21. Wizyta

425 18 2
                                    

PARĘ DNI PÓŹNIEJ
ASIA POW. Od naszego "pikniku" w parku minęło parę dni. Były te dni pełne pracy, bardzo intensywne parę dni...

Dzisiaj też jesteśmy w pracy, jak codziennie z resztą... Akurat się trafiło, że nie ma zbyt wielu wezwań, jest bardzo "cicho"... Mamy już połowę patrolu za sobą (5 godzin) i jak na razie było tylko 5 wezwań i jedną interwencję, na którą napatoczyliśmy się sami... Dwie panie szarpały się pod sklepem o "ostatnią puszkę farby do włosów"!! Nic nie pozostało nam zrobić, tylko je rozdzielić, załagodzić sytuację i wystawić pouczenie... Co do tych 5 wezwań, to były 2 kradzieże, 2 awantury i jedna bójka. Szczerze mówiąc dziwi mnie że tylko tyle, normalnie jest tego zdecydowanie więcej...
-Na razie jest cicho...- skomentowałam, z uśmiechem łapiąc Szymona za rękę i trochę rozluźniając się w fotelu.
-Masz rację...- zgodził się z uśmiechem i dodał -To co?! Przerwa?!- spojrzeliśmy sobie w oczy, stając na czerwonym.
-Przerwa- przytaknęłam i prawą ręką wyjęłam radio z kieszeni w kamizelce. Lewą cały czas trzymałam rękę męża.
Dość szybko porozumiałam się z Jackiem w sprawie dalszych minut naszej służby i Nowak zgodził się dać nam półtorej godziny przerwy. Z ulgą je przyjęliśmy i ustaliliśmy z nim że zjedziemy na komendę. Obu stroną to pasowało, więc krótko później już parkowaliśmy na parkingu pod komendą.

NA KOMENDZIE
W recepcji skinęliśmy Marcelinie i poszliśmy do naszego pokoju zdać niepotrzebne elementy munduru, po czym poszliśmy do stołówki zjeść. Szybko wybraliśmy coś wege i usiedliśmy przy jednym z wolnych stolików, razem ze szklankami soku pomarańczowego.
Tak minęło nam pierwsze 20 minut przerwy. Na jedzeniu, miłej rozmowie na luźne tematy i posyłaniu sobie spojrzeń, które mówiły więcej niż 1000 słów.
Potem zebraliśmy się do pokoju, zauważając że zostało nam niespełna 40 minut przerwy. Jednakże, gdy chciałam usiąść za biurkiem, aby wziąć się za papiery, zostałam zatrzymana przez męża.
-Stój- odparł, obejmując mnie w pasie.
-Szymek?!- spojrzałam mu głęboko w jego brązowe oczy.
-Zostaw te papiery, mam lepszy pomysł...- odpowiedział i zgarnął nasze kurtki z wieszaka, po czym wyciągnął mnie za rękę z pokoju. Dobrze wiedziałam co ma na myśli, więc się uśmiechnęłam, ale pozwoliłam zaciągnąć na dach komendy. Nasze magiczne miejsce...
Przed wejściem tam ubraliśmy się, gdyż niestety już jesień na dobre zamieszkała we Wro i jest już zdecydowanie zimniej. Potem jednak, gdy weszliśmy na górę i nie ograniczało nas nic poza powierzchnią dachu i niebem nad nami, poczułam swego rodzaju spokój i wolność jednocześnie...
-Też to czujesz?!- spytałam Szymka w pewnym momencie, gdy już dobrą chwilę spędziliśmy na kontynuowaniu rozmowy ze stołówki, siedząc na naszych stałych miejscach, na krańcu dachu. On okrakiem, a ja tyłem do krawędzi, cały trzymając się za ręce.
-Co masz na myśli?!- spytał mnie na to, na co odetchnęłam głęboko.
-Ten spokój... I wolność...- odpowiedziałam, lekko odchylając głowę w tył i zamykając oczy, ciesząc się tym co tu i teraz.
-Tak- zgodził się i dodał -Ale wiesz co jeszcze?!
-Hym?- spytałam, otwierając tylko jedno oko -Szczęście...- powiedział wstając na nogi -Bo mam cię obok...- dokończył, ciągnąc mnie do góry.
-Kocham cię- odpowiedziałam mu szczerze i pocałowaliśmy się czule, po czym odwróciłam się w jego ramionach i zapatrzyłam na ciemniejący z wolna horyzont, czując jego obecność zaraz za mną, ramiona mnie otaczające i brodę na ramieniu.
-Mógłbym tak stać cały czas...- szepnął Szymek i pocałował mnie w policzek. Po prostu się szczerze uśmiechnęłam i sięgnęłam ręką do tyłu, aby pogłaskać go po policzku. 'Mój kochany...'
Potem już cieszyliśmy się swoją obecnością. Stojąc tak, niewiele mówiąc, patrząc na miasto przed nami i ciesząc się z tego jakie mamy szczęście, mając siebie nawzajem...
Jednakże to życie, a nie bajka, więc nasz spokój w którymś momencie został przerwany przez Jacka:
-Siódemka, jesteście tam?!- na głos Nowaka, westchnęliśmy ciężko i wywróciliśmy oczami, nawet się nie oglądając na drugie. To był jeden z tych małych dowodów na to że jesteśmy sobie przeznaczeni... Jak to stwierdziła kiedyś Karolina, jesteśmy jedną duszą w dwóch ciałach...
-Jesteśmy Jacku, masz coś dla nas?!- odpowiedziałam przyjacielowi, nie ruszając się z miejsca.
-Nie. Ale 5 minut temu skończyła wam się przerwa, więc wracajcie na patrol, a ja dam wam znać, kiedy będę coś miał...
-Ok. W kontakcie 00- odpowiedziałam mu krótko.
-Chodź. Robota wzywa...- powiedział Szymek, pocałował mnie w ucho, po czym puścił i złapał za rękę.
-Całe szczęście pracujemy razem...- mruknęłam prawie niesłyszalnie.
-Co?!
-Nic- odparłam z niewinnym uśmiechem, przez co Szymek cmoknął mnie w policzek i pociągnął do wyjścia. Niezadowoleni zeszliśmy z dachu, wzięliśmy brakujące części munduru i pojechaliśmy dalej na patrol...

Joanna & Szymon ZielińscyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz