TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
ASIA POW. Od nowiny Czarka minął tydzień. Przez ten czas gdziekolwiek bym nie poszła, cały czas miałam wrażenie że ktoś mnie obserwuje... Masakra jakaś!!? Na każdym kroku czułam przy sobie czyjąś obecność i to nie chodziło o Szymona! Przerażało mnie to, ale starałam się robić dobrą minę do złej gry i udawać że nic się nie dzieje...
Szymek też się martwi, a przyjaciele zaczynają coś podejrzewać... Mimo ogromnej chęci, nic im nie powiedzieliśmy. Nie chcemy ryzykować... Jedyną osobą, która wie poza nami obojgiem jest Kinga. Musieliśmy ją wtajemniczyć, gdyż niestety musimy pracować, więc nie możemy mieć na oku małego cały czas. A z tego względu że planowaliśmy po prostu często do niej w tej sprawie dzwonić, to jej o wszystkim powiedzieliśmy, aby wiedziała co jest grane. Wie też nasza informatyczka, Klaudia. Poprosiliśmy ją aby zabezpieczyła nam dyski przed ewentualną próbą hakerstwa. Na całe szczęście nie pytała o wiele i zrobiła to praktycznie "od ręki"... Cały czas też myślę o tym, kto chce mi wyrządzić taką krzywdę?! Kto byłyby do tego zdolny?! Jak na razie niestety, nie wiemy absolutnie nic w tym kierunku i to mnie przeraża... Czuję się jak małe, bezbronne dziecko we mgle i ta niemoc mnie dobija...Dzisiejsza służba przebiega w miarę sprawnie, mamy trochę roboty, ale bez przesady... Akurat znów wróciliśmy na ulicę, po tym jak odwieźliśmy jednego z osiedlowych pijaczków na izbę wytrzeźwień, gdy odezwał się Jacek:
-7, zgłoście się!?
-Tu siódemka, zgłaszam!- odpowiedziałam stanowczo. Wymieniliśmy się z Szymkiem spojrzeniami.
-Jedźcie na Szewską 16...
-Co tam się dzieje??- potrzebowaliśmy jak najwięcej informacji.
-Na dachu budynku mamy przyszłego samobójcę... Lepiej włączcie błyski...
-Zrobi się Jacek. Jedziemy tam!- zgodziłam się i Szymek depnął na gaz.
-Na łączach 7!- zakończył Jacek. Wtedy włączyłam sygnały i pojechaliśmy...JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ
SZEWSKA 16
Zaparkowaliśmy pod blokiem. Od razu rzuciła nam się w oczy duża grupa ludzi. Wszyscy zadzierali głowy w powietrze i patrzyli na dach. Szybko wysiedliśmy i do nich podeszliśmy.
-Sierżant Zatońska-Zielińska, Aspirant Zieliński, KMP!- wylegitymowałam nas głośno. Zwróciłam tym uwagę tylko jednej, zapłakanej kobiety.
-Jak dobrze że państwo są! Tam jest mój syn! On chce skoczyć! Niech państwo coś zrobią!- krzyknęła na nas przerażona.
-Po to tu jesteśmy. Może być pani pewna że zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby pomóc pani synowi!- zapewnił ją od razu Szymek. Oboje, co jakiś czas nerwowo patrzyliśmy na dach. Przepytaliśmy panią Grażynę dokładnie, ale nic specjalnego nam nie powiedziała. Jak się okazało, jej syn był bardzo skrytym chłopakiem i niewiele jej mówił. Szybko ją spisałam i pobiegliśmy na górę. Po może 5 minutach pojawiliśmy się na dachu. Z tej perspektywy wyglądało to zupełnie inaczej! Chłopak stał tyłem do krawędzi i kłócił się z stojącą blisko niego dziewczyną, której grochy spływały po policzkach. Szybko rzuciliśmy sobie porozumiewawcze spojrzenia.
-Hej! Maciek!?- krzyknęłam do niego, gdy podeszliśmy. Od razu na nas spojrzał.
-Co wy tu robicie?! Idźcie stąd!!- krzyknął na nas -Nie chce tu żadnej policji!?- wrzasnął, gwałtownie gestykulując. 'O tyle dobrze że nie nazwał nas psiarnią...'- pomyślałam kąśliwie, ale zaraz potem skarciłam się za tą myśl. W końcu chłopak działa w emocjach i lada chwila może skoczyć!? A tego zdecydowanie NIE chcemy...!!
-Ale Maciek! Nie rób tego! Nie skacz, błagam cię!- krzyczała ta dziewczyna.
-Podsłuchaj jej! Nie rób głupstwa!- krzyknęłam ponownie. Teraz stałam na linii z tą dziewczyną, naprzeciw Macieja. Sytuacja nie była prosta w żadnym calu...
-NIC nie mówcie!! Nie chcę was tu!! Spadać stąd!!- krzyknął na nas.
-Nie rób tego!!- odkrzyknęła mu dziewczyna -Nie skacz!! Ja cię kocham!! I tylko ciebie!!
-Kłamiesz!! Idź do tego swojego Tomeczka!! W końcu jest lepszy ode mnie!!- gdy tak się kłócili, zauważyłam że mój mąż podchodzi do Maćka z drugiej strony. Porozumieliśmy się bez słów. Ja go zagadam, aby dać czas Szymkowi na obezwładnienie go... Plan, który działa w 9/10 przypadkach takich sytuacji... Trzeba tylko ufać partnerowi, a ja Szymkowi ufam najbardziej na świecie, dostając tyle samo zaufania w zamian...
-O co chodzi?! Dlaczego chcesz skoczyć!? Masz całe życie przed sobą!!- krzyknęłam do niego, aby zwrócić jego uwagę.
-Dlaczego!?- zaśmiał się gorzko -Bo ONA- tu wskazał na płaczącą dziewczynę -Mnie oszukała i zdradziła!!
-To nie tak!!- odkrzyknęła mu, a ja pokazałam jej gestem aby była cicho.
-Nie chcę jej tu widzieć! Zabierz ją stąd i też znikaj!!- dokończył Maciek. Wyraźnie nie widział Szymona, co było naszą przewagą...
-Ok, idziemy...- odpowiedziałam i odciągnęłam szarpiącą się dziewczynę do tyłu, cały czas obserwując położenie chłopaka.
-Wszystko będzie dobrze, zaufaj mi! Nie pozwolę mu skoczyć, ale żeby tego nie zrobił musisz stąd iść...- spojrzałam na nią poważnie.
-Ale Maciek...!?- nie chciała się zgodzić.
-Idź. Będzie dobrze- odpowiedziałam z lekka twardo, ale musiała mnie w tym momencie posłuchać. Inaczej możnaby już szykować dla tego chłopaka trumnę...
-Ok- chyba zobaczyła coś w moich oczach, bo posłuchała i zeszła z dachu, a ja odwróciłam się całkiem do Maćka.
-Już poszła! Nie ma jej!! A ty wcale nie musisz skakać!!- rzuciłam do niego.
-Ja tak nie mogę żyć! Muszę skoczyć!- zaprotestował
-A twoja mama!? Wiesz jak będzie się czuła gdy to zrobisz!? Stoi tam na dole i patrzy na ciebie! Bardzo płacze...- chciałam go przekonać.
-Kocham ją, ale ja nie mogę zrezygnować!!- stał przy swoim.
-Dlaczego?!- usiłowałam ciągnąć tą rozmowę jak najdłużej się dało.
-Bo Sylwia mnie zdradziła!! Mówiła że kocha, że to na zawsze, a tak naprawdę na boku sypiała z Tomkiem!!- wyżalił się -Wiesz jak to jest!?
-Wiem, to okropne, ale to nie powód aby się zabijać!!- właśnie wtedy przed oczami stanęło mi to pamiętne wspomnienie... Ja, most, płaczący Szymek, intryga Moniki i mój głupi brat... Ten cholerny pocałunek... Mimo upływu lat znów poczułam ten sam ból...
-Nic nie wiesz!? Wcale nie wiesz jak to boli!! Nigdy mnie nie zrozumiesz!!- dopadała go histeria, co było punktem krytycznym. Jak teraz go nie ugadam, to na bank skoczy... A Szymek szedł po krawędzi i miał jeszcze dość duży dystans do niego...
-Właśnie że wiem i to bardzo dobrze!- powiedziałam zgodnie z prawdą, patrząc mu wojowniczo w oczy.
-Tak!? A co?! Ciebie też ktoś tak zdradził!?- prychnął lekceważąco, ale cały czas patrzył na mnie. Maleńki sukces...
-Tak. Bolało cholernie! Nawet myślałam o czymś podobnym...- zaczęłam, a w oczach niekontrolowanie zaczęły mi się błyszczeć łzy. Te wspomnienia były bolesne, ale musiałam ich użyć, aby go przekonać... -Zejdź to ci powiem więcej...- wyciągnęłam w jego stronę dłoń.
-Nie!! Ty też kłamiesz!!- wkurzył się -Mówisz to, co chce usłyszeć, abym zszedł!! Myślisz że nie wiem co chcesz zrobić!? Że nie znam twoich gierek?! Możesz sobie odpuścić, bo i tak tego nie zrobię!- fuknął na mnie, pochłonięty w tym amoku.
-Nie... To nie tak Maciek...- zająknęłam się -Doskonale wiem jak boli zdrada... A raczej głębokie przeświadczenie o niej... Albo i jedno i drugie, sama już tak naprawdę nie wiem... To było chyba 4 lata temu, może 5, albo mniej... To wspomnienie już powoli zaciera swój bieg w mojej głowie, ale nadal boli tak samo mocno...- zaczęłam opowiadać, nie ukrywając łez i obejmując się rękoma. To było naprawdę ciężkie dla mnie, ale Młody MUSIAŁ zrozumieć... -Byłam w szczęśliwym związku jak z bajki...- uśmiechnęłam się, nie patrząc na męża. Inaczej chłopak odkryłby nasz podstęp... -Byłam najszczęśliwsza na całym świecie... Wymarzona praca, wielka miłość, która sądziłam że przetrwa wszystko...- uśmiechnęłam się do tych wspomnień -A wtedy pojawiła się ONA... Właśnie wtedy kiedy było tak pięknie... Piękna, szczupła blondynka o jasnych oczach. Wielu facetów za nią szalało... Przez nią czułam się...- było to ciężkie, nigdy tego Szymonowi nie powiedziałam, ale teraz trzeba było. Aby Maciej mi uwierzył... -Czułam się niewystarczająca.. Bo co ja mogę!? Drobna brunetka o ciemnych oczach, w porównaniu z boginią!? Monika była naprawdę ładna, obiektywnie mówiąc... Sprawiała wrażenie takiej, co dostaje wszystko czego chce, łącznie z chłopakami... A najgorsze było to, że upatrzyła sobie AKURAT mojego faceta!! Wiesz jak się czułam!? Jakby grunt odsuwał się spod moich nóg, ilekroć widziałam ją w jego otoczeniu... Mimo że zapewniał że kocha tylko mnie, ja i tak czułam że go tracę...- przełknęłam słone łzy, widząc jak Maciej zamarł, słuchając mnie w milczeniu -A potem... Potem dostałam zdjęcie, jak ta dwójka podczas wolnego w pracy się całuje!! Ona miała dłonie na jego policzkach, a on na jej ramionach tak, jakby trzymał ją przy sobie!! Wtedy mój świat się zawalił... Nie liczyło się NIC, tylko ten przeszywający ból w klatce... Ten sam, kłujący w serce i pozbawiający tchu... Od razu moje myśli skupiły się wokół tego, ilekroć zamknęłam oczy, widziałam TO...- spojrzałam chłopakowi głęboko w oczy -Z każdą sekundą, kolejnym oddechem... Umierałam w środku. To mnie zabijało...- wyznałam gorzko, nie wahając się już -Mieszkaliśmy razem, ufaliśmy sobie jak nikomu, KOCHALIŚMY SIĘ, a on!? Pocałował inną!! Spakowałam się i uciekłam... Poszłam nad jezioro... Z takim dużym mostem na środku, na który weszłam... Co chwile myślałam o tym bólu który mnie trawił, nie dawał jasno myśleć, pozbawiał tchu... Czułam się oszukana, słaba, ZDRADZONA... Czułam się jak nikomu nie potrzebny śmieć. Nie liczyło się NIC oprócz trawiącego mnie bólu... Nie myślałam o rodzinie, o przyjaciołach.. Tylko o tym jak ze sobą skończyć... Weszłam na lekko śliską balustradę mostu. Już byłam gotowa skakać, aby nie czuć tego bólu, ale pojawił się ktoś, kto dał mi siłę... Siłę i wiarę w siebie na tyle, że nie skończyłam ze sobą i jak widzisz stoję dzisiaj przed tobą i próbuję być taką samą osobą... Która próbuje ci pomóc i udowodnić że to nie koniec świata...- znów wyciągnęłam do niego rękę -Proszę cię Maciek... Bądź ponad to! Zejdź, a ja ci obiecuję że będzie wszystko dobrze...!- nalegałam szczerze, drugą ręką ścierając płynące po policzkach łzy.
-To wszystko... To prawda?!- spytał po dłuższej chwili milczenia.
-A myślisz że jestem jakąś wielką aktorką i umiem się tak rozryczeć na zawołanie?- prychnęłam gorzko, ale z uśmiechem -Tak. Co do słowa... Ja dałam sobie radę. Mam teraz wspaniałego męża i prawie 2 letniego synka... Ty też możesz... Tylko stąd zejdź...- namawiałam go, podchodząc jeszcze ze 2 kroki, nie opuszczając ręki. Maciek wyraźnie się wahał. To był dobry znak...
-Pomożesz mi!?- spojrzał mi w oczy.
-Tak. Po to tu jestem...- odpowiedziałam mu z pewnością, na co on również wyciągnął dłoń i zrobił 2 kroki w moją stronę. W następnej sekundzie wszystko zadziało się bardzo szybko... Zanim zdążyłam zrobić cokolwiek, chłopak już leżał prawie pod moimi stopami na dachu, daleko od krawędzi, a Szymek obok niego, trzymając go mocno. Wtedy odetchnęłam z ulgą. Udało się... Uratowaliśmy życie tego chłopaka...
-Dalej Maciek! Wstawaj!- powiedziałam i pomogłam Maciejowi się podnieść.
-Dziękuję..- odpowiedział i odsunął się na dwa kroki, wyraźnie speszony, gdy tylko stał stabilnie. Wtedy podałam pomocną dłoń mężowi -Teraz ty Szymek...- i on z moją pomocą podniósł się na nogi.
-Dziękuję Skarbie- odpowiedział mi na to i się do siebie uśmiechnęliśmy. Widziałam w jego oczach 3 rzeczy. Miłość, ufność i przeprosiny. Zignorowałam to ostatnie celowo. 'Jest ok?!'- zdawały się mówić jego oczy. Pokiwałam tylko potwierdzająco głową.
-Zejdźmy z tego dachu lepiej...- zwróciłam się do Macieja i tak właśnie zrobiliśmy, cały czas rozmawiając. Dałam mu kontakt nie tylko do siebie, ale też do naszej psycholog. Normalnie prawie nigdy nie daję obcym numeru mojej prywatnej komórki, ale coś w tym chłopaku mówiło mi że będzie go jeszcze potrzebować... Na chodniku, naszego niedoszłego samobójcę przejęła karetka, a my zostaliśmy otoczeni tłumem gapiów, jak się okazało mieszkańców osiedla, którzy nam ogromnie dziękowali za uratowanie chłopaka. Nie powiem, ale nie ważne ile lat pracuję w zawodzie, i tak takie ostentacyjne wybuchy dziękowania mnie peszą... Z Szymkiem jest na szczęście podobnie, więc nie jestem z tym sama..
Po dobrej chwili "wyrwaliśmy się" z tłumu i Szymek poszedł sprawdzić co z chłopakiem, a ja wyjęłam krótkofalówkę, aby się skontaktować z Jackiem:
-Siedem do 00, zgłoś!- powiedziałam do radia.
-Tu 00, jak tam ten skoczek?!- odpowiedział mi, może po 2 minutach.
-Jest dobrze. Udało nam się go odwieźć od skoku. Teraz badają go w karetce...- wyjaśniłam Jackowi spokojnie.
-To bardzo dobrze. Przywieźcie go na komendę, razem z matką. Przydałoby się mieć na papier powód tej próby...
-Zobaczę co da się zrobić Jacek...- powiedziałam, a w tej samej chwili podszedł do mnie Szymek. Jak się okazało, młody był w 100% zdrowy i nie było ani cienia przeciwwskazań abyśmy wzięli go na przesłuchanie, na komendę... Jego dziewczyna też chciała jechać, ale jej zabroniliśmy. Gołym okiem widziałam że chłopak nie ma ochoty jej teraz widzieć...

CZYTASZ
Joanna & Szymon Zielińscy
Romance"Dotąd dwoje, choć jeszcze nie jedno. Odtąd jedno, choć nadal dwoje" ❤️ Sequel do "Asia i Szymon // patrol 007". W tej historii ujrzymy nasz ulubiony patrol siódmy w zupełnie nowej... MAŁŻEŃSKIEJ odsłonie... Jesteście ciekawi co tym razem im się prz...