🥀Chapter 1🥀

3.8K 102 5
                                    

Cześć, jestem Victoria i opowiem wam historię, której nie usłyszycie byle gdzie. Historię o Eight, która była kochana przez swoje rodzeństwo lecz odrzucana przez ojca. Ze specyficznym charakterem i trudną do zrozumienia osobowością. Brunetka o ciemnych oczach, która lubiła spędzać czas w swoim pokoju robiąc tam przeróżne rzeczy. Dogadywała się ze swoim rodzeństwem i była przez nich rozumiana, przynajmniej przez większość. Dobrze, a więc zapraszam.

-----------------
Usłyszała dźwięk swojego małego, prowizorycznego budzika. Usiadła i wyłączyła go ręką. Rozejrzała się po swoim pokoju i zatrzymała wzrok na oknie, które było zasłonięte. Wstała i poczuła pod swoimi stopami miękki dywan. Wyprostowała się i leniwie przeciągnęła. Podeszła do okna i pozwoliła, aby promienie słońca oświetliły pomieszczenie. Była 08:00. Miała godzinę na to, aby się zebrać i zejść na dół, na śniadanie. Codziennie mieli wyznaczony plan zajęć, oprócz niedzieli. Eight bardzo lubiła ostatni dzień tygodnia. Mogła robić co chciała, chociaż zazwyczaj zamykała się w swoim pokoju i czytała książki lub słuchała głośno muzyki, co trochę denerwowało mieszkańca pokoju obok. Wzięła szybki prysznic, ubrała się w mundurek akademii i rozczesała swoje krótkie, do ramion włosy. Bardzo chciała mieć dłuższe lecz jej ojciec na to nie pozwalał. Nie rozumiała, więc dlaczego Vanya i Allison mogły mieć o wiele dłuższe niż ona. O godzinie 08:50 otworzyła drzwi i wyszła na korytarz. Na przeciwko jej pokoju, pokój miał Luther. Nie przepadała za nim, gdyż był trochę sztywny, a brunetka lubiła wyluzowane osoby. Dogadywała się z całym rodzeństwem bardzo dobrze, trudności tylko sprawiał właśnie Luther. Nawet z Five'em, z którym cały czas sobie dogryzają, potrafi się dogadać. Zeszła po schodach na dół i od razu udała się do kuchni. Przy stole  siedział już Diego, Vanya, Allison, Ben i Luther. Nie było jeszcze ich ojca. On nienawidził spóźniania się i zawsze dawał za to kary, które najczęściej dostawał Klaus lub właśnie Eight. Minutę przed 09:00 do stołu zasiadł Reginald wraz z Five'em. Od razu zauważył kogo brakuję. Odczekał do 09:01 i zabrał głos.
- Gdzie jest Numer Cztery? - zapytał.
- Nie widziałem go dzisiaj. - odpowiedział Luther, który ma pokój obok chłopaka.
- Przekażcie mu, aby zjawił się dzisiaj u mnie po treningu. Chyba że zaszczyci nas swoją obecnością. - powiedział Reginald i wszyscy zabrali się za spożywanie posiłku. Po skończeniu jedzenia wszyscy udali się do swoich pokoi, aby przebrać się na trening, który zaczynał się o 10:25. Eight, która nie przepadała za treningami chciała zostać w pokoju lecz za nie zjawienie się na treningu bez szczegółowej przyczyny, ojciec zamknąłby ją w pokoju na tydzień i zabrałby jej wszystkie formy rozrywki, tak jak np. jej kolekcję książek. Niechętnie wyszła z pokoju i spotkała Allison, która też właśnie opuszczała swój pokój.
- Gotowa na trening? - zapytała mulatka.
- Nie. Wolałabym robić coś innego niż ćwiczyć bez potrzeby, bo i tak nie zabieracie mnie ze sobą na misje.
- Masz rację. Twoja moc przydałaby się nam. Nie mam pojęcia dlaczego ojciec trzyma cię pod kluczem.
- Jego wola. Przecież nie można mu się sprzeciwiać. - odparła z wyższym głosem, na co obie lekko się zaśmiały.
- Cześć Allison. - usłyszały. Był to Numer Jeden.
- Cześć. - odpowiedziała dziewczyna i chłopak przyspieszył kroku.
- A co to było? Jest coś między wami? - pytała zaciekawiona brunetka, kiedy Luther oddalił się wystarczająco daleko.
- Nie, no co ty. Nie. - wypierała się jej siostra. Dotarły na podwórze, za dom, gdzie znajdowało się już ich rodzeństwo, łącznie z Klausem. Brązowooka była ciekawa dlaczego Numer Cztery nie zjawił się na śniadaniu, więc korzystając z okazji, że Sir. Reginalda jeszcze nie ma, podeszła do niego się zapytać.
- Cześć Klaus, nie było cię na śniadaniu. - zaczęła.
- Musiałem coś załatwić. - powiedział i potarł jednym palcem pod nosem. Eight od razu wiedziała o co chodzi.
- Aaaa, rozumiem. - Uśmiechnęła się, a brat odpowiedział jej tym samym. Kiedy przyszedł Reginald od razu przeszedł do rzeczy, jak to on miał w zwyczaju.
- Para pierwsza: Numer Jeden z Numerem Dwa, para druga: Numer Trzy z Numerem Ósmym, trzecia para: Numer Cztery z Numerem Piątym i czwarta para: Numer Jeden z Numerem Szóstym, zaczynamy. - powiedział i pierwsza para weszła na środek. Diego trochę ucierpiał, bo zakończyło się tym, że chłopak miał podbite lewe oko i zwichnięty nadgarstek, a Luther zaledwie tylko kilka siniaków. Reginald oczywiście zapisał coś w swoim czerwonym notesie i zawołał drugą parę, czyli Allison i Eight. Dziewczyny weszły na środek i zaczęły się bić. Allison próbowała uderzyć Eight w twarz, ta jednak zrobiła unik i podcięła mulatkę. Usiadła na niej okrakiem i zaczęła okładać ją pięściami. Numer Trzy przekręciła się i teraz ona była na górze.
- Słyszałam plotkę, że... - zaczęła lecz Eight jej przerwała uderzeniem z liścia w twarz. Odepchnęła dziewczynę i stanęła na nogi. Użyła swojej mocy niewidzialności i zaskoczyła dziewczynę od tyłu. Kopnęła ją, a ta upadła na ziemię. Nastolatka powtórzyła swój ruch i już widoczna, znów usiadła na niej okrakiem.
- Koniec. - powiedział niewzruszony Reginald i zapisał coś w swoim notesie.
- Wygrałam. - szepnęła Eight i pomogła Allison wstać. Kolejną parą byli Five i Klaus. Wygrał Five. Ostatnią parą był Ben z Lutherem, ta walka nudziła Eight, więc nawet nie zwracała na nich uwagi. Wpatrywała się w niebo lub na swoje trampki. Na koniec ojciec poinformował, że Numer Dwa nie musi uczestniczyć w treningach do końca tygodnia z powodu zwichniętego nadgarstka. Po skończonym treningu brunetka wzięła prysznic i zabrała się za czytanie książki. Wyszła z pokoju tylko na obiad i kolację. Po skończonym ostatnim posiłku całe rodzeństwo miało spotkać się w pokoju Luthera, aby przeteleportować się do ich ulubionej pączkarni. Nastolatka dotarła tam jako ostatnia.
- No w końcu. - westchnął Five i wstał z fotela, na którym siedział.
- Nie zrzędź tak. Lepiej późno niż wcale. - odparła brunetka i wszyscy stanęli w jednym kółku. Złapali się za ręce, w przypadku Eight była to zimna ręka Five'a i ciepła Vanya'i. Złapała na chwilę kontakt z zielonookim i po chwili byli już w na miejscu. Dziewczyna zamówiła swoje ulubione z kokosową postypką i gorącą czekoladę. Usiadła przy stoliku już ze swoim zamówieniem i zaczęła jeść to co miała przed sobą. Mieli być w domu na 22:00, gdyż o tej godzinie Grace, ich mama, sprawdza czy już śpią. Eight podniosła wzrok z nad swojego kubka z czekoladą, kiedy usłyszała, że ktoś siada naprzeciwko niej.
- Jestem pełen podziwu, że dałaś radę pokonać Allison. - powiedział brunet.
- Ja również, nieźle załatwiłeś Klausa. - powiedziała dziewczyna i wróciła do picia czekolady.
- Jestem zdania, że mógłbym zrobić więcej. Słuchaj, mam prośbę. Wiem, że dobrze liczysz, nie lepiej ode mnie ale dobrze. Mogłabyś mi pomóc? Brakuję mi jednej rzeczy do moich obliczeń. - brązowooka spojrzała na Five'a zdziwiona.
- To przekracza twoje możliwości? Myślałam, że ty nie masz granicy. - odparła dziewczyna z lekkim uśmiechem.
- Bo nie mam ale aż mnie boli głowa od myślenia. - Teatralnie przyłożył swoją rękę do czoła, jakby sprawdzał czy jest ono gorące. Rozbawiło to brunetkę.
- Okej, pomogę ci. Jutro po obiedzie do ciebie przyjdę. - powiedziała i wstała z zamiarem odniesienia talerzyka i kubka. Oddała naczynia i spojrzała na zegarek, który wisiał nad wejściem. Godzina 21:45. Zerwała się z miejsca i krzyknęła jaka jest godzina. Wszyscy wtajemniczeni mieli miny jakby zobaczyli zmarłego, a nie wtajemniczeni uznali ich za dziwnych debili. Rodzeństwo wybiegło z pączkarni i przeteleportowali się z powrotem do akademii. Kiedy Eight już położyła się w łóżku, drzwi do jej pokoju się otworzyły. Po chwili Grace zamknęła ponownie pokój myśląc, że dziewczyna już zasnęła.

------------------
Cześć
Mam nadzieję, że pierwszy rozdział się spodobał i zostaniecie na dłużej.

Nie pisałam wcześniej książki o Hargreevesach, głównie to tylko czytałam i uznałam, że w sumie dlaczego nie.

Przysięgam, że następne rozdziały będą ciekawsze.

*1209 słów

Eight Hargreeves | Ta co sprawia kłopotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz