Co mam teraz zrobić?

38 3 0
                                    

- Po co przyszedłeś?- spytała Saya bardziej spokojna, niż by myślał, że będzie.

- Skontrolować sytuacje- stanął pomiędzy nimi z boku i od razu skrzyżował ręce na piersi patrząc na ojca- Czas miną, ale sobie urządziłem pogawędkę z Levim i się troszkę spóźniłem

- Brann- łagodniej zerknął na nią- Czemu nie powiedziałeś mi, że dostawałeś listy od rodziców?

- Bo nie czytałem ich zwyczajnie. Może z jeden, czy dwa. Poza tym już mnie nie obchodziła ich treść- zwrócił się do ojca- Więc możesz już odpierdolić się od nas i znikać tak jak miałeś w zwyczaju.

- Nie dziwie się, że tak mówisz synu i-

- Nie nazywaj mnie nawet swoim synem ty chory pojebie!- Saya jak zwykle na mocniejszy krzyk lekko się wzdrygnęła. Brann położył jej dłoń na ramieniu i lekko pogłaskał- Chodź pójdziemy już do reszty. Nie ma co tracić czasu tutaj- spojrzała na ojca przełknąwszy głośniej ślinę.

- Ojcze ja..

- Pamiętasz tą melodie?- spytał ciepło i skierował głowę w stronę grających przyjaciół bruneta.

- Ja ją wymyśliłem. Po chuj o tym mówisz?- zaśmiał się krótko i podrapał po karku

- Tą melodie możecie kojarzyć stąd, że wasza matka nuciła ją przed snem. To jest kołysanka, którą sama dla was wymyśliła.- zaczął cytować rytmicznie tekst piosenki. Faktycznie... teraz sobie przypomnieli, że znają tą piosenkę z dzieciństwa

- Przecież...- otworzył usta ze zdziwienia- Ja pamiętam, jakbym ja to wymyślił. Tą piosenkę

- Wasza matka chciała wymyśleć jakąś nową kołysankę dla was, a ty zacząłeś coś mówić po swojemu i niektóre rymy są właśnie twoją zasługą. Główna melodia z tego co słyszę jest Yuri, ty ją zmieniłeś, dodałeś coś od siebie i pewnie stąd tak mówisz. – zamrugał kilka razy mocniej powiekami. Finn widząc jego reakcje postanowił kontynuować- Nie byliśmy idealnymi rodzicami, wiele nam brakowało. Ale były też dobre chwile. Nie pamiętacie ich? Choć.. Nic dziwnego- zaśmiał się smutnie, po czym wbił wzrok w ziemię- byliście bardzo mali w momencie gdy wszystko zaczęło się sypać. Codziennie piliśmy po narodzinach Sayi, a wcześniej były jeszcze przerwy. Ale chce żebyście oboje wiedzieli- spojrzał na nich mocno- że wasza matka nie piła jak wiedziała, że jest w ciąży.

- Przecież z tego co słyszałem, to jak rodziła Sayę to się najebała- dodał zdenerwowany Brann

- Nie stać nas było na coś przeciwbólowego. Alkohol był alternatywą

- Nie tłumacz się już. Bo ty jakoś chlałeś cały czas i na to wymówki nie masz. Nie potrafiłeś nawet się powstrzymać jak były święta. Wiesz co?- pochylił się w jego stronę- Święta spędzałem teraz z Sayą i Levim tylko i było nam znacznie lepiej niż z wami. Potrafiliśmy jakoś mimo tego, że nie znałem wtedy jeszcze Leviego się dogadać i spędzić czas.

- Czemu nie spędzał świąt z rodziną?

- Nie ma jej – wyszeptała Saya- ma teraz tylko mnie. Ja jestem jego rodziną

- No i jeszcze ma kochanego szwagierka- poklepał dziewczyną po ramieniu- może czasem się podroczymy i skoczymy sobie do oczu, ale jakoś nikt jeszcze zębów nie stracił

- Wydaje się być dość surowy- stwierdził ojciec- Chciałbym i jemu podziękować za opiekę nad tobą, ale raczej nie ma takiej opcji, co?

- Wolałabym nie. Jest dość impulsywny, jeżeli chodzi o takie sprawy, więc wolałabym nie.

- Rozumiem. Ale dobrze cię traktuje?

- Nie liż dupy, bo i tak nic nie dostaniesz. – złapał siostrę za rękę, a gdy już miał ją pociągnąć za sobą, Finn przytrzymał go za rękaw koszuli

- Mi też za wiele nie pozostało- wyciągnął z kieszeni starej, porwanej kurtki jeszcze jedną rzecz. Brann zabrał ją od niego, a gdy zobaczył co to jest nie potrafił powstrzymać łez

- Skąd to miałeś?

- Miałem to pod poduszką zawsze. To twój pierwszy obrazek. Tu jestem ja- pokazał palcem na pogiętej kartce- tu jest wasza matka, tu jesteś ty, a ta większa kropka to miała być Twoja siostra.- Saya zaśmiała się jak to zobaczyła- Pamiętacie? Też były dobre chwile. – rodzeństwo spojrzało na siebie ściskając sobie dłonie. Dziewczyna wyciągnęła zza pasa sukienki pierścionek

- Tobie się bardziej przyda. Niech go dostanie kobieta, która będzie warta dla ciebie więcej niż ja

- Dla mnie i tak zawsze będziesz na pierwszym miejscu- dziewczyna uśmiechnęła się uroczo i pogłaskała go po policzku

- Dla mnie z Levim i Erikiem jesteście na równi.

- Cieszę się, ze mimo tego wszystkiego wyszliście na ludzi. Macie już obraną ścieżkę w życiu, a ty moja córko masz męża i może za jakiś czas doczekasz się dzieci

- Raczej nie- odparła smutnie, przecierając kark

- Pogadam z nim trochę i zobaczysz, że się zgodzi Sayuś. Zobaczysz- poczochrał ją delikatnie po włosach

- Ważne byś była szczęśliwa z nim, dzieci nie są koniecznością, ale sama dowiesz się jakie to wspaniałe uczucie patrzeć jak dorastają i stają na własne nogi. Na pewno byłabyś świetną matką- uśmiechnął się ciepło patrząc na nią swoimi wielkimi, błękitnymi oczami. – Jestem z was dumny, a teraz- cofnął się o krok- idę. Przepraszam, że pewnie przeze mnie czujesz się źle, w tak ważny dla ciebie dzień, ale nie chciałbym nie być wtedy. Choć z tyłu, choć w ukryciu. Cały czas widziałem jak się z nim bawisz i uśmiechasz. Co prawda raczej wydaje się być smutny, ale spojrzenie mówi więcej niż słowa. Tak mówiła zawsze wasza matka.

- Z jednego romansu z półki to jest- wtrącił Brann- czytałem je wszystkie po kilka razy. Ale nie wierze jakoś w romantyczną miłość. Wystarczy, że uraczy mnie na noc. Nie chce się przywiązywać. – sam się przyłapał, że zwierzył się teraz ojcu, z rzeczy, która go męczyła od dłuższego czasu. Nie potrafił być z dziewczyną na dłużej. Często gdy tylko zasnęła obok niego, wstawał i wychodził. Nie wracał już więcej. Nie potrafił być z kimś na więcej, niż noc. Czuł, że nie byłby gotów dać kobiecie wsparcie, zrozumienie i czułość. Dziewczyny traktował za dnia dość ozięble i oschle. Miał kilka wyjątków, ale to wytłumaczył im, że nie chce by te relacje się kiedyś zmieniły w coś więcej. Wyjątkiem tym była Mishon i Eliza. Jego przyjaciółki z żandarmerii i od dziś w sumie Hangie... Ona jest taka zabawna dla niego i szczera, że nie potrafi ją potraktować oschłością.

- Z czasem może ci przejdzie. Daj sobie czas. Nie miałem tak, ale myślę, że nie jest to rzadko spotykane. Lepiej byś się wyszalał teraz, niż jakbyś już poznał kogoś kogo lubisz.

- Dzięki- wyszeptał i spojrzał na ojca- Co ja mam teraz zrobić?- przekrzywił głowę Finn, gdyż nie wiedział o czym mówi jego syn- Co mam zrobić teraz, według ciebie? Po tym wszystkim, przychodzisz, przepraszasz i- wciągnął mocniej powietrze nosem- nawet nie śmierdzisz tak bardzo wódą jak zwykle. Ale i tak czuć ją od ciebie. Już pewnie ją wypacasz najzwyczajniej w świecie.

- Ojcze ja- ścisnęła pięści i podniosła wysoko głowę z dumą- Ja nie potrafię ci jeszcze wybaczyć. Więc na najbliższy czas chcę by było tak jak jest. Czyli nie chce mieć z tobą żadnego kontaktu.

- Rozumiem, nie dziwię ci się, ale zanim pójdę mam dla was jeszcze jedną rzecz- tym razem zza kurtki wyjął zgiętą na pół kartkę. Brann zabrał ją i przeczytał na głos

- Wydziedziczasz nas?- powiedział głośnej- Nie dość, że-

- Brann – dodał spokojnie- Jeżeli bym tego nie zrobił, byście mieli moje długi. Też dlatego chciałem dać to Ci dzisiaj Sayuri, ponieważ gdy teraz wychodzisz za mąż, to mogę chcieć od was zabrać część majątku na spłatę długu. Nie chcę byś tak zaczynała dorosłe życie. – Dziewczyna wzięła to i przyjrzała się kartce dokładnie. Zerknęła zza kartki na ojca

- Dziękuje, ojcze- przegryzła lekko dolną wargę, a jej oczy się zaszkliły ponownie. Brann pociągnął ją za sobą, ale tym razem już ich nie zatrzymał.

Długa historia cz. 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz