1. Powrót do normalności

1.1K 32 3
                                    

2 TYGODNIE PO WESELU
ASIA POW. Mimo że minęły już całe dwa tygodnie, to ja i tak nie potrafię w to uwierzyć! Jestem żoną miłości mojego życia! I do tego mamy synka! Nie mogłabym być bardziej szczęśliwa! Co prawda nie nacieszyłam się w pracy tym moim awansem zbyt długo, ale! Praca nie zając! Nie ucieknie! Ważne aby się cieszyć nawet drobnostkami i czerpać z życia jak najwięcej!
Akurat robiłam śniadanie, gdy poczułam bardziej niż znajome przytulenie od tyłu. Nie mogłam się nie uśmiechnąć.
-Dzień dobry...- mruknął i pocałował mnie w szyję.
-Dzień dobry- odpowiedziałam nie ruszając się.
-Jak mały?!
-Śpi i niech śpi... Mamy czas...- uśmiechnęłam się do niego szczerze i dodałam -Śniadanko!- powiedziałam przesuwając lekko talerz i odwracając się w ramionach męża, aby na niego spojrzeć. Wtedy pocałowaliśmy się szczerze i czule.
-Wiesz że najchętniej bym z wami został?!- powiedział, patrząc mi głęboko w oczy.
-Wiem Kochanie... I ja też najchętniej bym zatrzymała cię w domu, ale praca nie może czekać. Niech chociaż jedno z nas pracuje...- uśmiechnęłam się do niego szczerze.
-Brakuje ci tego, co?!- bardziej stwierdził, niż spytał, znając mnie aż za dobrze.
-Nic mi nie mów!- odparłam wywracając oczami i dodałam -Teraz najważniejszy jest Pawełek. Jak on podrośnie, to i ja wrócę!
-Zrobisz jak zechcesz kochanie! A mama uszanuje każdą twoją decyzję...- powiedział i cmoknął mnie w czoło.
-Wiem...- uśmiechnęłam się do niego szczerze i dodałam -Masz i zajadaj! Głodnego na pewno cię na służbę nie wypuszczę!- podałam mu talerz.
-Dziękuję- dostałam krótkiego buziaka po czym moje kochanie usiadło do stołu i opróżniło cały talerz. Następnie poleciał do łazienki się ogarnąć, a ja posprzątałam w kuchni, sama jedząc śniadanie i zrobiłam nam obojgu kawy.
Gdy ponownie się pojawił w kuchni, podałam mu parujący kubek.
-Dawka kofeiny z rana nie zaszkodzi- puściłam mu perskie oko.
-Masz całkowitą rację!- przytaknął, wypił co miał, po czym zaczął się zbierać do wyjścia.
-Wiem że zawsze ci to mówię, ale uważaj na siebie, dobra?!- spojrzałam mu prosząco w oczy.
-Będę, nie masz się czego martwić!- zapewnił i dodał -Mamy z Natalią wszystko pod kontrolą!- uspokoił mnie z uśmiechem.
-Trzymam cię za słowo- uśmiechnęłam się, pocałowaliśmy się na do widzenia i Szymek znikł za drzwiami. A gdy wyszedł, mogłam nacieszyć się sobą, gdyż mały nadal spał. Korzystając z tego czasu rozwaliłam się na kanapie z nianią na wyciągnięcie ręki i otworzyłam książkę. Taka moja chwila relaksu... Ledwo ją otworzyłam, zatopiłam się w niej i prawie nic do mnie nie docierało... Sama nie wiem ile czytałam, ale z tego miłego letargu wyrwał mnie znajomy płacz. Od razu odłożyłam książkę na bok i wstałam z materaca, aby się udać do sypialni. Z uśmiechem weszłam do pokoju i już od progu ujrzałam płaczącego synka, który siedział w łóżeczku, cały rozczochrany. W parę sekund znalazłam się obok niego.
-Chodź do mnie maluchu!- powiedziałam słodkim głosem do Pawełka -Chodź do mamy!- wzięłam go na ręce ze szczerym uśmiechem.
-Kto się wyspał, co?! No kto?!- spytałam go, lekko "ogarniając" mu czuprynę ręką, jednocześnie go przytulając.
-Mama...- powiedział i się przytulił, oplatając małymi rączkami moją szyję.
-Mama?! Mama nie spała, tylko ty...- prowadziłam z nim tą "konwersację" w drodze do kuchni, aby go nakarmić. Szybko się z tym uwinęliśmy. Pawcio zjadł dosłownie wszystko i od razu miał ogrom energii...
-To co?! Odwiedzimy tatę w pracy?!- spytałam go, wyciągając synka z krzesełka. Pokiwał energicznie główką na tak i powiedział, bardzo wyraźnie:
-Tata!- wygaworzył, bardzo podekscytowany.
-To chodź! Ubierzemy się i idziemy do taty!- zaśmiałam się i poszłam do sypialni, aby jakoś stosowniej ubrać nie tylko siebie, ale i synka, gdyż od samego rana paraduję w dresach, byle jakiej koszulce (która jest Szymona) i rozwalającym się koku na czubku głowy, natomiast Pawełka rano ubrałam w czarną koszulkę i ciemnoszare dresy i czarne skarpetki. No ale w takich strojach do ludzi nie możemy wyjść! Wobec tego razem z synkiem stanęłam przed komodą i jedną ręką, bardzo sprawnie uszykowałam mu ubranka, a potem stanęłam przed naszą szafą, aby wybrać coś dla siebie. Po dłuższym namyśle ubrałam czarne krótkie spodenki z wysokim stanem, bordową koszulkę z krótkim rękawem i czarne sandałki. Włosy zostawiłam rozpuszczone, tylko je rozczesałam, a makijażu też jakiegoś wybitnego nie robiłam... Gdy ja byłam gotowa, zajęłam się ubieraniem Pawełka. Małemu ubrałam błękitne spodenki i białą koszulkę z krótkim rękawkiem, oraz identycznego koloru skarpetki i buciki. W torebkę wrzuciłam mu niebieską bluzę z kapturem i zamkiem, a sobie czarny kardigan.
Gdy razem z Pawełkiem byliśmy gotowi, przeszłam z nim do korytarza, aby zgarnąć resztę potrzebnych nam rzeczy. Z uśmiechem posadziłam go w wózku i w 3 minuty zebrałam wszystko co miałam,
-No to jedziemy maluchu!- uśmiechnęłam się do niego i wspólnie wyszliśmy z domu. Zamknęłam za nami drzwi na wszystkie zamki i po chwili wyszliśmy również z bloku. Postanowiłam skorzystać z ładnej pogody i nie brać auta, tylko udać się na komendę spacerem. Dotlenimy się przynajmniej i złapiemy trochę słonka... Przez całą drogę Pawcio się szeroko uśmiechał rozglądając się dookoła, o mało co gubiąc smoczek. W ręku jak zawsze miętosił swojego puchatego słonika -przytulankę.
Po drodze postanowiłam zadzwonić jeszcze do mamy...
(A-Asia, R- Renata)
A: Cześć Mamo!- przywitałam się z uśmiechem, gdy odebrała.
R: Cześć Asiu! Jak tam dzień ci mija?!
A: A dobrze, wiesz?! Wyszliśmy z Pawełkiem na spacer...
R: To dobrze, niech ma trochę słońca...
A: Też tak pomyślałam...- zgodziłam się z nią i dodałam -A ty w pracy?!
R: Niestety... Trochę tej roboty tu mam...- westchnęła ciężko.
A: Dasz radę! Nie ma lepszego komendanta niż ty!- pocieszyłam ją.
R: Dziękuję- po głosie słyszałam że odrobinę poprawiłam jej tymi słowami humor.
Pogadałyśmy jeszcze jakiś czas, po czym się rozłączyłam. Niespełna 10 minut później byliśmy już na komendzie. Zośki akurat nie było, więc skorzystałam z tego i czmychnęłam stamtąd jak najszybciej mogłam z małym i wózkiem. Na korytarzu spotkałam nikogo innego jak Jacka.
-Cześć Jacek!- przywitałam się z przyjacielem.
-Cześć Asiu! Miło cię widzieć!- odparł z uśmiechem i przytuliliśmy się na powitanie, po czym Nowak z uśmiechem kucnął przed Pawełkiem.
-Witamy królewicza!- zaśmiał się i przybił z małym piątkę.
-Pewnie do Szymona, co?!- spytał, wstając.
-Zgadłeś. Ale nie tylko- odparłam z uśmiechem -Trochę brakuje mi tego miejsca...- powiedziałam szczerze, rozglądając się dookoła.
-To może wrócisz, co?!- zaproponował dyżurny z uśmiechem.
-Nie mogę Jacek... Pawcio jest jeszcze za mały...- odparłam i na dowód tego podniosłam z ziemi jedną z zabawek, które mój synek wyrzucił ze spacerówki.
-Rozumiem... Ala też przedłużyła sobie wolne, aby dłużej z Majką posiedzieć, a wtedy puścimy ja prosto do przedszkola...
-Właśnie mów, jak tam twoje dziewczyny?!- spytałam, naprawdę ciekawa.
-Wszystko jest w jak najlepszym porządku, Majka coraz więcej kombinuje i rozumie...- widziałam ten znajomy przebłysk dumy w jego oczach gdy mówił o córce... Ciekawe czy my z Szymkiem mamy podobny, kiedy temat schodzi na naszego Pawła?!
Pogadałam jeszcze przez jakiś moment z Nowakiem, a potem pojechałam z małym do mamy. W końcu m.in. do niej zmierzałam, gdy na niego wpadłam...
Gdy stanęłam pod odpowiednimi drzwiami, kulturalnie zapukałam, po czym otworzyłam drzwi i zajrzałam do środka.
-Pani komendant, możemy?!- wolałam się zwrócić do niej służbowo, w razie gdyby faktycznie ktoś był w środku. Nie wszyscy muszą wiedzieć o naszych rodzinnych koneksjach...
-Pewnie Asiu, wejdź!- od razu się uśmiechnęła szczerze.
-Bo my przyszliśmy w odwiedziny do babci...- powiedziałam i otwierając szerzej drzwi, wjechałam do środka z wózkiem.
-Co za miła niespodzianka!- ucieszyła się, wstała zza biurka i mnie przytuliła.
-Chodź do babci- z uśmiechem wyciągnęła Pawcia z wózka. Mały ani na moment nie wypuścił z pięści słonika, przytulając się do komendant.
-Siadaj i opowiadaj, co tam u was?- zagadnęła, więc się rozsiadłyśmy i zaczęłam jej wszystko opowiadać. Bardzo miło się z nią rozmawiało. Renata to super szefowa, a na stopie prywatnej to bardzo ciepła i rodzinna osoba, co wiem nie od dziś...
Akurat rozmawiałyśmy o dzieciach, gdy do gabinetu weszli Natalia z Szymkiem.
-Pani komendant...- zaczęła Mróz, ale widząc mnie urwała w pół słowa -Asia?! Co ty tu robisz?!- ucieszyła się moim widokiem.
-Jak to co?! W odwiedziny przyszłam!- odpowiedziałam, wstając z fotela. Wyściskałam przyjaciółkę, po czym spojrzałam na męża.
-Ty to umiesz robić niespodzianki!- zaśmiał się i mnie przytulił, całując krótko w policzek, a chwilę potem wziął od Renaty małego i zaczął się z nim bawić, podczas gdy Natalia przeszła na tematy służbowe z naszą szefową, Ona jej wysłuchała, wydała im odpowiednie polecenia i wróciliśmy do prywaty...
Po jakimś czasie Natalia z Szymkiem niestety musieli wrócić do pracy, podobnie jak Renata, więc i ja "zeszłam im z drogi" i udałam się dalej do przyjaciół. Znów, a raczej nadal czułam się na komendzie jak w domu...

"W gościach" posiedziałam jeszcze z max godzinę, po czym wróciliśmy z małym do domu, gdzie zajęliśmy się sobą. Zanim się obejrzałam było po 18 i trzeba było kąpać Pawełka i kłaść go spać. Właśnie przy tym drugim, usłyszałam jak Szymek wchodzi do domu... Jako że mały już zasnął podniosłam się z łóżka, wzięłam go na ręce i przełożyłam do łóżeczka, a następnie przykryłam kołderką, pocałowałam delikatnie w czółko i wyszłam z sypialni. Na męża wpadłam w salonie.
-Hej- powiedziałam cicho, siadając na kanapie obok niego.
-Hej Skarbie- odpowiedział i pocałowaliśmy się czule.
-Głodny?! Czy niezbyt?!- spytałam go, gdy już się od siebie odsunęliśmy.
-Szczerze mówiąc to niezbyt... Zdecydowanie bardziej wolałbym cię przytulić- odparł i właśnie to zrobił. Nie musiał mówić. Bez słów zrozumiałam że stało się coś w pracy... Nie pytałam, powie jak będzie chciał...
Siedzieliśmy tak jakiś czas, po czym podnieśliśmy się z kanapy i zrobiliśmy sobie kolację. Czas pędził jak dziki, i ani się obejrzeliśmy, a i my musieliśmy iść spać... Z jękiem niezadowolenia podnieśliśmy się na nogi i w miarę szybko wykonaliśmy wieczorną rutynę. Dopiero później, jak już leżeliśmy w łóżku Szymek się odezwał:
-Mieliśmy z Natalią interwencję... Do alkoholika...- zaczął tłumaczyć swój powód do "zwiększonych czułości".
-Ok. Nie musisz mówić...- przerwałam mu, zaznaczając z troską, na co pokręcił przecząco głową i przytulił mnie mocniej do siebie.
-Bił swoją żonę i dziecko...- kontynuował historię -Mały był może o rok starszy od naszego Pawełka! Gdy to zobaczyłem... Po prostu coś we mnie pękło, wiesz?! Od razu stanęłaś mi przed oczami ty... Ty i mały...- zaciął się, a ja bez trudu usłyszałam lekkie załamanie w jego głosie. Nie musiałam zgadywać, aby wiedzieć ile go ta interwencja kosztowała...
-Wszystko jest ok... Nie myśl o tym!- uspokoiłam go jak najbardziej mogłam, ucałowałam czule, po czym przytuliłam się mocno.
-Nie myśl już o tym! Masz nas i to się liczy!- spróbowałam go przekonać -Zaufaj mi i chodź spać!- mruknęłam i chwilę później już oboje spaliśmy twardym snem. Ciekawa jestem co przyniosą nam nowe dni...
CDN.

Taki niewinny, zwykły rozdzialik...
Ale czy ich spokój będzie trwał jeszcze długo?!
Tego nie wiem...
Podoba się??
Piszcie w komentarzach, co myślicie...
Miłego dnia! /Dobranoc!
F.

Joanna & Szymon ZielińscyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz