W poprzednim rozdziale:
-No to pokaż no się, kruszynko nr. 1...- powiedziała i "pobawiła" się trochę ekranem, aby znaleźć odpowiedni kąt -Patrzcie tutaj...- wskazała nam odpowiednie miejsce na ekranie monitora -Macie....
CD.-... Zdrową dziewczynkę!- powiadomiła nas.
-Nasza maleńka...- spojrzeliśmy na siebie z uśmiechami i łzami w oczach.
-Natomiast drugie z dzieci...- daliśmy jej chwilę na "zabawę" obrazem -To zdrowa i silna dziewczynka! Spodziewacie się bliźniaczek!- spojrzała na nas uśmiechnięta.
-Bliźniaczek...- szepnęłam, oboje płacząc ze szczęścia.
-Nasze małe...- szepnął Szymek i pocałował mnie w czoło.
-Dokładnie tak jak chciałeś...- zaśmiałam się -Chyba w kościach czułeś, że to dwie dziewczynki będą?- Hana dała nam chwilę na nacieszenie się tą informacją, sama jeszcze sprawdzając parę rzeczy apropo naszych bliźniaczek.
-Asia, Szymon, mogę was z czystym sumieniem zapewnić że dziewczynki rozwijają się we wszelkich miarach prawidłowo, wręcz podręcznikowo. Możesz się już wytrzeć Asia, a ja idę wypełnić notatkę w książeczce...- powiedziała z uśmiechem. Spojrzałam na Szymona. Nie musiałam nic mówić, od razu się żeśmy zabrali za "czyszczenie" mnie z żelu, a parę chwil później dołączyliśmy do Hany, po drugiej stronie jej biurka. Pogadaliśmy z nią jeszcze moment, wysłuchaliśmy zaleceń i mogliśmy iść do domu.
-Dzięki Hana, jeszcze raz- uśmiechnęłam się do Gawryło na odchodnym.
-Nie masz za co! Widzimy się za miesiąc!- zaśmiała się i wyszliśmy. Na korytarzu, Szymek przyciągnął mnie do siebie i przytulił.
-Dwie maleńkie dziewczynki...- wyszeptałam, przytulając się do niego i ponownie płacząc ze szczęścia.
-Nasze kochane...- odpowiedział i pocałował mnie w skroń. Odsunęłam się odrobinę i wzięłam jego twarz w drżące dłonie.
-Nie płacz...- zaśmiałam się przez łzy.
-W takim razie ty też- odpowiedział ze łzawym uśmiechem i starł z mojego policzka trochę łez.
-Kochamy cię...- spojrzałam mu głęboko w oczy.
-Ja was też Skarbie. Najbardziej na świecie...- odpowiedział i pocałował mnie czule. Wręcz automatycznie uśmiechnęłam się, nie przerywając pocałunku. Byliśmy tacy szczęśliwi...
Odsunęliśmy się od siebie po dobrej chwili. Sprawdziłam zegarek i wskazywał godzinę 12.
-Szymek, za godzinę masz służbę... Jedzmy już do domu i śmigaj do pracy, bo się spóźnisz...- spojrzałam na męża.
-Dobrze- zgodził się i po chwili opuściliśmy gmach szpitala. Na parkingu wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy w stronę domu...
-Wiesz że najchętniej bym dzisiaj z wami został...?- spojrzał na mnie przelotnie, cały czas głaszcząc mnie po udzie.
-Wiem kochanie, wiem...- uśmiechnęłam się delikatnie, łącząc nasze dłonie -Im szybciej pojedziesz do pracy, tym prędzej do nas wrócisz...- pocieszyłam go. Potem już zmieniliśmy temat na ten bardziej wesoły, czyli między innymi to, że spodziewamy się bliźniaczek! I to identycznych, jak sądzi Hana! Nasze dwa małe cuda...
Mąż odwiózł mnie do domu, a tam czekała już na mnie Kinia z Pawciem.
-Cześć domownikom!- zaśmiałam się szczerze, zamykając drzwi i pozbywając się wierzchnich ciuchów, oraz butów. Wtedy też usłyszałam szybkie kroczki i do holu wpadł uśmiechnięty Pawcio.
-Mama!- wykrzyknął radośnie, biegnąc w moją stronę. Z łatwością go złapałam i wzięłam na ręce, a zza winkla wyszła uśmiechnięta Kinga.
-Cześć Kinia!- przywitałam się z opiekunką.
-Cześć i jak wizyta?- spytała ciekawa.
-Dobrze, dzieciaki rozwijają się podręcznikowo...
-To świetnie! Cieszę się...- odpowiedziała i przeszłyśmy do salonu, kontynuując rozmowę. Jednak zbyt długo nie posiedziałyśmy, gdyż Jarosz dostała pilny telefon i musiała wyjść....
-No nic! Innym razem pogadamy!- zaśmiałam się, gdy razem z małym odprowadziłam ją do drzwi.
-Na pewno!- uśmiechnęła się, zakładając płaszcz.
-Dzięki jeszcze raz za przypilnowanie Pandy...- zrobiłam pasującą minę.
-Nie masz za co! W końcu to moja praca i sama przyjemność!- mrugnęła porozumiewawczo i dodała -Pa!- pożegnała się i już jej nie było. Wtedy cała moja uwaga skupiła się na synku.
-A ty mały kawalerze, dlaczego nie śpisz, hm?- spojrzałam na synka. Mały w odpowiedzi tylko wzruszył ramionkami i potężnie ziewnął.
-Oj, widzę że mamy tu jakąś śpiącą pandę...- powiedziałam tonem znawcy i dodałam -Bo ta panda zaraz ziewając mnie zje!- zaśmiałam się -Chodź maluchu, idziemy na drzemkę...- powiedziałam i udałam się z Pawciem na górę, po drodze zahaczając o salon, gdzie został "pan słoniu", czyli ukochana przytulanka małego. Gdy już mieliśmy go ze sobą, wyłożyliśmy się na moim i Szymka łóżku.
-Czytamy, czy nie?- spojrzałam na mojego pierworodnego z namysłem.
-Nie...- odpowiedział i wtulając się we mnie dodał -Psytul...
-Oczywiście kochanie- odpowiedziałam i objęłam go ramionami, po czym pocałowałam w czubek głowy. Zamiast tego, zaczęłam mu cicho śpiewać kołysankę, tak jak to robiłam, gdy nie mógł spać:
Aaa, kotki dwa,
szarobure obydwa,
nic nie będą robiły,
tylko ciebie bawiły.
CZYTASZ
Joanna & Szymon Zielińscy
Romance"Dotąd dwoje, choć jeszcze nie jedno. Odtąd jedno, choć nadal dwoje" ❤️ Sequel do "Asia i Szymon // patrol 007". W tej historii ujrzymy nasz ulubiony patrol siódmy w zupełnie nowej... MAŁŻEŃSKIEJ odsłonie... Jesteście ciekawi co tym razem im się prz...