Udawaj. Uśmiechaj się. Zakrywaj cały ból pod maską uśmiechu. Nikt nie zauważy, że coś się stało. Będę mówić, że nie mam pierścionka, ponieważ nie mieścił mi się już na palcu. Będę oszukiwać Branna, że Levi przychodzi do mnie i mi pomaga. Niech myśli, że wszystko jest po staremu. Dalej chodzę do tej knajpy śpiewać i grać. Jest mi coraz ciężej, ale wiem, że muszę to zrobić. Dziecku się chyba to dalej nie podoba. Strasznie mnie kopie. Jestem przemęczona. Na zewnątrz robi się coraz zimniej. Hangie mówiła, że termin jest przewidziany na początek stycznia. Ciekawe, czy on o tym wie... Ciekawe czy zechce przyjść. Zobaczyć swojego synka, albo córeczkę. Termin tuż tuż, a ja dalej nie wybrałam imienia. Takie rzeczy powinno się ustalać razem. Czasem żałuję tego co mu wtedy powiedziałam. Zdaję sobie sprawę, że też za długo byłam cicho. Przymykałam na wiele rzeczy oko, myśląc, że może z czasem to wszystko się zmieni. Pomyliłam się. Jak zwykle... Jednak najważniejsze dla mnie jest dobro dziecka. Wiem co chce w związku z tym zrobić. Muszę tylko zebrać się w sobie i pójść do niego i przedstawić mu wszystko. Mijam właśnie znajomych z korpusu. Uśmiecham się. Niech myślą, że wszystko jest w porządku. Że nie mogę się doczekać porodu. Że nie mogę się doczekać na spotkanie z moim ukochanym. Że widujemy się normalnie. że wszystko jest dobrze. Idę teraz na zebranie wszystkich ważniejszych osób z oddziału zwiadowczego. Brann już pojechał. Nie wiem za ile wróci. Biorąc pod uwagę, że zamieszki zaogniają się coraz bardziej, może to potrwa naprawdę długo. Z resztą... Już wchodzę do sali konferencyjnej. Zrób te samą minę co zawsze. Udawaj. Tak jak przez cały ten czas...
-Dzień dobry- powiedziała wchodząc do środka. Tak jak się spodziewała wszyscy już byli. - Nie spóźniłam się?
- Nie, proszę Pani- odezwał się John z jej oddziału. Odsunął jej krzesło by mogła usiąść pomiędzy nim, a jej mężem
- Wyglądasz jakbyś zjadła piłkę lekarską- skomentował Jean gdy tylko usiadła
- I jak się czujesz? Jak będziesz musiała wyjść to nie pytaj, tylko rób co trzeba- uśmiechnąl się do niej pogodnie dowódca
- Nie trzeba- machnęła delikatnie ręką- Wszystko dobrze. Możemy już zaczynać?- Erwin kiwnął przytakująco głową, po czym Hangie zabrała głos. Przez około godzinę rozmawiali o odbywających się obecnie wydarzeniach
- Czyli wychodzi na to, że cały czas będziemy musieli być gotowi do ucieczki- wtrącił Eren, gdy tylko badaczka na chwilę przerwała swoją wypowiedź
- Znowu będziemy uciekać jak jakieś szczury- dodał Kapral, krzyżując ręce piersi- Ale wszystko ładnie pięknie, tylko bardziej mnie zastanawia co z nią- pokazał palcem na kobietę siedząco obok niego. Wtedy zwróciła uwagę, że dalej ma na sobie swoją obrączkę
- Nie mamy wyboru- wytłumaczył dowódca- Ona tak jak i inni, jest zagrożona. Więc- skierował teraz wzrok w kierunku białowłosej- Przykro mi ze względu na takie warunki, ale musisz być cały czas w gotowości by wyjść i wziąć ze sobą wszystko co najpotrzebniejsze
- Rozumiem- odparła posępnie- Zrobię tak jak dowódca każe
- Biorąc pod uwagę zbliżający się termin porodu, dokonam wszelkich starań by być z tobą podczas ucieczki- położyła łokcie na stole i pochyliła się nieznacznie w jej stronę- Jednak nie jestem w stanie powiedzieć, czy w trakcie się nie rozdzielimy
- Nie wiadomo ile to wszystko może potrwać?- spytała głaszcząc brzuch
- Niestety nie. Na razie zamieszki mają charakter wzrostowy. Nie wiadomo ile to jeszcze zajmie.
- A tak mniej więcej?- drążyła nieustannie
- To zależy wszystko od góry- odpowiedział Erwin- król uzurpator musi zostać zdjęty. Gdy na tronie zasiądzie prawowity następca, prawdopodobnie wszystko się uspokoi- zwrócił wzrok w kierunku Hangie i oboje kiwnęli głowami- To wszystko. Możecie już odejść.

CZYTASZ
Długa historia cz. 3
RomanceTak tak, wracamy! Tuż po dodatku z Mią i Lenem ! Jak Wam się podoba moja opowieść? Ta część jest już gdy Saya i Levi doszli do porozumienia i postanowili oficjalnie być ze sobą. Obecnie ich głównym wrogiem są ludzie, a nie tytani. Momentami muszą ch...