2 TYGODNIE PÓŹNIEJ.
ASIA POW. Dzisiaj jest mój ostatni patrol, a za razem nasza 1 rocznica ślubu... Wyjątkowy dzień... BARDZO wyjątkowy... Dokładny rok temu przysięgaliśmy sobie z Szymkiem pełne oddanie, miłość, wsparcie, zaufanie i szczerość... Jak ten czas szybko minął?! Nasz Pawcio też ma prawie 2 latka, a ja jestem w połowie 4 miesiąca bliźniaczej ciąży... Tyle się zmieniło przez te 4 lata z hakiem, że jeszcze to do mnie nie dociera...
-Hej kochanie...- szepnął Szymek, obejmując mnie opiekuńczo od tyłu i całując w zgięcie szyi, dłonie splatając na moim brzuchu.
-Hej...- odpowiedziałam, łącząc nasze spojrzenia w tafli lustra ze szczerym uśmiechem na ustach.
-Nie wyobrażalne, co?! Rok temu zżerały nas nerwy przed ceremonią, mały miał około 9 miesięcy...- szepnął, patrząc mi w oczy z uśmiechem i całując mnie w szyję ponownie -A teraz... Czekamy na narodziny 2 dzieci, a na dodatek...- rzekł i podniósł nasze prawe dłonie tak, że oboje patrzyliśmy na błyszczące złotem obrączki na serdecznych palcach.
-Tak... Nadal to do mnie nie dociera...- odpowiedziałam również szeptem, ponowie objęłam się jego ramionami i delikatnie głaszcząc grzbiety jego rąk. Promieniowało z nas dzisiaj takie szczęście, że nie wiem...?!
Tak jak ja już byłam ubrana, w śliwkową koszulkę z długim rękawem i czarne spodnie z wysokim stanem, tak Szymkowi brakowało koszulki. Między innymi dlatego dwa razy bardziej czułam ciepło, które od niego biło... Chwilę tak staliśmy bez ruchu, patrząc sobie w oczy w tafli szkła, po czym wróciliśmy do przygotowywania się do pracy. Śniadanie już zjedliśmy, tylko trzeba było się ubrać do końca, odwieźć Pandę do rodziców, a potem do pracy... Uwinęliśmy się z tym dość szybko, a Pawcio nie grymasił, tylko współpracował, więc było nam o wiele łatwiej...Pod domem rodziców pojawiliśmy się w godzinę przed służbą. Szymek jeszcze posyłał mi spojrzenia, czy na pewno powinnam nosić Pawcia, ale ukróciłam to machnięciem głowy. Jak to mówią, ciąża to nie choroba, a Panda nie jest taki znów ciężki...
-Cześć kochani, wejdźcie, wejdźcie!- jak zazwyczaj, otworzyła nam mama, sama już gotowa do wyjścia do pracy.
-Cześć Mamo- odpowiedzieliśmy i weszliśmy.
-Kinga już jest, także zostawcie Pawcia i lecimy...- pogoniła nas i po chwili znikła gdzieś na piętrze, a my rozebraliśmy Pawcia z wierzchnich rzeczy, po czym weszliśmy z nim do salonu. Zastaliśmy tam Kingę, siedzącą na ziemi wraz z Michałkiem.
-Cześć Kinia!- przywitaliśmy się z nią.
-Asia, Szymon, Hej!- uśmiechnęła się, wstała i nas uściskała.
-Hej. Mamy robotę, także nie pogadamy...- spojrzeliśmy na nią przepraszająco. Normalnie staraliśmy się być tak, aby jeszcze zamienić z Jarosz parę słów, no ale dzisiaj nam się zwyczajnie nie udało...
-Nic nie szkodzi, wiem przecież- uśmiechnęła się do nas szczerze - Chodź Pawełku. Pobawimy się, a mama i tata pójdą do pracy...- wzięła ode mnie małego, a ten od razu na nas spojrzał.
-Pa pa Pando!- pomachaliśmy mu rękoma.
-Pa pa!- odpowiedział, robiąc to samo.
-A buziak?- przypomniała mu Kinga, na co mały "przesłał" nam po buziaku.
-Na razie Maluchu! Będziemy wieczorkiem!- pożegnaliśmy się z nim, uściskaliśmy Kingę i Michałka, po czym wyszliśmy. Tak jak się spodziewaliśmy, samochodu Renaty nie było nigdzie widać, a brama pozostała otwarta, Znaczyło to że mama już wyjechała do pracy... Otwartą bramą się nie przejmowaliśmy, gdyż ma ona taki czujnik, że po 20 minutach się sama zamyka. Założył to kiedyś tata, gdy razem z Mamą totalnie zapomnieli zamknąć bramy, a byli od rana do nocy w pracy... Na całe szczęście nikt im się wtedy nie włamał...?!
-Gdy skończymy pracę, wracamy do domu...- powiedział Szymek, gdy wsiedliśmy do samochodu.
-A Pawcio? Przecież trzeba go odebrać?- zdziwiłam się.
-Nasz synek śpi dzisiaj u dziadków, aby jego rodzice mogli się nacieszyć sobą i swoim świętem...- odpowiedział mi szczerze, patrząc głęboko w moje oczy. Wobec tego ja utonęłam w jego...
-Kochany jesteś- odpowiedziałam mu i uśmiechnęliśmy się do siebie.
-Kocham cię- powiedzieliśmy jednocześnie i pochyliliśmy się do siebie, aby pocałować się czule.
-Jedziemy do pracy?!- spytałam go, gdy już się od siebie odsunęliśmy.
-Jedziemy- zgodził się z uśmiechem, odpalił silnik i wyjechał z podjazdu przy domu rodziców. Wtedy wyjechaliśmy na ulicę, aby pojechać na komendę. Całą drogę się do siebie uśmiechaliśmy, a Szymek trzymał dłoń na moim udzie i je lekko głaskał. 'Mój kochany mąż...'- przeszło mi przez myśl już po raz kolejny dzisiejszego dnia.

CZYTASZ
Joanna & Szymon Zielińscy
Romance"Dotąd dwoje, choć jeszcze nie jedno. Odtąd jedno, choć nadal dwoje" ❤️ Sequel do "Asia i Szymon // patrol 007". W tej historii ujrzymy nasz ulubiony patrol siódmy w zupełnie nowej... MAŁŻEŃSKIEJ odsłonie... Jesteście ciekawi co tym razem im się prz...