21.

87 7 19
                                    

Zip! Szur! Trzask! Łup! Brzdęk! Hałasy nie chciały ustać i wbijały się w mózg Asmodeusza, który z jękiem nakrył głowę poduszką. Na niewiele to pomogło. Odgłosy krzątaniny trwały dalej, a dodatkowo dołączyły do nich ciche przekleństwa.  Demon westchnął i podniósł się, rozglądając się po pokoju. Pierwsze co zarejestrował, to brak Leo w łóżku. Drugi faktem, jaki do niego dotarł po spojrzeniu na zegarek, była barbarzyńska godzina o jakiej go obudzono. Piąta nad ranem to nie jest idealna pora na pobudkę. Po trzecie uświadomił sobie, że hałasy dobiegają z garderoby. Asmodeusz, chcąc nie chcąc, wstał z łóżka i się tam skierował. W garderobie zastał swojego męża. Stał między otwartymi walizkami i przeglądał ubrania, z których część pakował. 

- Leoś, co ty wyprawiasz o tej barbarzyńskiej godzinie?

- Jak to co? Pakuję się. I ciebie przy okazji. Przecież jedziemy dziś do Rzymu, a nic nie jest gotowe. 

- Lwiątko ty moje. Czy ty się w główkę uderzyłeś? Jest piąta rano, a my wyjeżdżamy późnym wieczorem. W międzyczasie jedziemy na obiad do moich rodziców. Ze wszystkim zdążymy. A zresztą pakowaniem walizek zajmie się potem Nadiya z pokojówkami. Leoś, zostaw to. - Asmodeusz wyrwał swojemu mężowi z ręki wieszak z koszulą i odwiesił go na miejsce - Koniec zabawy, wracamy do łóżka.

Z tymi słowami Asmodeusz podniósł Leo i przerzucił go sobie przez ramię, jak nie przymierzając worek ziemniaków. Młody demon protestował, bił męża pięściami po plecach, a nawet szczypał w pośladki,ale to tylko wywoływało cichy chichot u Asmo. Czarnowłosy bezceremonialnie rzucił Leo na łóżko i sam położył się obok, obejmując chłopaka ramionami. Blondyn próbował się wyrwać, ale nie miał szans. Asmodeusz trzymał go mocno, uniemożliwiając ponowne wydostanie się z łóżka.

- Nie wierć się, śpij. - Asmodeusz przytulił męża i po chwili ponownie zasnął. Leo nie pozostało nic innego jak pójść w ślady męża. 

Popołudniu Asmodeusz i Leo udali się na obiad do rodziców czarnowłosego. To miała być dla Leo pierwsza wizyta u teściów i chłopak trochę się tego obawiał. 

- Asmo, czemu w zasadzie twoi rodzice wcześniej nas nie zapraszali ani nie odwiedzali? 

- Sam im tego zabroniłem. Po prostu nie chciałem, żeby matka za bardzo się wtrącała w nasze małżeństwo. Chciałem, żebyśmy sami sobie wszystko poukładali, zanim wpadniesz w szpony swojej teściowej.

- Zaczynam się bać

W końcu dojechali do willi Samaela i Lilith. Była to rozległa, pełna przepychu posiadłość otoczona ogrodem. Asmodeusz zaparkował samochód i ruszyli w stronę domu. Na ganku wylegiwał się wielki piekielny ogar. Na dźwięk kroków pies uniósł leniwie głowę, chwilę na nich popatrzył, po czym wrócił do przerwanej drzemki. Jeśli to miał być pies stróżujący, to raczej nie spełniał swojej roli.

- Tego psa to ktoś w końcu ukradnie - pokręcił głową Asmodeusz, wchodząc do środka.

- Jesteście w końcu, już nie mogłam się was doczekać! - Powitała ich piękna, rudowłosa kobieta,  która od razu przytuliła Asmodeusza - Witaj synku.

- Cześć mamo. Z każdym dniem jesteś coraz piękniejsza. 

- Leo, kochany, jak się czujesz? - Lilith zwróciła się do speszonego blondyna.

- Dobrze, proszę pani. 

- Żadna pani - żachnęła się rudowłosa - Mów mi mamo. W końcu jesteś moim zięciem. - Lilith bez ostrzeżenia przytuliła Leo. - No, chodźcie. Wszyscy już czekają. - Udali się za Lilith do salonu, gdzie czekała już reszta rodziny. 

- Witaj synu- Samael uścisnął dłoń demona hazardu - Witaj Leo. Cieszę się, że wróciłeś do zdrowia.

Po przywitaniu się z resztą rodziny, wszyscy przeszli do jadalni. Gdy wszyscy zajęli miejsca, służba zaczęła przynosić jedzenie. Potrawy były wykwintne i eleganckie, a ich smak przebijał wszystko, co do tej pory Leo jadł. I po raz kolejny nie mógł się nadziwić, że rodzinne spotkanie może upływać w tak luźnej i przyjemnej atmosferze. A jego "teściowa", wciąż brzmiało to dla niego obco, okazywała mu więcej zainteresowania niż rodzona matka.

- Czyli jedziecie do Rzymu? - spytała Lilith.

- Tak, taka spóźniona podróż poślubna. - Odpowiedział Asmodeusz - Ale może ją trochę przedłużymy i wpadniemy też do Florencji i Wenecji. I może też do Neapolu zawitamy. Ten obraz, do którego pozowałaś mamo, wciąż jest w Muzeum Colettich?

- Oczywiście, ale nie wiem czy powinieneś go pokazywać Leo. Jest bardzo... pikantny. 

- Chyba wiem, o którym obrazie mowa - odezwał się zarumieniony Leo - "Bal u królowej demonów" Giambattisty Falconiego?

- Dokładnie. Jestem zaskoczona, że o nim słyszałeś. Giambi nie zyskał wielkiej sławy pomimo swojego ogromnego talentu. Chociaż kto wie, może gdyby pożył dłużej, to byłby dziś równie sławny jak Tycjan czy Michał Anioł.- Mówiąc to, Lilith posłała jadowite spojrzenie swojemu mężowi, który tylko wzruszył ramionami.

- Już cię tysiące razy zapewniałem, że nie przyłożyłem ręki do śmierci twojego  pupilka. Nie moja wina, że utopił się w weneckim kanale. Widocznie pan artysta przecholował z winem.

-  Mamo, tato, a możecie swoją sprzeczkę zostawić na później? - Wtrącił się Lewiatan - Cieszmy się miłym, rodzinnym obiadem.

- Wiń brata, że przypomniał o byłym kochanku waszej matki.

- Nie byliśmy kochankami, tylko przyjaciółmi. I wspierałam go finansowo, żeby mógł rozwijać talent.

- Jeśli wolno mi wtrącić - odezwał się Leo - Giambattista Falconi preferował mężczyzn. Kilka lat temu odkryto listy, które pisał do swojego kochanka Giordana. Wydano je nawet w niewielkim nakładzie. Mam jeden egzemplarz na własność, mogę pożyczyć.

Ta wiadomość widocznie wstrząsnęła Lilith, która zastygła z uniesionym w dłoni widelcem i wpatrywała się w zięcia z otwartymi ustami. Samael natomiast kaszlem maskował śmiech, choć po jego oczach było widać, że świetnie się bawi.

- To trzeba zapisać kredą w kominie. Jeden jedyny raz, kiedy mama się pomyliła co do orientacji swojego faworyta - chichotał Lewiatan - Auć! Nie kop mnie, kobieto! - To powiedział do swojej żony, która starała się go uciszyć, kopiąc go po kostkach.

W takiej atmosferze, pełnej żartów, przekomarzań i słownych utarczek upłynęło popołudnie w domu Lilith i Samaela. Leo i Asmodeusz w końcu jednak musieli się pożegnać i wrócić doswojej willi, żeby się przebrać i zabrać bagaże. W końcu czekało na nich Wieczne Miasto

Pokręcona miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz