22. Kolejne kłopoty

379 15 3
                                    

PARĘ DNI PÓŹNIEJ
ASIA POW.
Powoli mija nam kolejny dzień pracy. Dzisiaj mieliśmy na 10, dlatego Pawcio urzęduje u dziadków już od godziny 8. Stało się tak, gdyż mieliśmy z Szymkiem jakieś zaległe papiery do wypełnienia i chcieliśmy to zrobić jeszcze przed służbą. Na całe szczęście nam się udało. Potem była odprawa, a następnie patrol...
Praktycznie od samego początku mieliśmy ręce pełne roboty, wezwanie za wezwaniem! Ten nasz Wrocław to chyba dzisiaj zwariował!
5 kradzieży, 20 mandatów za nieprzepisową jazdę, albo picie w miejscu publicznym, 10 awantur, 3 bójki... Gdy około 14 zdecydowaliśmy się zgłosić przerwę, Jacek bez wahania nam ją dał. Padaliśmy już ze zmęczenia...

NA KOMENDZIE
Zjedliśmy pożywny obiad na stołówce, popiliśmy go, każdy z nas 2 szklankami soku pomarańczowego, po czym udaliśmy się do naszego pokoju, aby się zabrać za papiery...
-Jak ja nienawidzę papierów...!- jęknęliśmy jednocześnie, gdy padliśmy na nasze fotele. Przez to uśmiechnęliśmy się do siebie słabo, po czym faktycznie wzięliśmy do roboty. Było tego OD CHOLERY!!
Minuty tak nam się strasznie dłużyły, że myślałam że zasnę, a z Szymkiem było podobnie.
-Dłużej tak nie pociągnę!- jęknął Szymek, przez co podniosłam na niego spojrzenie, znad kolejnego raportu, nie puszczając długopisu.
-Idę po kawę, też chcesz?!- spytał, wstając zza biurka i podchodząc do mnie.
-Jakbyś mógł...- zrobiłam proszącą minkę, patrząc na niego.
-Dla ciebie zawsze- odparł, pocałowaliśmy się czule, po czym Szymek wyszedł. Zostałam sama i westchnęłam cierpiętniczo, po czym wróciłam do pisania raportów, z utęsknieniem czekając na kawę. Jednakże miałam się jej nie doczekać...
Po niespełna 2 minutach, Szymek wrócił do pokoju.
-Asia, chodź Kochanie na chwilę...- powiedział, zatrzymując się w progu i tylko zaglądając do środka. Tak jak podejrzewałam, wrócił bez kawy, a do tego jakiś lekko zdenerwowany. Spojrzałam na niego zdezorientowana.
-O co chodzi?- spytałam go, nie ruszając się z miejsca.
-Po prostu chodź- odpowiedział szczerze, kiwając na mnie ręką.
-Ok, skoro nalegasz...- z oporami się zgodziłam, wstałam i razem wyszliśmy. Mąż zaprowadził mnie na, zwykle opuszczoną klatkę schodową na tyłach komendy. Czekał tam na nas bardzo znajomy człowiek...
-Czarek?! Co ty tu robisz?!- spojrzałam na informatyka-hakera zszokowana. Jakiś czas temu mu pomogliśmy i od tamtego czasu go nie widzieliśmy...
-Sprawę do ciebie mam- odpowiedział, a zaraz potem się poprawił -Do was...- spojrzał na nas oboje, a wtedy my rzuciliśmy sobie porozumiewawcze spojrzenia.
-Może chodź do nas do pokoju...- zaproponowałam.
-Nie. Jeszcze ktoś usłyszy- nie zgodził się gwałtownie.
-O co w takim razie chodzi?!- spytał go Szymek. Oboje w tamtej chwili czuliśmy się jak dzieci we mgle...
-Jesteście pewni że tu jest bezpiecznie?!- upewniał się.
-Tak. Jesteś w jednym z bezpieczniejszych miejsc w całym Wrocławiu- upewnił go nerwowy Szymek -Mówże, o co chodzi??
-No dobra- westchnął i kontynuował -Jest na ciebie zlecenie...- powiedział otwarcie, patrząc mi w oczy. Słysząc to, niekontrolowanie zbladłam.
-Co?!- spytaliśmy z Szymkiem chórem.
-No. W mojej branży, jest zlecenie na ciebie Asia...- zaczął tłumaczyć -Ktoś poszukuje chętnego, który włamie ci się na dysk i znajdzie wszystko co kompromitujące... Jeśli coś tam masz, to lepiej to dobrze schowaj...- poradził, objaśniając całą sytuację w jakiej się znalazłam.
-Nie mam nic- odpowiedziałam pewna swego, na co lekko przekrzywił głowę i na mnie spojrzał, jakby z politowaniem.
-Asia, każdy coś ma...- rzekł, a my z Szymonem spojrzeliśmy na siebie.
-Ja się nie zgodziłem, ale ktoś w końcu to zrobi...- zawiesił głos, patrząc na nas przepraszająco.
-Tylko tyle??- spytałam go, lekko drżącym głosem.
-Nie...- westchnął -Równocześnie szuka kogoś kto...
-Kto ją zabije...- zakończył kwaśno Szymon, od razu obejmując mnie w tali i trzymając przy sobie. Jego bliskość tym razem nie pomogła mi się uspokoić. Cały czas analizowałam, kto mógłby chcieć zrobić mi coś takiego...?!
-Dlatego wam mówię, pilnujcie siebie, rodzinę, synka...- jego wzrok przeskakiwał ze mnie na Szymka i z powrotem.
-Skąd wiesz że mamy syna?!- spytałam zszokowana -Nikomu z postronnych nigdy tego nie powiedzieliśmy... Wiedzą tylko rodzina i przyjaciele...?!
-O tym właśnie mówię...- westchnął ciężko -Jakiś gość łazi z twoim zdjęciem, na którym jesteś z małym chłopczykiem na ręku i wózkiem, w którymś z parków, i szuka chętnego, kto przyjmie zlecenie na ciebie i twoją rodzinę...
-Pamiętasz jak się przedstawiał?!- spytał Szymek z ciśnieniem w głosie. Czułam jak bardzo jest zdenerwowany i napięty...
-Mówił tylko nazwiskiem... Coś na K, ale nie pamiętam...- rozłożył bezradnie ręce.
-Dasz nam to na papier??- spytałam go ze szczerą nadzieją.
-Na to nie liczcie. Pomogliście mi, a ja was ostrzegam, ale więcej nie zrobię- wycofał się -I tak ryzykuję, mówiąc wam to wszystko...
-Ok, dzięki za info- podziękowaliśmy mu i tak. Przynajmniej wiedzieliśmy że ktoś czyha na mnie i na małego i że musimy się teraz ekstra pilnować...
-Mimo to, jesteś pewien że nie pamiętasz??- spojrzałam na niego z nadzieją. W tamtym momencie zupełnie nie wiedziałam kto może chcieć zrobić mi takie świństwo...
-Niestety...- powiedział szczerze -Uważajcie na siebie...- poprosił nas i dodał -Pewnie zapłacę za to później, ale...- zawahał się -Jeśli się czegoś jeszcze dowiem, to dam wam znać...- wymusił uśmiech.
-Bylibyśmy bardzo wdzięczni- Szymek uścisnął Czarkowi rękę, po czym haker opuścił komendę, a ja poczułam jak uginają się pode mną nogi.
-Szymek...- głos mi się łamał. Mąż bez słowa mnie do siebie przytulił.
-Nic się nie stanie! Wszystko będzie dobrze! Znajdziemy tego gnoja, kimkolwiek jest!- zapewnił mnie odważnie, mimo iż dobrze wiedziałam że sam się bardzo boi...
-Ja nie chce aby coś się wam stało...- szepnęłam, bliska łez.
-Asia...- Szymek się odsunął na długość ramienia i objął mój policzek drżącą dłonią, jednocześnie patrząc mi w oczy -Będzie dobrze, słyszysz?! Ten gnojek nic wam nie zrobi! Ani tobie, ani małemu! Nie pozwolę na to, słyszysz?!- byłam w stanie tylko pokiwać twierdząco głową. Następnie Szymon mnie w siebie wtulił, a ja oddałam ten uścisk jak najmocniej mogłam. W tamtym momencie, jak chyba nigdy wcześniej potrzebowałam jego bliskości...
-Obiecuję że będzie dobrze kochanie- szepnął jeszcze mi do ucha, po czym pocałował mnie czule w skroń.
Staliśmy tak dobrą chwilę, po czym zebraliśmy siły i wróciliśmy do pokoju, udając przed wszystkimi że nic się nie stało.
W prewencyjnym Szymon zadzwonił na głośniku do Kingi, sprawdzić czy z Pawciem wszystko w porządku. Na całe szczęście tak, więc chociaż ten strach na jakiś czas znikł...

Krótko później wyjechaliśmy na dalszy patrol. Żadne z nas nie mogło się na niczym skupić, cały czas myśleliśmy o tych "zleceniach" na mnie... Naprawdę, przerażało mnie to i to BARDZO...
Obecność męża obok była w jakiś sposób kojąca, wiedziałam bardzo dobrze że Szymek nie da mnie skrzywdzić, ale bałam się również o niego... Co jeśli, ten ktoś, aby mnie zniszczyć będzie chciał zagrozić bezpieczeństwu mojej rodziny?!

PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ
PO SŁUŻBIE

Już jesteśmy po pracy. Zdołaliśmy się też już przebrać, teraz tylko musimy zebrać nasze rzeczy prywatne i możemy wracać...
Siedzę na moim fotelu i czekam na Szymona, gdyż mój mąż poszedł coś jeszcze załatwić. Nie wnikałam co...
-Już jestem, możemy się zbierać...- przywrócił mnie "na ziemię", wchodząc do pokoju.
-To chodźmy...- zgodziłam się z ciężkim westchnieniem, po czym wstałam. Zebraliśmy swoje rzeczy, po czym wyszliśmy z pokoju. Szymon, widząc mój niepokój, objął mnie i pocałował w czoło. Zmusiłam się do uśmiechu i udaliśmy się do samochodu, żegnając się ze wszystkimi kolegami po drodze.
Gdy już wsiedliśmy, od razu pojechaliśmy do rodziców po Pawełka, a następnie już do domu. Niewiele mówiliśmy, nie byliśmy w nastroju na to...

W MIESZKANIU
Gdy dotarliśmy do domu, rozlokowaliśmy się w nim i praktyczne od razu przygotowaliśmy kolację. Po niej natomiast, Szymek wykąpał Pawełka, a ja go uśpiłam, tak jak zawsze. Na całe szczęście zasnął bardzo szybko i jeszcze tym nie dodawał nam problemów...
Gdy już zasnął, wyszłam z sypialni i "zapadłam" się w kanapie w salonie. Moje myśli cały czas wracały do nowiny od Czarka... Naprawdę, w tamtej chwili nie miałam bladego pojęcia kto i dlaczego może próbować grozić mi i mojej rodzinie...
Siedziałam tak dłuższą chwilę, aż do rzeczywistości przywrócił mnie siadający obok Szymek.
-Nadal o tym myślisz?!- bardziej stwierdził, niż zapytał, delikatnie masując mi kark. Przekręciłam lekko głowę i nań spojrzałam.
-A jak mam nie myśleć??- westchnęłam ciężko -Mam ot tak zbagatelizować fakt że ktoś chce zniszczyć mi życie i mnie zabić?!- prychnęłam ze łzami w oczach. Te kotłujące się myśli... Przerastały mnie już... Już zwyczajnie nie dawałam rady, a to tylko parę godzin?! Co ja zrobię jutro, pojutrze?! Przecież to mnie wyniszczy psychicznie!?
-Nie bój się!- mąż spojrzał mi w oczy -Nic nie zrobi ani tobie, ani mnie, ani tym bardziej Pandzie! Nie dopuszczę do tego!- zapewnił mnie po razu kolejny, po czym otworzył ramiona i dodał -Chodź do mnie...- skwapliwie to uczyniłam, wtulając się w niego mocno. Jak zawsze, jeden przytulas, a zdziałał cuda... -Nie myśl o tym, bo cię to wyniszczy...- szepnął z cierpieniem w głosie -Nie myśl...- poprosił łagodnie, po czym dodał -Może i jest wcześnie, ale sen przyda się nam obojgu...- powiedział, odsuwając się odrobinę i patrząc mi w oczy.
-Masz rację- potwierdziłam, wstaliśmy i mimo iż nie ma 21, przygotowaliśmy się do snu. Zajęło nam to dość szybko i zanim się obejrzałam, już leżeliśmy w łóżku, przytuleni. To był bez wątpienia ciężki dzień...
-Dobranoc kochanie...- szepnął Szymek, całując mnie w głowę.
-Dobranoc- potwierdziłam, przesunęłam się odrobinę, pocałowaliśmy się czule, po czym położyliśmy ponownie i krótko później zasnęliśmy ciężkim i niespokojnym snem... Następne dni zapowiadały się bardzo nerwowo...
CDN.

Jak to się dalej potoczy?!
Czy ten ktoś dorwie Asię??
Czy Zielińscy dojdą do tego, kto to?!
Zobaczymy...
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

Joanna & Szymon ZielińscyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz