- Wszystko spakowane?- spytała głośno Hangie, przeciągając się leniwie- Moblit- skierowała słowa w stronę bruneta- Ogarnij już mój oddział i ustawcie się wszyscy w formacji
- Tajest!- zasalutował i odszedł wykonać rozkaz przełożonej
- Levi, przyjacielu, u Ciebie też wszystko dobrze?- podeszła do niego badaczka
- Tsaa- wyburknął, krzyżując ręce na piersi- U mnie wszystko w porządku. Możemy wracać- spojrzał się do góry, przyglądając się niebu- Będzie padać
- Chyba tak- zrobiła to samo
- Mam złe przeczucia...
***
- Odmieniec!- krzyknął jeden z żołnierzy z prawego skrzydła. Wszyscy odwrócili się w stronę hałasu. Około 13 metrowy tytan biegł bardzo szybko w ich stronę. Nie było wątpliwości, że stanowi dla nich duże zagrożenie
- Jak lewe skrzydło?- krzyknąl kapral do jednego z żołnierzy
- Połączyło się z innym oddziałem. Zbyt duże straty
- Kurwa..- syknąl pod nosem i odwrócił się do swojego oddziału- Idziemy na lewe skrzydło!
- Tajjest!- odkrzyknęli wszyscy
***
Gdy dotarli na miejsce już praktycznie cały oddział leżał na gołej, zimnej ziemi. Ciemne chmury spowiły niebo, a z nich zaczęły spadać krople deszczu. Na początku były to pojedyncze, niewielkie krople, które z czasem zamieniły się we wręcz bolący strumień. Levi szybko podszedł do jednego z rannych, który został pozbawiony ręki i cześci nogi.
- Kapi- zaczął intensywnie pluć krwią
- Nic już nie mów. Zabierzemy Cię do domu- próbował go podnieść i zabrać na wóz z rannymi jednak gdy chciał mu jeszcze coś powiedzieć, spojrzał na niego. Zrobił się cały blady. Oczy miał otwarte, a źrenice były wywinięte do tyłu. Zaczął nim lekko potrząsać. Zero reakcji. Wstał szybko i obejrzał całe pole...trupów.
- Kapitanie...- podszedł do niego Eren i położył mu rękę na ramieniu
- Sprawdzić kto żyje i udzielić pomocy. Reszte...- dodał ciszej- na wóz..- zwrócił się w kierunku całego jego oddziału- I to migiem. Nie wiadomo kiedy zjawią się następni. Jesteśmy już prawie w domu!- żołnierze zasalutowali stojac na baczność i wykonali rozkaz. Levi biegł pomiędzy ludźmi szukajac jeszcze ocalałych. Trawa była praktycznie cała czerwona od krwi jego towarzyszy. Biegł nieustannie jednak wszyscy byli martwi. Zauważył, że jego oddział zaczyna pakować już martwych na wóz.
- Wszyskich sprawdziliście?- krzyknął idąc w ich kierunku
- Tak, Kapitanie- odpowiedział Jean
- I wszyscy?...- dodał ciszej
- Wszyscy Kapitanie- zacisnął mocniej pięść, zatrzymując się z miejscu.
- Kurwa mać- syknął pod nosem. Jego oddział wiedział, że przeżywa on śmierć każdego z żołnierzy, jednak teraz zachowywał się trochę inaczej..
- Kapitanie..- podszedł do niego Eren- szuka Pan kogoś?
- Nie znasz go i tak- stwierdził. Nagle przymrużył oczy i pochylił się lekko do przodu. Ułożył sobie dłonie zgięte w łódkę nad oczami, by mógł mieć większość widoczność w deszczu
- Co to jest?- powiedział cicho pod nosem. Eren próbował iść za nim, ten jednak pokazał mu ręką, że ma poczekać. Levi domyślając się co to jest zaczął biec w kierunku wozu ze zmarłymi. Gdy był pewien, co zobaczył na ziemi zaczął biec jeszcze szybciej. Ukląkł obok wozu i podniósł już dość mocno zamoczoną i brudną kartkę papieru. Wyprostował ją i pochylił się nad nią. Ścisnął ją z całej siły. Przez chwilę nie tylko deszcz padał na Gracie...
CZYTASZ
Długa historia cz. 3
RomanceTak tak, wracamy! Tuż po dodatku z Mią i Lenem ! Jak Wam się podoba moja opowieść? Ta część jest już gdy Saya i Levi doszli do porozumienia i postanowili oficjalnie być ze sobą. Obecnie ich głównym wrogiem są ludzie, a nie tytani. Momentami muszą ch...