, szybko się kończy. Tak też było z podróżą poślubną Leo i Asmodeusza. Dwa diabły przez miesiąc podróżowały po Włoszech, oglądając zabytki oraz zwiedzając galerie i muzea. Sielanka jednak się skończyła i obaj zmuszeni byli wrócić do Piekła i tamtejszej rzeczywistości. Dla Asmodeusza oznaczało to powrót do jego firmy, a dla Leo dalsze leniuchowanie w ich willi.

- Cześć, kotku. Jak ci minął dzień? - Asmo pocałował swojego męża i usiadł obok niego na kanapie.

- Pracowicie. Porządkowałem pamiątki z Włoch. A tobie jak minął?

- Jak zwykle. Mnóstwo papierkowej roboty i podpisywania dokumentów. Ale, ale... Dostałem raport od pani mecenas. Giulia i jej syn zadomowili się już w Bari. A niedługo zakończy się proces spadkowy po tragicznie zmarłym Paolo Zerilli, więc staną finansowo na nogi.

- A ten wypadek męża Giulii to aby nie twoja sprawka?

- Mam prawo do odmowy zeznań. No co tak wzdychasz? W końcu mój ojciec jest sędzią, to co nieco znam się na prawie. Hm? Spodziewamy się gości? - Asmo wpatrywał się w magiczny krąg, który pojawił się na podłodze ich salonu. 

Z kręgu wyłoniła się zapłakana siostra Leo, na policzku której czerwienił się odcisk dłoni. Towarzyszył jej młody mężczyzna, który z kolei krwawił z rozcięcia na czole. 

- Leonora, co się stało? Kto ci to zrobił? - Leo doskoczył do siostry i mocno ją przytulił. Kobieta jednak nie udzieliła mu odpowiedzi i tylko mocniej zaniosła się płaczem. - Alanie, to sprawka naszego ojca, prawda?

- Tak, paniczu.

- Asmo, poproś Nadiyę, żeby zaparzyła dla Leonory zioła na uspokojenie. - Leo podprowadził siostrę do sofy. - I niech ktoś opatrzy Alana.

- To powiecie co się wydarzyło? - Zagadnął Asmo, gdy emocje już w miarę opadły, a towarzysz jego szwagierki został opatrzony. 

- To... to długa historia. - Leonora pociągnęła nosem. - Nie wiem od czego zacząć... 

- Pomogę ci siostrzyczko. Alan jest Gońcem w parostwie Leonory. A także jej partnerem od wielu lat. Oczywiście ze względu na naszego ojca, musieli ukrywać się ze swoją miłością. Tylko ja o tym wiedziałem.

- Przynajmniej do dziś. - Mruknął Alan. - Nie wiem od kogo hrabia się dowiedział, ale zjawił się w naszym mieszkaniu w Lyonie i zrobił Norze awanturę. Spoliczkował ją i pewnie posunąłby się dalej, gdybym nie stanął w jej obronie. 

- Ojciec mocno oberwał? - Zainteresował się Leo.

- Kilka razy z pięści, a na koniec ogłuszyłem go zaklęciem. Nie zdziwiłbym się, gdyby na ziemiach Rofocale czekał już na mnie areszt albo i wyrok śmierci. 

- Leo, nie szczerz się tak. Ty chyba zaczynasz przejmować moje cechy. - Westchnął Asmo. - Leonoro, co zamierzacie teraz zrobić?

- Nie wiem. Oczywiście jeśli wam przeszkadzamy, to zaraz sobie pójdziemy.

- Nawet o tym nie myśl. Zamieszkacie na razie tutaj i to nie podlega dyskusji. W końcu jesteśmy rodziną. Nadiya!

- Tak, panie? - Ochmistrzyni od razu zjawiła się w salonie.

- Przygotuj pokój dla mojej szwagierki i jej narzeczonego. Zostaną tu przez jakiś czas. 

- Oczywiście, panie. - Nadiya skłoniła się i wyszła zająć obowiązkami. 

- Dziękuję, Asmodeuszu. Ale zdajesz sobie sprawę, że to rozwiązanie tymczasowe? 

- Siostrzyczko, a może ty i Alan powinniście się pobrać? Skoro ojciec i tak już o tym wie, nie musicie się dalej ukrywać. A jak będziecie małżeństwem będzie mu trudniej was rozdzielić. 

- Co?

- Według mnie to dobry pomysł. A ślubu to mogę ja wam udzielić i to od ręki. Zamieszkać też możecie na moich ziemiach. Ale nie spieszcie się, przemyślcie wszystko. A teraz zapraszam na kolację, powinna już być gotowa. 

Asmodeusza obudziło ciche pukanie do drzwi. Spojrzał na zegarek, który wskazywał szóstą rano. Zdecydowanie za wcześnie jak dla niego. Powoli wstał z łóżka, żeby nie obudzić męża, i zakładając szlafrok, podszedł do drzwi.

- O co chodzi?

- Przepraszam panie, ale ma pan gościa. - Pokojówka Lizzie dygnęła wystraszona.

- Kogo przyniosło o tej porze? 

- To hrabia William Rofocale.

- No dobrze, zaprowadź go do mojego gabinetu i przygotuj kawę. 

Asmodeusz pośpiesznie przebrał się i skierował do swojego gabinetu. Senior Rofocale już na niego czekał, cały roztrzęsiony. Na widok demona hazardu zerwał się z fotela.

- Jest tutaj? Moja wnuczka? Wszystko z nią dobrze?

- Na tyle, na ile może być w takiej sytuacji. Na razie śpi i raczej nieprędko się obudzi. 

- To dobrze. - Senior Rofocale opadł na fotel z westchnieniem ulgi. - Dziękuję, książę. 

- Nie mógłbym odmówić pomocy własnej szwagierce. A jeśli wolno mi spytać, jak wygląda sytuacja w waszym domu?

- Eduard się wścieka. Zapowiedział, że wydziedziczy Leonorę, ale... Mam obawy, że to tylko takie gadanie. Mój syn nie ma innych następców. Obawiam się, że jak mu minie gniew, może zrobić coś głupiego.

- Co takiego?

- Eduard ma zapędy dyktatorskie, co z trudem mi przyznać. Boję się, że może siłą zmusić Leonorę do ślubu z kimś, kogo jej wybierze. A przy okazji skrzywdzić jej ukochanego. Na moje oko, to młodzi powinni się szybko pobrać i dobrze ukryć. Coś pana bawi, książę?

- Tylko to, że Leo zapropnował Leonorze i Alanowi dokładnie to samo. Ale nie wydawali się przekonani, co do tego pomysłu. Może pan spróbuje ich przekonać? Podczas wspólnego śniadania na przykład. Choć trzeba będzie na nie trochę poczekać. Tak ze dwie godziny. - Asmodeusz spojrzał na zegarek.

- W takim razie wykorzystam ten czas i wrócę do domu, żeby zabrać rzeczy dla Leonory. I dla jej narzeczonego. Christine chyba powinna wiedzieć, gdzie mieszkał Alan. - William wstał z fotelu. - I jeszcze raz dziękuję, że moja wnuczka mogła liczyć na pańską pomoc.

- To naprawdę nic takiego. Do zobaczenia, panie Williamie. 

Gdy tylko nestor rodu Rofocale teleportował się do siebie, Asmodeusz dopił kawę i wrócił do sypialni. W końcu miał jeszcze chwilę czasu, żeby poprzytulać się do męża. O ile zdoła zmieścić się w łóżku. Leo wykorzystał chwilową nieobecność męża i zarekwirował większość powierzchni łóżka dla siebie. Asmo tylko westchnął i rozpoczął żmudny proces przesuwania Leo na jego część posłania.

Pokręcona miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz