13.

101 7 31
                                    

- Nie moglibyśmy pojechać do szpitala trochę później? - marudził Leo, walcząc z samoistnie zamykającymy się powiekami - Nie wyspałem się.

- Herbata od Tiny przestała działać? 

- Nie, zioła są dobre. Tylko ktoś, nie będę wskazywał kto, chrapie jak stary niedźwiedź i spać mi nie daje - syknął blondyn.

Asmodeusz tylko się zaśmiał, zapisując w pamięci kolejny fakt o swoim mężu. Niewyspany Leo, to wredny i złośliwy Leo. A przy tym uroczy jak cholera. 

- No już, nie bocz się tak. Odeśpisz, jak wrócimy po badaniach do domu. A wieczorem pójdziemy na Nocny Targ.

- Co to jest?

- Impreza organizowana raz do roku na moich ziemiach. To największy targ staroci jaki możesz sobie wyobrazić. Zjeżdżają się na niego handlarze z całego Piekła i nie tylko. Może znajdziesz tam coś, co ci się spodoba.

- Serio? Podjedziemy później do banku? Muszę podjąć pieniądze.

- Dobrze, dla ciebie wszystko.

Po jakimś czasie dojechali do szpitala prowadzonego przez Tinę. Wiedźma już na nich czekała. Nie czekając dłużej, zabrała Leo na tomografię, a potem na prześwietlenie. 

- Dobrze, to teraz zaprowadzę was do gabinetu zabiegowego - zaczęła Tina, gdy wyszli z pracowni RTG - Jak już zdejmą Leo szwy, to przyjdźcie do mojego gabinetu. Omówimy wyniki.

Jakiś czas później Asmodeusz i Leo siedzieli w gabinecie Tiny, która przeglądała wyniki blondyna.

- Jest dobrze, a nawet bardzo dobrze. Jak na diabła pozbawionego mocy, leczysz się wyjątkowo szybko. Chociaż będziesz potrzebował jeszcze kilku miesięcy, żeby wrócić do pełnej sprawności. Staraj się nie przemęczać i unikać stresów... Halo, Leo. Nie śpij. Znowu męczą cię koszmary i nie możesz spać? Moja herbata już nie działa?

- Wręcz przeciwnie, jest świetna. Ale jakbyś miała coś, co uciszy pewnego chrapacza pospolitego, to byłbym zainteresowany - Leo rzucił złe spojrzenie na Asmodeusza, który uśmiechał się niewinnie.

- Wybacz kuzynie - zaśmiała się Tina - Akurat na ten egzemplarz nie mam żadnej rady. 

- Szkoda - Leo westchnął ciężko - Jeśli to już wszystko, to chętnie wróciłbym do domu i spróbował odespać noc.

- Jasne - Tina wstała zza biurka i podeszła do nowego kuzyna, żeby go uściskać - Trzymaj się młody. A jak się coś będzie działo, to dzwoń.

- Słońce, poczekaj na mnie na korytarzu. Mam jeszcze sprawę do Tiny.

- Co jest? - spytała wiedźma, gdy Leo wyszedł - Mam ci viagrę przepisać? Czy może złapałeś jakąś francę?

- Nie wygłupiaj się młoda. Chcę cię tylko zapytać, czy nie ma przeciwskazań, żeby Leoś mógł podróżować. Bo wiesz, tak sobie pomyślałem, że zabiorę go w taką spóźnioną podróż poślubną. Do Włoch może albo do Francji.

- Ale cię wzięło - blondynka pokręciła głową - Według mnie może spokojnie jechać. Zresztą, taka zmiana otoczenia dobrze mu zrobi. A może wpadniecie do mnie w sobotę na obiad? Zaproszę też Lewiego i Victora z żonami i dzieciakami.

- Chętnie. W sumie Leo powinien powoli zapoznawać się z naszą szurniętą rodziną. Na razie kuzyneczko.

- Gdzie jeszcze jedziemy? - spytał Leo, gdy Asmodusz zamiast ruszyć w kierunku swoich ziem, skierował się do centrum Hella City.

- Do cukierni, najlepszej w tym mieście. Tak sobie pomyślałem, że w ramach śniadania wypijemy kawę i zjemy coś słodkiego.

Po kwadransie jazdy samochód zatrzymał się przed lokalem o nazwie "Doux péchés". Asmodeusz wysiadł pierwszy i szarmancko otworzył drzwi swojemu mężowi. Leo wysiadł i zaczął przyglądać się cukierni. Zajmowała cały dół eleganckiej, czteropiętrowej kamienicy. Nad wejściem znajdowała się staromodna markiza w fioletowym kolorze, na której znajdowała się nazwa lokalu wyszyta srebrną nicią. Przed cukiernią rozstawiony był przytulny ogródek z paroma stolikami. Przy jednym z nich siedziała młoda para z trójką dzieci. Fioletowowłosa kobieta spojrzała w ich stronę i pomachała im z uśmiechem.

- Znasz tę dziewczynę?

- Tak, to Freyra, siostrzenica Tiny. A moja cioteczna prawnuczka w którymś tam pokoleniu. Ta cukiernia jest własnością jej męża. Cześć dzieciaki!

- Dzień dobry wujku! - uśmiechnęła się kobieta. 

- Moi drodzy, poznajcie Leo, mojego męża. Leo, to Freyra i Roch Anderssonowie.

- Miło mi cię poznać wujku - Free podała Leo rękę.

- Cała przyjemność po mojej stronie. 

- Witamy w rodzinie - Roch uścisnął mu dłoń.

- Dziękuję. Te maluchy to wasze?

- Nasze, nasze. Cała trójka. To Carl, Inga i najmłodszy Sven. Dzieci, przywitajcie się.

Carl, z buzią wypchaną ciastkami tylko pomachał rączką do krewnych. Za to Inga długo wpatrywała się w Leo, żeby w końcu schować się za matką i niepewnie wyglądać zza jej krzesła.

- Przepraszam, mała jest trochę nieśmiała wobec osób, których nie zna - wyjaśniła Free.

- Nic się nie stało.

- Chodź Leo, usiądziemy w środku - Asmo objął męża - Roch, co możesz nam dziś polecić?

- Mamy same pyszności. Ale najbardziej polecam ciasto dyniowe, szarlotkę z bezą, tort węgierski i sernik na zimno. 

Leo popijał cappucino, przyglądając się krewnym Asmodeusza. Freyra i Roch wyglądali na szczęśliwą parę. Zastanawiał się, czy on i Asmo też mają szansę na taki udany związek. Jak na razie, jego mąż robił wszystko, żeby tak było. Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że czarnowłosy do tej pory nie był przykładem wierności i stałości w uczuciach. "Cerberek" i inne plotkarskie czasopisma co rusz rozpisywały się o nowym romansie księcia Asmodeusza. Czyżby jednak się zmienił? A może za tydzień lub miesiąc oznajmi mu, że jednak go nie kocha i znalazł sobie kogoś innego?

- Wszystko dobrze? 

- Co? - Leo oderwał się od widoku za szybą i spojrzał w zmartwione oczy swojego męża - Tak, jest w porządku. Po prostu się zamyśliłem. 

- Mhm. A właśnie, zapomniałem ci wspomnieć. Tina zaprosiła nas na obiad w sobotę. Przy okazji poznasz jej męża i dzieci, a także moich braci z żonami i ich potomstwem.

- Brzmi nieźle. 

- Na pewno? Nie wydajesz się zachwycony.

- Po prostu mam złe doświadczenia ze spotkań mojej rodziny. Wiesz, napięta atmosfera, wszyscy sztywni jakby kije od mioteł połknęli.

- W takim razie przeżyjesz mały szok kulturowy - parsknał Asmodeusz - Moja rodzina jest zdrowo pokręcona, ale w ten pozytywny sposób. Na pewno będzie sporo śmiechu i wspominek z przeszłości.

- Czyli będzie okazja usłyszeć jakieś żenujące fakty o tobie? - Leo uśmiechnął się szeroko.

- Tia...

Spędzili w cukierni jakąś godzinę i w końcu pojechali do domu. Tam Leo od razu poszedł do sypialni jeszcze się zdrzemnąć. Natomiast Asmodeusz poszedł do swojego gabinetu, polecając służbie, żeby nikt mu nie przeszkadzał. 

Demon zasiadł przy biurku i przywołał krąg telekomunikacyjny. Po kilku minutach uzyskał połączenie i ukazał się holograficzny obraz mężczyzny o blondwłosach i anielskich skrzydłach. 

- Wszelki duch! Asmodeusz! Czym mogę ci służyć, drogi bratanku?

- Witaj, wujku Michale. Mam do ciebie prośbę. Słyszałeś, że kilka miesięcy temu wziąłem ślub?

- Kto nie słyszał? - zaśmiał się archanioł - Oczywiście, życzę ci szczęścia na nowej drodze życia. To jaka to prośba?

- Chciałbym zabrać męża na wycieczkę do Rzymu. Leo jest historykiem sztuki i jeśli to nie problem, to chciałbym mu pokazać zbiory Muzeum Watykańskiego. Również te specjalne. 

- Rozumiem. Potrzebujesz dwóch przepustek. Nie ma sprawy, zaraz zlecę to mojemu sekretarzowi. 

- Dziękuję.

- Proszę. I naprawdę się cieszę, że ty również ułożyłeś sobie życie.Chociaż mogłeś poczekać jeszcze jeden wiek z tym ślubem.

- Dlaczego?

- Bo wtedy to ja bym wygrał zakład, a nie Lucyfer. 

Pokręcona miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz