7. Święto policji

554 17 3
                                    

ASIA POW. To już dzisiaj. Przeleciało jak z bicza strzelił! Popołudniu jest impreza na komendzie, może nawet się parę awansów skapnie, kto to wie?! Jako że święto policji, to trzeba się wbić w galowy mundur... No zwykle niby nie, ale przynajmniej u nas, jest taka tradycja że trzeba... Na całe szczęście, my jako panie, możemy wybierać, czy chcemy założyć albo "garniturowe" spodnie, albo spódnice o ołówkowym kroju... Sama nie wiem co włożyć... Ale do tego jeszcze trochę czasu jest... Szymek bez wyjątku ma dzisiaj służbę, więc na galowo go zobaczę dopiero na komendzie...

PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ
NA KOMENDZIE
Na razie trwają te wszystkie "ceremoniały" z okazji święta. Fajna atmosfera jest... Razem z Alą i Karolą siedzimy razem i pilnujemy naszych pociech, które sobie siedzą, albo śpią w wózkach. Białach, podobnie jak ja wybrała spodnie o garniturowym kroju, a Alicja postawiła na spódnicę.
-A! Bo bym zapomniała!- zaśmiała się Renata, gdy prawie kończyła "przemowę" -Poprosiłabym o wystąpienie na środek: Starszego aspiranta Białacha, Aspiranta sztabowego Bachledę, Starszą sierżant Drawską-Zapałę i Sierżanta Zapałę, oraz Aspirant Mróz i Młodszego aspiranta Zielińskiego...- powiedziała, a ja się uśmiechnęłam szeroko, podobnie jak Karola. Wymienieni faktycznie wystąpili na środek, średnio czając o co chodzi.
-Chciałabym uroczyście ogłosić, że właśnie ci policjanci od następnej służby będą się legitymować wyższymi stopniami!- powiedziała, po czym podniosły się oklaski, a ona każdemu uroczyście zmieniła pagony przy mundurach. Cała szóstka uśmiechała się dumnie, podobnie jak my z Karoliną. Co jak co, ale z mężów byłyśmy dumne jak cholera!
-Moi drodzy! Uroczyście wam przedstawiam Aspiranta sztabowego Mikołaja Białacha, Pokomisarza Miłosza Bachledę, Sierżant sztabową Emilię Drawską-Zapałę, Starszego sierżanta Krzysztofa Zapałę, Starszą aspirant Natalię Mróz i Aspiranta Szymona Zielińskiego! Wielkie brawa!- powiedziała i wszyscy zaczęliśmy im klaskać. Reszta naszych przyjaciół wiwatowała razem z nami.
-Przyjdźcie po nowe odznaki na początku następnej służby- dodała, patrząc na awansowanych podwładnych. Następnie już była impreza, jeśli mogę tak to nazwać...?!
Oczywiście wszyscy rzucili się im gratulować... Ja postanowiłam zostać z tyłu i poczekać aż ten rozradowany tłum się przerzedzi... Z uśmiechem wzięłam na ręce Pawełka.
-Tata dostał awans!- uśmiechnęłam się do niego. Mały od razu zrobił to samo.
-Tata!- ucieszył się i wskazał na Szymona.
-Tak, tata!- potwierdziłam i dodałam -Zaraz do niego pójdziemy!- uspokoiłam rozradowanego malca. Mały wręcz się rwał do taty, co niemało mnie rozbawiło szczerze mówiąc... Musiałam go mocno trzymać na rękach, bo by mi się wyrwał i spadł!
W końcu tłumek wokół Szymona i reszty przyjaciół się dość przerzedził, więc wstałyśmy i podeszłyśmy do nich z przyjaciółkami.
-No no, panie Zieliński!- zaśmiałam się, podchodząc do męża -Jestem z pana aspiranta piekielnie dumna!- powiedziałam szczerze, a Pawcio znów zaczął mi się rwać do przodu -I chyba nie tylko ja...- wskazałam na małego rozbawiona.
-Chodź do taty!- zaśmiał się Szymek i wziął naszego synka na ręce, podrzucił parę razy w powietrze i przytulił go do siebie.
-Dziękuję- dodał i pocałowaliśmy się czule, ale krótko. A mały?! Uspokoił się od razu, zadowolony że jest w ramionach ojca.
-Chyba się stęsknił!- zaśmiała się przytulona do Mikołaja Karolina.
-Chyba tak!- przyznaliśmy jej rację, śmiejąc się szczerze. Potem pochłonęła nas rozmowa na wszystkie tematy... Oczywiście nie omieszkałam pogratulować reszcie przyjaciół również ich awansów. Zasłużyli na nie bez wątpienia...

JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ
Akurat stoję z Natalią i szczerze z nią rozmawiam, na byle jaki temat.
-A mały? Jak myślisz, pójdzie w wasze ślady?!- spytała mnie naraz Talia, zmieniając temat naszej rozmowy, jakim była praca i nasze osiągnięcia.
-Szczerze ci powiem że nie mam bladego pojęcia...?! Będzie tym kim zechce być- odpowiedziałam jej szczerze, bez namysłu, czule mierzwiąc włoski ponownie siedzącemu w wózku synkowi.
-Mądrze powiedziane!- poparła moją decyzję Mróz -Powiem ci że coś czuję że jak dorośnie to jeszcze nas zaskoczy!
-Myślisz?!- spytałam wesoło, lekko jej nie wierząc. Potwierdziła swoje słowa skinięciem głowy.
-Jak ci się jeździ z moim mężem? Bo zawsze zapominam spytać...- znów, tym razem ja zmieniłam temat.
-Z Szymonem? Dobrze... Nie jest najgorzej...- odparła i dodała -Żartuję. Dobrze się dogadujemy!- zaśmiała się wesoło.
-No ja mam nadzieję!- rozbawiona jej "zagroziłam". Śmiałyśmy się dobrą chwilę.
-Nie tęskno ci, do roboty?- teraz to ona spytała. Zamyśliłam się przez moment.
-Niby trochę tak...- przyznałam jej rację -Ale teraz najważniejszy jest Pawełek! O pracy pomyślę jak będzie miał minimum roczek!- odparłam i upiłam łyka trzymanego w ręce napoju.
-Rozsądne- pokiwała twierdząco głową, sama upijając łyk swojego.
-Tu mi uciekłaś!- usłyszałyśmy naraz i poczułam znajome objęcie od tyłu.
-Co tam aspirancie?!- zaśmiała się Natalia.
-Wszytko jest idealnie, a pani jak myśli, pani STARSZY aspirant!?- odpowiedział jej żartobliwie i teraz to śmialiśmy się już wszyscy. Atmosfera była naprawdę fajna i miła... Jak zawsze, w naszej jednostce czuło się jak w domu... Było bardzo rodzinnie...
Po chwilowej głupawce nam przeszło i skupiliśmy się na rozmowie na byle jakie tematy. Nagle jednak, mały zaczął się bardzo gwałtownie kręcić w wózku.
-Ej, Pawcio! Co jest?!- spytał go Szymek, klękając przed wózkiem, aby zniżyć się do poziomu wzroku naszego szkraba. Mały coś tam gadał po swojemu i usilnie wskazywał na coś, albo raczej kogoś za plecami swojego taty. Razem z Natalią spojrzeliśmy w tamtą stronę.
-Diadia!- wygadał się wreszcie mały, idealnie, gdy my dojrzeliśmy w tłumie niedaleko nas tatę Szymona.
-Chcesz iść do dziadka?!- spytał małego dla pewności Szymek.
-Diadia!- przytaknął mały.
-No to hop!- odpowiedział i "wypuścił" naszego synka z wózka. Mały, ledwo poczuł ziemię pod nóżkami, od razu "rzucił się biegiem" w stronę mojego teścia. Szymek z uśmiechem wstał i ponownie mnie objął. Wspólnie patrzyliśmy jak mały dociera do dziadka sam i się do niego przytula. Był w siódmym niebie normalnie, a jego dziadek podobnie. Za to nasi przyjaciele byli w ciężkim szoku.
-A wam co?!- spytał ich Szymek, rozbawiony. Ja zdobyłam się tylko na zdziwioną minę.
-On...
-Tak, nasz synek, a twój chrześniak umie już chodzić!- dokończyłam wypowiedz Karoliny. Ona i Mróz miały oczy wielkości 5 zł, a reszta naszych przyjaciół podobnie, gdy do nas podeszli.
-Od kiedy?!- spytał zaciekawiony Miłosz.
-Nie długo...- zaprzeczył Szymek.
-Jakieś parę tygodni... nie jestem pewna...- spojrzeliśmy na siebie niepewnie -Miał trochę ponad 10 miesięcy gdy się nauczył...
-To cudownie!- wszyscy się cieszyli razem z nami. Był to kolejny powód do radości dzisiejszego dnia...
"Impreza" trwała jeszcze dobre parę godzin. Do domu zawinęliśmy się około 17, czyli mniej więcej wtedy, kiedy Szymek z Natalią kończyliby służbę. Mały tak świetnie się bawił, że aż zasnął w wózku i już się nie obudził przez następną chyba godzinę!

W MIESZKANIU
Położyliśmy śpiącego synka do łóżeczka, wcześniej przebierając go w jakieś wygodniejsze rzeczy niż biała polówka z krótkim rękawkiem i ciemne spodnie. Po czym złapaliśmy chwilę dla siebie... Postanowiliśmy przebrać się w sportowe ciuchy i zrobić sobie trening w domowym zaciszu, ze względu na małego. Z wiadomych powodów nie puściliśmy muzyki zbyt głośno, ale nawet cicho grająca w tle nam wystarczała... Było męcząco, ale i bardzo miło... Trochę zrobiliśmy siłówki, a trochę rozciągania. Extremalne kardio sobie odpuściliśmy... Natomiast Pawcio obudził się z płaczem gdzieś po 18.
-Pójdę do niego- powiedział Szymek, a ja skinęłam głową, nadal rozłożona plackiem na macie. Otóż rozłożyliśmy sobie na ziemi karimaty do ćwiczeń i właśnie z mojej nie miałam siły wstać. Szymek dość szybko uspokoił małego, dał mu kolację i przyszedł z nim do mnie, do salonu.
-Patrz, mama!- zaśmiał się i jak gdyby nigdy nic posadził mi rozradowanego Pawełka na brzuchu.
-Och!- jęknęłam, gdy te moje kochane 7 kg (nie mam pojęcia ile takie małe dziecko może ważyć- dop. aut.) "wgniotło" mi brzuch.
-Kto się wyspał?!- spytałam uroczym głosem, obejmując go tak, że siedział stabilnie i się nie chwiał.
-Ja!- wykrzyknął, podskakując trochę, więc znów mi przeciążając brzuch, co poskutkowało kolejnym jękiem z moich ust.
-To bardzo dobrze, a wiesz że niedługo znów idziemy spać?!
-Spać?- nie zrozumiał czemu.
-Tak. Bo jest późno!- odpowiedziałam mu cierpliwie. Za to Szymek w najlepsze się cicho śmiał!
Potem jeszcze pobawiliśmy się z nim godzinkę, a następnie wykąpałam go, a Szymek uśpił. Najchętniej zrobiłabym to ja, ale nie chciałam się spocona kłaść do łóżka, a mój mąż zdążył już się wykąpać i zmyć z siebie ten cały smród i pot...
Gdy mały zasnął, a my wskoczyliśmy w piżamy, postanowiliśmy zrobić sobie mały maraton filmowy w trakcie jedzenia kolacji. I na tym też minął nam cały wieczór. Położyliśmy się spać dopiero około 23, zmęczeni jak nie wiem, ale zadowoleni.
-Cieszysz się z awansu?- spytałam Szymka sennie, gdy leżeliśmy już pod kołdrą, w łóżku.
-Bardzo- odpowiedział i na dowód tego uśmiechnął się szeroko.
-Mój pan aspirant!- zaśmiałam się, podniosłam odrobinę i pocałowałam go czule i słodko, acz namiętnie. Ja sama też się cieszę jego awansem i to jak z resztą! Podobnie chyba jak on się cieszył, gdy to ja dostałam swój...
Jak tak teraz myślę, to od kiedy poznałam Szymona moje życie jest najlepsze, jakie tylko mogłoby być! Awans w pracy, ukochany mąż przy boku, dorastający cud w osobie mojego synka, najlepsi przyjaciele, ulubiona praca na wyciągnięcie ręki... Po prostu nie mogłoby być lepiej!
Z Szymonem oddaliśmy się Morfeuszowi praktycznie jednocześnie, z uśmiechami na ustach, ze szczęściem czekając na nowy dzień i nowe przygody jakie szykuje dla nas los...
CDN.

Czyli posypały się awanse...
Co jeszcze się wydarzy?!
Czy to szczęście i względny spokój się utrzymają?!
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

Joanna & Szymon ZielińscyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz