15.

107 5 35
                                    

Asmodeusz obudził się rano i ze zdumieniem odkrył, że jego męża nie ma w łóżku. Zaintrygowany tym, wstał i zarzucił na siebie szlafrok, po czym ruszył na poszukiwania Leo.

- Dzień dobry panie - dygnęła jedna ze spotkanych pokojówek.

- Witaj Betsy. Nie widziałaś gdzieś mojego męża?

- Pan Leo od świtu przebywa w składziku z antykami - odparła służąca, po czym ponownie dygnęła i wróciła do pracy.

Demon hazardu skierował się do jednego z pomieszczeń w piwnicy, gdzie tymczasowo zmagazynowano zakupione przez Leo antyki. Asmodeusz wszedł do środka i przyglądał się mężowi. Leo siedział przy małym, składanym stoliku i w skupieniu oczyszczał zakupione lalki.

- Jesteś w swoim żywiole, prawda?

- Hm? - Leo podniósł zaskoczony głowę - Cześć Asmo. 

- Te lalki są cokolwiek warte, czy po prostu wyrzuciłem kasę w błoto? - Asmodeusz usiadł obok męża.

- Różnie, od kilku do kilkunastu dolarów. Najcenniejsze są te - Leo wskazał na lalki na stoliku - To oryginalne lalki Delfiny. Nie masz pojęcia o czym mówię, prawda?

- Nie da się ukryć, że zabawki to nie moja bajka. Ale chętnie się czegoś dowiem. Tylko może przy śniadaniu, bo jest pora adekwatna na nie. 

- No dobrze, tylko się trochę ogarnę - zaśmiał się Leo, spoglądając na swoje zakurzone dłonie.

Kwadrans później obaj siedzieli w jadalni i zajadali śniadanie.

- No, to co za lalki Delfiny? I ile są warte?

- Historia tych lalek zaczęła się w roku 1799, kiedy to hiszpańska markiza Delfina Maria Serrano de Villanueva po śmierci piętnastoletniej córki zamówiła zestaw sześciu lalek. Miały one przedstawiać jej zmarłą córkę w różnych okresach życia, od niemowlęcia po staruszkę. Rzecz jasna trzy ostatnie lalki stanowiły tylko wyobrażenie tego jak dziewczynka mogłaby wyglądać - Leo przerwał na chwilę, by napić się soku - W krótkim czasie wśród arystokracji zapanowała moda na zamawianie lalek wyobrażających zmarłe kobiety i dziewczęta z ich rodów. W przeciągu trzydziestu lat lalki Delfiny zyskały sławę i zaczęły być produkowane na, że się tak wyrażę, szerszą skalę. Firma, która je produkowała co roku wypuszczała cztery nowe modele w ograniczonej liczbie dwudziestu sztuk. Jako ciekawostkę dodam, że nie wypuszczano ich na rynek od razu całą serią, tylko po kolei.

- To znaczy? Bo chyba nie rozumiem.

- Lalek w serii jest sześć, tak? Więc każda laleczka z serii wypuszczana była na rynek co dwa miesiące. W styczniu pojawiały się lalki przedstawiające niemowlę, w marcu te, które miały wygląd kilkulatki, i tak dalej. 

- A ile one kosztują?

- Do kilkuset tysięcy dolarów, zależnie od roku produkcji i modelu. Rzecz jasne mowa tu o tych robionych seryjnie. Pierwsze lalki Delfiny, te zamówione przez markizę, warte są obecnie jakieś cztery miliony dolarów.

- O kurwa! - W obecnej chwili Asmodeusza nie było stać na bardziej elokwentną odpowiedź - A te, które ty kupiłeś?

- Jeszcze nie wiem dokładnie, ale sporo. Sam fakt, że zachowała się walizka, w której trzymało się całą serię podnosi ich wartość. A jak jeszcze będą mieć te same oznaczenia, to wartość dodatkowo wzrośnie.

- Co to za oznaczenia?

- Jak ci wspominałem, co roku wychodziły cztery modele. Każdy miał swoją nazwę, ale na potrzeby produkcyjne oznaczane były literami od A do D. Ta pierwsza lalka, którą oczyszczałem miała oznaczenie B5/1875. Jeśli pozostałe też będą miały numer piąty, to zarobię na nich majątek. I mam już nawet klientkę, której mogę je sprzedać.

- Taki uroczy, a tu proszę. Istny rekin biznesu - zaśmiał się Asmodeusz - Baw się dobrze z tymi laleczkami. Ja niestety muszę zająć się swoim biznesem. Nadiya!

- Tak, panie?

- Zorganizuj dla mojego męża miejsce na pracownię i gabinet. Przecież nie może pracować w piwnicy. 

- Wedle rozkazu - hurysa pokłoniła się i odeszła wypełniać polecenie - Orion! Rusz swój owłosiony zad! Nie będę sama ciężarów nosić!

Asmodeusz udał się do swojego biura. Dziś czekało go sporo pracy, zwłaszcza że ostatnio trochę sobie z nią pofolgował. Evangelina już na niego czekała z całym plikiem dokumentów. Oprócz niej w gabinecie była Morwenna, Królowa jego parostwa. Czyli czeka go jeszcze więcej roboty niż myślał.

- Dzień dobry moje panie. Nie zamierzam dziś siedzieć do późnej nocy w biurze, więc bierzmy się od razu do pracy.

- Doprawdy? - Morwenna uniosła brew - Wcześniej to panu nie przeszkadzało. Się pan zaangażował w to małżeństwo. Aż chyba o tym książkę napiszę.

- Nawet. Mi. Się. Nie. Waż. - wyczedził przez zęby demon rozpusty - Mało ci było tego bloga? Tych wszystkich fanficów o mnie? 

- A wie pan ilu miałam czytelników? 

- Szkoda, że Mora musiała go usunąć - westchnęła Evangelina - Te opowiadania były świetne. A najbardziej lubiłam to pod tytułem "Labirynt rozkoszy".

- Milczeć! Nie chcę słyszeć ani słowa o tych opowiadaniach. Bierzemy się do pracy, już! - Asmodeusz sięgnął po pierwszy z brzegu dokument i zagłębił w jego lekturze. Dzięki temu nie dostrzegł przebiegłych uśmiechów swoich służących i porozumiewawczych spojrzeń. 

Ciszę panującą w biurze demona przerwał nagle głośny, kobiecy krzyk. Trójka demonów poderwała głowy znad papierów i spojrzała po sobie. W następnej chwili wszyscy troje zerwali się z krzeseł i wybiegli z gabinetu. W sekretariacie zastali dość komiczny widok. A mianowicie Archanioła Michała, który z dość zażenowaną miną podtrzymywał omdlałą sekretarkę Asmodeusza i próbował ją ocucić.

- Czyżbyś miał nowe hobby wujku? - uśmiechnął się niewinnie Asmodeusz - Odwiedzasz Piekło i straszysz niewinne diablice?

- To nie jest śmieszne, bratanku. A mógłbyś tak nie stać, tylko mi pomóc?

- AAAAAAA!!!! Archanioł! - sekretarka na chwilę otworzyła oczy, by zaraz znowu zemdleć.

- Na litość Pana! Niech mi pani znowu nie mdleje! 

- My się nią zajmiemy - Evangelina energicznie podeszła do anioła i przejęła od niego kobietę - Mora, pomóż mi.

Obie kobiety zabrały nieprzytomną sekretarkę do pokoju socjalnego, zostawiając krewniaków samych.

- To co cię do mnie sprowadza wujku? - Asmodeusz gestem zaprosił anioła do swojego gabinetu.

- Nasza ostatnia rozmowa... Twojej sekretarce na pewno nic nie będzie? Nie chciałem jej tak wystraszyć. Gdybym jeszcze się objawił w pełni majestatu to rozumiem, ale tak...

- Jakoś jej zrekompensuję tę małą niedogodność - Asmodeusz machnął ręką.

- Skoro tak mówisz. Mam to, o co prosiłeś - anioł sięgnął do teczki i wyjął z niej dwie plastikowe karty - Przepustki dla ciebie i twojego męża. Są bezterminowe i możecie korzystać z nich wielokrotnie. W sumie to chętnie poznałbym tego chłopaka. Może któregoś dnia was odwiedzę.

- Zapraszam. Tylko jeśli zamierzasz zabrać ze sobą ciotkę Leę, błagam o jedno. Nie pozwól jej piec żadnego ciasta. Wiem, że ciocia ma wiele talentów, ale akurat nie do tego.

- Masz moje słowo! 

Pokręcona miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz