45. Pomoc

338 13 3
                                    

DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ 
SZYMON POW. Dzisiaj również miałem na wczesną godzinę do pracy. Służbę zaczynałem aż o 8, razem z Góralem, aby około 18 być już w domu i pomóc Asi z dziećmi... W końcu 2latek i 2 noworodki to nie lada wyzwanie...?! A jak jeszcze dojdzie do tego fakt, że mamy psa którego trzeba "wybiegać" 3 razy dziennie i ogarnąć cały dom w czynnościach takich jak sprzątanie, pranie... Nie od dzisiaj wiem że moja żona to Super Woman, ale czułbym się źle gdybym nie mógł jej chociaż trochę pomóc... Szczególnie że dzieci chodzą spać o różnych porach, a całą trójkę trzeba wykąpać, przebrać, uśpić... Jedyny plus jest taki że wszyscy jesteśmy zdrowi, a małe jak na razie przesypiają noce... Chyba to dla tego, że tym razem odeszliśmy od "rytuału" kąpania i kładzenia ich spać o 19, tak jak to jest z Pawciem, tylko bliżej naszej pory spania, czyli około 21-22. To naprawdę DUŻO ułatwiło... Na początku byliśmy sceptyczni co do tego pomysłu, który podsunęli nam Zuzka z Wojtkiem, ale teraz dziękujemy im za to bardzo...
-Cześć stary!- przywitał się ze mną Góral, gdy wszedłem do pokoju.
-Cześć!- odparłem, przybiliśmy piątki i każdy z nas usiadł za swoim biurkiem -Jak tam Natalia, bo miałem pytać?! Wszystko u was ok?!- spytałem przyjaciela, gdyż przyszło mi na myśl. On i Mróz mieli ostatnio dużo szczerych rozmów, między innymi z powodu tego że szatynka nosi pod sercem jego dziecko... Na całe szczęście się dogadali, bo widziałem po Asi, że ją to martwi... Szczególnie było to po niej widać jak sama jeszcze była w ciąży z bliźniaczkami...
-Natalka?! Dobrze... Silna babka jak zawsze, nie daje mi w niczym siebie wyręczyć, bo jak to co rusz powtarza, "Ciąża to nie choroba!" i że leżeć będzie jak jej zaczną kostki puchnąć około 7 miesiąca!- prychnął śmiechem, a ja wraz z nim.
-Cała Natalia!- zaśmiałem się. Gdy Asia była w ciąży z Pandą, a potem siedziała na macierzyńskim, pracowałem właśnie z Mróz, więc zdołałem ją dobrze poznać.
-A jak tam Asia?! Ogarnia tą waszą trójcę świętą?!- spytał, gdy już przestaliśmy się śmiać.
-Tak... Radzi sobie z tym o wiele lepiej niż ja, szczerze mówiąc...- przyznałem się -Ogarnia całą trójkę, Ozziego i Ross, a do tego jeszcze cały dom i jeszcze usiłuje mi wmówić że nie jest ani trochę zmęczona!- odpowiedziałem, przed oczami mając "wizję" Asi z dzisiaj rana. "Jedną ręką" robiła śniadanie, miała oko na Pawcia siedzącego w krzesełku i się bawiącego, a do tego bujała wózek z śpiącymi bliźniaczkami! Taką właśnie ją zastałem, jak gotowy do pracy wszedłem do kuchni, słysząc gadanie synka, dość ciche granie radia i szczęk naczyń kuchennych i sztućców. Moja Super Woman...
-No to powiem ci stary, super kobietę sobie żeś znalazł!- skomentował, a w jego tonie usłyszałem podziw.
-Powiedzmy że.... Obie są siebie warte!- na mój komentarz się zaśmialiśmy. Prawda była taka że obie, zarówno moja Asia, jak i Natalia, są bardzo do siebie podobne z charakteru i myślę że to jest m. in. ten czynnik który sprawia że są tak blisko i się przyjaźnią...
-Wy tak sobie gadu gadu, a ja do was sprawę mam!- przerwał nam rozmowę Jacek, wbijając do pokoju. Oboje na niego spojrzeliśmy, od razu przestając się śmiać. Miał bardzo poważną minę...
-No co tam Jacuś dla nas masz?!- spytałem kolegę, patrząc poważnie na dyżurnego.
-Nie pojedziecie dzisiaj na patrol...- zaczął, a my z Góralem rzuciliśmy sobie niezrozumiałe spojrzenia.
-Jak to nie na patrol?! To co mamy robić w takim razie?!- spytał go Miłosz, równie zdziwiony co ja.
-Martyna wam wyjaśni...- powiedział, otwierając drzwi. Wtedy weszła przez nie dobrze znana nam, rudowłosa kobieta. Nazywała się Aspirant sztabowa Martyna Kozioł i pracowała na naszej komendzie w wydziale kryminalnym. Tylko co kryminał chce od nas...?!
-Cześć chłopaki...- przywitała się, wyraźnie czymś zdenerwowana.
-Cześć Martyna, ale co cię do nas sprowadza?!- spytałem ją. Kiedyś, jeszcze razem z Asią, za czasów "sprzed" naszego małżeństwa, współpracowaliśmy z nią i jej partnerem, Komisarzem Michałem Czajką nad sprawą jednego porwania dla okupu... Ciężka to była sytuacja, gdyż porwana została młoda kobieta w zaawansowanej ciąży... Na całe szczęście udało nam się to wszystko tak rozegrać, że odbiliśmy ją na czas i ani jej, ani dziecku nic się nie stało. A jako że to moja Asia, była bezpośrednim powodem tego że nic jej się nie stało, dziewczynka dostała imię właśnie po mojej żonie. Bardzo miły gest....
-Mamy z Michałem problem...- zaczęła i usiadła przed moim biurkiem, a Góral wstał ze swojego krzesła i do nas podszedł.
-To ja was zostawię...- powiedział Jacek, po czym wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
-Jaki problem?! O czym ty mówisz?!- zainteresowałem się.
-Michał został dzisiaj rano zaatakowany... Ktoś go pchnął 5 razy nożem w brzuch...- powiedziała, patrząc na nas smutnym wzrokiem.
-To straszne...- skomentowałem, a Góral zrobił pasującą minę.
-Co z nim?!- spytał ją Bachleda.
-Walczy o życie na stole operacyjnym... Ponoć stracił dużo krwi...- odpowiedziała nerwowo -A to wszystko przez tą jebaną sprawę!- huknęła, mając łzy w oczach.
-Jaką sprawę?! O czym ty mówisz?!- spytałem ją. Od początku czułem że ta sprawa MUSI mieć jakieś 2 dno...
-Prowadziliśmy z Miśkiem sprawę handlu bronią, dragami i żywym towarem... Było dość ciężko już od samego początku, dłuższy czas nie mogliśmy znaleźć na nich dowodów... A wpadliśmy na to, gdyż porwali kobietę... Przedszkolankę, nie miała wrogów... To było ostrzeżenie dla jej ćpającego chłopaka...- zaczęła wprowadzać nas w sprawę, wyraźnie poruszona. Z wolna odkrywała przed nami cały "obraz" sytuacji, a my byliśmy coraz bardziej przekonani że ma rację... Czajkę chcieli wykończyć ludzie, których tropił z Martyną...
-A najgorsze jest to, że grozili jego żonie!- dodała, bardzo poruszona.
-Jak to?! Grozili Izie?!- spytałem zszokowany -Nic jej nie jest?!
-Nie, skończyło się na pogróżkach słownych, już daliśmy jej ochronę...- odpowiedziała, a my odetchnęliśmy z ulgą -Jestem przekonana że jak nie dorwą Izy, to przyjdą po mnie, tak jak dzisiaj zaatakowali Michała... Pomożecie?!- spojrzała na nas z nadzieją. Najpierw spojrzeliśmy na siebie nawzajem, a potem na nią.
-Tak. Postaramy się pomóc jak tylko się da...- powiedział jej Miłosz, jako dowódca patrolu.
-Dzięki chłopaki..!- widać było że jej ulżyło.
-To jeszcze raz, powiedź nam absolutnie wszystko od początku, a potem pójdziemy do was po materiały ze sprawy. W końcu trzeba od czegoś zacząć....- powiedziałem, a moi towarzysze się zgodzili na taki obrót spraw....

PARĘ GODZIN  PÓŹNIEJ
Siedzimy nad tą sprawą już od samego rana. Martyna nam pomaga jak tylko może, ale widzimy że się boi o siebie, swojego partnera i jego żonę...
-I jak z nim?!- spytał Kozioł Góral, gdy rudowłosa wróciła do pokoju po tym jak skończyła rozmawiać z siedzącą w szpitalu Izą.
-Nie jest dobrze... Izka mówi że nadal operują i przetaczają mu dużo krwi... Ma marne szanse...- powiedziała załamana.
-Martyna, ej! Nie łam się! Michał to twardy gość! Nie z takich akcji wychodził!- pocieszyłem ją, kucając przed nią i łapiąc ją za ramię -Będzie dobrze! A my wsadzimy skurwieli którzy mu to zrobili do pierdla!- obiecałem jej, aby chociaż trochę się rozchmurzyła. Jest to naprawdę ciężka sprawa... Od rana zdołaliśmy potwierdzić że jacyś podejrzani mężczyźni zaatakowali Michała i przeanalizować wszystko co zdołali zebrać z Martyną na "Czarnorękich". Było tego dość sporo, ale nie tyle, aby móc ich posadzić. Szczerze chcieliśmy, ale nawet to dźgnięcie nożem nie pozostawiało twardych dowodów, gdyż planowaliśmy dorwać całą grupę... Pogadaliśmy też szczerze z Izą. Żona Michała bardzo się boi, szczególnie że jest teraz w 4 miesiącu ciąży... Współczuję im i mam nadzieję że ja i moja rodzina nigdy nie znajdziemy się na ich miejscu...
-Wiecie co!?- zagadnął nas Miłosz -Nie wierzę że ja to mówię, ale nie traćmy czasu... Musimy przeprowadzić prowokację i wprowadzić do ich grupy naszych ludzi, aby zdobyć na nich dowody...- powiedział, patrząc na nas uważnie.
-Góral ma rację, nie ma innego wyjścia... Musimy przeprowadzić prowokację...- zgodziłem się z partnerem -Jesteśmy to winni Michałowi i Izie...
-Ok. Chodźcie do Jacka. Bez niego nic nie zrobimy...- podchwyciła Martyna, trochę się otrząsnąwszy z tego załamania. 
-Dokładnie- potwierdził Bachleda i całą trójką poszliśmy do dyżurki, pogadać z Jackiem...

....
Narada z Nowakiem nie trwała długo, a chwilę później całą czwórką szliśmy do Renaty, aby z nią omówić plan działania i spytać, czy zgadza się na prowokację. Bez jej wiedzy byśmy nic nie zrobili...
-Pani Komendant, możemy zająć chwilę?- spytał ją Jacek, gdy zajrzał do gabinetu.
-Tak, wejdźcie- zgodziła się, więc całą czwórką weszliśmy do pomieszczenia.
-Co się stało?! O czym nie wiem?!- od razu się zainteresowała.
-Chodzi o Michała pani komendant... Został dźgnięty 5 razy nożem, dzisiaj rano, w drodze do pracy...- wzięła na siebie opowieść Martyna i streściła jej całość w dość szczegółowym skrócie.
-To straszne... Jak z nim?!- spytała dociekliwe, z wyraźną troską w głosie.
-Nie najlepiej... Ma nikłe szanse, gdyż stracił dużo krwi...- odpowiedziała kwaśno.
-Cały czas go operują...- dodał Góral smutno. Wszyscy byliśmy tym zasmuceni, ale najbardziej mogliśmy pomóc Czajkom łapiąc tych skurwieli i to właśnie zamierzaliśmy zrobić...
-Dlatego chcemy przeprowadzić prowokację... Aby zyskać na całą grupę dostateczne dowody...- odezwałem się.
-Na ten moment mamy tylko dowody na tych 2 łepków, co go zadźgali, a gdy ich posadzimy, to reszta się zemści na Martynie i dokończy dzieła...- dodał Miłosz. Wtedy zapadła głucha cisza, podczas której uważnie obserwowaliśmy Renatę, czekając na to co powie. Od jej decyzji zależały przecież wszystkie nasze następne działania...

RENATA POW. Gdy podsumowali mi wszystko co wiedzą i powiedzieli jaki mają plan, nie mogłam się nie zgodzić. To było jedyne wyjście, aby złapać tych zwyrodnialców co dźgnęli Michała i grozili Izie...
-To jak pani komendant?! Możemy przeprowadzić taką prowokację?!- spytał mnie Miłosz przerywając ciszę która zapadła, a Martyna i Szymon ograniczyli się do pytających spojrzeń. Zastanowiłam się przez moment, po czym podjęłam decyzję.
-Skoro nie mamy wyjścia, to tak. Ale trzeba to dokładnie zaplanować...- powiedziałam poważnie -W końcu już jednego funkcjonariusza mamy już na stole operacyjnym...
-Ma się rozumieć pani Komendant- przytaknęła mi cała trójka, a Jacek tylko potwierdził skinieniem głową.
-Na początek może, kto tam wejdzie?!- potrzebowaliśmy ustalić niezbędne podstawy, aby móc zacząć planować.
-Ja pójdę...- odezwał się Szymon.
-Jesteś pewien?- upewniłam się, pewnie podobnie jak on, myśląc teraz o Asi i dzieciakach, którzy czekają na niego w domu.
-Tak pani komendant. Nie mamy innego wyjścia...- potwierdził poważnym tonem, a ja potwierdziłam skinieniem głową. Skoro podjął taką decyzję, to ja nie miałam jak się nie zgodzić.
-Tylko kogo puścimy razem z Szymonem na tą akcję?!- spytała mnie Martyna -Ja odpadam, bo mnie już widzieli, a Góral raczej nie jest.... adekwatny do roli kobiecej...- powiedziała, patrząc przelotnie na Bachledę, a reszta przyznała jej rację. Całą czwórką patrzyli na mnie wyczekująco, a ja już miałam w głowie odpowiednią do tego osobę...
-Już wiem kogo...- odpowiedziałam enigmatycznie, myśląc o konkretnej osobie. Trzeba było tylko mieć nadzieję że się zgodzi...
CDN.

Jak to się wszystko skończy?! 
I kogo ma na myśli Renata?! 
Jak ta akcja się rozwinie?! 
Zobaczymy...
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

Joanna & Szymon ZielińscyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz