19.

90 6 34
                                    

Leo obudził się i rozejrzał po sypialni. Wszystko wskazywało na to, że Asmodeusz wyszedł już do swojego biura. Młody diabeł z zadowoleniem rozłożył się wygodnie w pustym łóżku. Co prawda przyzwyczaił się już do dzielenia łóżka z Asmodeuszem, ale i tak najszczęśliwszy był, gdy jego małżonek wychodziła rano pracy. Leo miał wtedy całe łóżko tylko dla siebie, nikt mu nie chrapał nad uchem i nie przygniatał przez sen. 

- Dzień dobry, proszę pana. - Do pokoju weszła jedna z pokojówek, niosąc zastawioną tacę - Śniadanie dla pana.

- Dziękuję, Mimi. Czy Asmodeusz wspominał, o której dzisiaj wróci?

- Niestety nie wiem panie.

- Możesz odejść. - Gdy pokojówka wyszła, Leo zabrał się za jedzenie. Kolejny plus bycia w związku z Asmodeuszem. Za kawalerskich czasów nigdy nie jadał tak regularnie i tak smacznie. 

Po skończeniu śniadania, zastanawiał się co ma dziś robić. Antyki kupione na targu już odnowił, z czego część wystawił na sprzedaż, a część włączył do swojej prywatnej kolekcji. Od tego czasu nie miał co robić. Zgodnie z zaleceniami Tiny miał odpoczywać i się relaksować. I naprawdę się starał. Pod nieobecność męża czytał albo oglądał telewizję, jednak powoli miał tego dość. 

Z westchnieniem wstał i udał się pod prysznic. Gdy już się ogarnął, wyszedł z pokoju z zamiarem dokładnego zwiedzenia willi Asmodeusza. Z tego co pamiętał, to w podziemiach rezydencji znajdowało się prywatne muzeum demona hazardu. Leo ruszył przed siebie, po drodze podziwiając zdobiące korytarz obrazy. Sporo z nich wyobrażało właśnie Asmodeusza i jego krewnych. Blondyn zatrzymał się przed jednym z obrazów, który oceniła na pochodzący z lat dwudziestych ubiegłego wieku. Był to portret przedstawiający dziewczynkę, mającą na oko jakieś dziesięć lat, w towarzystwie zwierząt. 

- Panie, czy czegoś potrzebujesz? - Z rozmyśleń wyrwał Leo kobiecy głos.

- Witaj, Nadiyo. Nie, po prostu postanowiłem obejrzeć dokładnie dom. A zwłaszcza prywatne muzeum Asmodeusza. Jest w podziemiach, prawda?

- Tak, panie. Zaprowadzę cię, jeśli sobie tego życzysz.

- Poproszę. Ta willa jest tak wielka, że łatwo można się tu zgubić. I jeszcze jedno. Ten obraz... - Leo wskazał na portret - Wiesz kogo przedstawia i kto go namalował?

- Nie poznaje pan? To lady Nyks, gdy była jeszcze dzieckiem - głos zarządczyni złagodniał - Jego książęca mość osobiście namalował ten portret. 

- Nie wiedziałem, że Asmodeusz ma taki talent. Ani że w ogóle maluje.

- Książę skrywa wiele tajemnic. Potrzeba czasu, żeby je odkryć. Chodźmy panie, zaprowadzę pana do prywatnych zbiorów mego Króla.

Nadiya zaprowadziła Leo do wschodniego skrzydła rezydencji, gdzie znajdowało się wejście do skarbca. Drzwi do niego wiodące były wykute w brązie i pokryte misternymi rycinami wyobrażającymi piekielne kręgi. Hurysa uderzyła w wiszący obok nich gong. Po krótkiej chwili wrota otworzyła się i stanął w nich niski, siwowłosy goblin. Pod jego nogami pętał się mały smok, wielkością dorównujący labradorowi. 

- Kogo to moje oczy widzą. Dawno się tu nie zapuszczałaś, córko pustyni. A kogoż to tam prowadzisz ze sobą, hę?

- Orkusie, pozwól że przedstawię ci Leo Rofocale, małżonka księcia Asmodeusza. 

- A słyszałem, słyszałem. Nawet do mnie dotarły plotki, że księciuno się w końcu ustatkował. Czym może ci służyć taki stary goblin jak ja, panie?

- Chciałbym obejrzeć zbiory Asmodeusza. 

- Zapraszam zatem - goblin otworzył szerzej drzwi, wpuszczając diabła do środka - Choć nie wiem, czy takiemu młodemu diabłu się spodobają takie starocie.

- Jestem historykiem sztuki, panie Orkusie. Na co dzień obcuję z zabytkami i potrafię je docenić.

- I wszystko jasne - goblin pogładził brodę - To dlatego się młody pan związał z księciem Asmodeuszem. Bo to taki chodzący zabytek.

Leo nie mógł się powstrzymać i parsknął śmiechem. Przez dobry kwadrans zaśmiewał się do rozpuku z żartu strażnika skarbca. Nie myślał o tym w ten sposób, ale goblin miał sporo racji. Asmodeusz, pamiętający dawno upadłe cywilizacje, sam podchodził pod kategorię zabytku. Gdy w końcu się uspokoił, ruszył za Orkusem, który postanowił zabawić się w przewodnika. 

Leo był pod wrażeniem kolekcji, jaką przez tysiące lat zgromadził jego mąż. Były tu przedmioty z całego świata. Z Egiptu, Mezopotamii, Chin, Japonii, Grecji, Rzymu, Brytanii, Skandynawii... Na dodatek były tu wyroby nie tylko ludzkich rąk, ale też przedmioty wykonane przez elfy, krasnoludy i inne magiczne ludy.

- To wytwór aniołów, prawda? - Leo zatrzymał się przed gablotką, w której umieszczona była strzała. Na końcu grotu dostrzec można było zaschniętą krew.

- Zgadza się, panie. Grot jest wykuty z anielskiego srebra, promień wykonano z gałązki jednego z drzew rosnących w Raju, a lotki to pióra ze skrzydeł Archanioła Gabriela. Tą strzałą książę Asmodeusz został ugodzony podczas ataku na Niebo.

Leo nie wiedział, co odpowiedzieć. Jasne, znał tę historię. Każdy piekielny dzieciak uczył się o tym w szkole. A "Legion śmierci", film z Vadimem Holtem w roli Asmodeusza, skutecznie zakorzenił ją w diabelskiej popkulturze. Ale widzieć na własne oczy coś, co niemal zabiło jednego z napotężniejszcyh demonów w Piekle, to zupełnie inna bajka. 

Blondyn w milczeniu ruszył dalej. Oglądając kolejne eksponaty, niemal dostawał zawrotów głowy. Te wszystkie rzeźby, obrazy, zbroje, bronie, papirusy, biżuteria... Leo czuł się jakby trafił do Raju. Dla samych tych wspaniałości wartało być mężem Asmodeusza.

-To niemożliwe... - chłopaka zamurowała na widok papirusów opisanych jako pochodzące z Biblioteki Aleksandryjskiej - Jakim cudem? Przecież cała zawartość tej biblioteki poszła z dymem.

- Em... nie wszystko. A w zasadzie to nic tam nie spłonęło - goblin podrapał się w głowę - Te kilka sztuk to im się zawieruszyło na długo przed pożarem. A resztę papirusów to te pierzaste skurczybyki zabrały. Są przechowywane w Bibliotece Archanielskiej w Niebie. 

- A co rozumiesz przez "zawieruszyło się"? Mój mąż je ukradł?

- No nie sam - zająknął się Orkus - Jaśnie pan dostał je w ramach zapłaty. A jego kontrahentem był jeden z pracowników biblioteki. 

- Ten to się potrafi ustawić - Leo pokręcił głową. Ciekaw był, ile jeszcze zaginionych skarbów ludzkiej kultury znajdzie w zbiorach zwojego męża. Pewnie sporo, zwłaszcza że ten skarbiec jest ogromny. Jednego był pewien, przez najbliższe kilka dni albo tygodni będzie miał co robić.

Pokręcona miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz