Przygotowania do ślubu- Levi

93 5 0
                                    

Stał naprzeciwko lustra. W odbiciu widział siebie i dowódcę, Erwina Smitha, który miał miał być przy nim przy ołtarzu. Levi poprawił sobie kołnierzyk od koszuli

- Kurewsko pogięte. Może powinienem jeszcze raz- położył mu dłoń na ramieniu

- Jest dobrze, przyjacielu- uśmiechnął się patrząc na jego odbicie. Odsunęli się od lustra, a Levi wzdychając zagarnął włosy do tyłu

- Chyba to nie dla mnie.

- Stres?

- A jak myślisz? – wiedział, że musi być teraz dla niego wsparciem. Chciał automatycznie przyjąć znacznie cieplejszy ton, ale domyślał się jak na to zareaguje. Mówił więc standardowo, lekko podniosłym tonem

- Na pewno Twoi rodzice, Isabel i Farlan byliby z Ciebie dumni.

- Ten chuj co zostawił moją matkę nie obchodzi mnie. Nie wiem po co miałbym przejmować się zdaniem kogoś, przez którego ona musiała sama mnie wychowywać. Resztę już znasz, więc nie muszę mówić.- spojrzał na niego z dołu- Ale wiem co chcesz mi powiedzieć. Dzięki. – podszedł do okna i zobaczył mnóstwo ludzi stojących na podwórzu, skierowanych przodem do łuku weselnego, który znajdował się na początku niewielkiego lasu, gdzie odbywały się treningi dla zwiadowców. Wybrał to miejsce, ponieważ Saya uwielbia naturę. Kocha przyglądać się drzewom, kwiatom... Jest jesień, więc całe podłoże jest wypełnione kolorowymi liśćmi. Dla najważniejszych gości, były krzesła. Widać było, że ludzi jest o wiele więcej

- Więcej ich matka nie miała?- Erwin stanął obok niego

- Jak dowiedzieli się, kiedy bierzesz ślub, wszyscy zwiadowcy postanowili to zobaczyć. W końcu to ważne wydarzenie

- A żandarmeria pewnie od Branna- westchnął- Ten to ma tak długi jęzor jak ona. – gdy dowódca spojrzał na minę Kaprala nie potrafił się uśmiechnąć- Tylko się nie rozklej zaraz

- A ty w ogóle nie zamierzasz się wzruszyć?- oparł się o ścianę i oboje przyglądali się ludziom ubranych w eleganckie stroje. Kobiety miały przepiękne sukienki, wymyślne uczesane włosy, a mężczyźni marynarki i śnieżnobiałe koszule.

- Wiesz, że to nie dla mnie

- Wiem. Ale myślałem, że choć na swoim własnym ślubie się choć trochę wzruszysz

- Co ci tak się zachciało zobaczyć, jak mi łazka po policzku ścieka- zerknął na nią z ukosa- chcesz mi służyć chusteczką jak coś? To prędzej Sayi się przyda, nie mi. Ona się rozkleja z byle powodu, więc dziś to pewnie cały czas mi tam ryczeć.

- Wybacz, że spytam teraz- nabrał więcej powietrza- ale myślisz, że to dobra decyzja?

- Żenić się?- skrzyżował ręce na piersi- Nie wiem. Kolejny obowiązek, jakaś tam swego rodzaju smycz na szyi, ale ma swoje plusy

- Jakie na przykład?

- Znam cię już tyle lat, to mogę ci to powiedzieć myślę- oparł się ścianę wygodnie dalej przypatrując się ludziom za oknem- Wydaje mi się, że inne będą nasze relacje, gdy będą bardziej, że tak powiem konkretne. Jak jeszcze nie była moją narzyczoną, a już coś między nami iskrzyło, to miałem wrażenie, że mimo to, jesteśmy sobie obcy. Sam fakt, że musieliśmy spać w dormitoriach osobno było wkuriwiające i to mnie popchnęło do tego, by się jej oświadczyć. No i oczywiście fakt, że myśleliśmy, że będziemy spodziewać się dziecka. To też znacząco wpłynęło na tą decyzję

- To widzę, że wcześnie zaczęliście od przyjemności- mimowolnie gadał teraz jak ojciec, do syna.

- No tak wyszło. Też jesteś facetem, więc chyba rozumiesz, co musiałem czuć, jak na wyjazdach mieliśmy wspólne łóżko w jednym, dużym pokoju, a ona zapomniała piżamy

Długa historia cz. 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz