Historia Edda

26 1 0
                                    

- Na co wy jeszcze czekacie?! Za nim!- krzyknął Kapral
- Ale Kapitanie..- powiedział smutno Armin- bez sprzętu nie mamy szans.- Levi parsknął i szybko dodał.
- Sasha zabierz ją do Hangie, a reszta idzie do magazynu po sprzęt.
- Kradzież sprzętu... - nie dokończył Connie
- Niewykonanie rozkazu wiąże się ze śmiercią żołnierza. Na prawdę tego chcesz?- nigdy w życiu Levi nie złamał należytych nakazów. Connie powiedział to nie dlatego, że nie chciał pomóc w szukaniu tamtego mężczyzny ,ale bardziej mówił to do siebie. Nikt nie spodziewał się takiego obrotu sytuacji. - Armin, Jean, Connie, macie się dowiedzieć kim jest ten facet. Wszystko! To co robi, gdzie mieszka i kiedy sra. - Kapral miał kontynuować gdy przerwal mu znajomy reszcie głos.
- Klaus Oyama- powiedział Edd- Handlarz narkotyków, kobietami, organami. Złodziej, kurwiasz i morderca w jednym. - mówił dalej ogromny mężczyzna.
- Skąd go znasz? - w tym czasie Sasha zabrała Saye i pobiegła z nią do Hangie.
- Potrzebowałem od niego wątroby dla córki. Była to dla niej ostatnia szansa. - Levi syknął cicho.
- Jaki masz interes w tym by mi to mówić?
- To nie ze względu na Ciebie. A na nią- wiedział że mówi o Sayi- Moja córka byłaby teraz w jej wieku. Jak pomyślę, że coś takiego mogłoby jej się stać- zacisnął pięść- Przegrałem z nią w siłowaniu się na rękę. Wygrała chyba z 1000 na tym. Zdobyła tym mój szacunek. Ma parę w łapie- lekko się uśmiechnął dla złagodzenia sytuacji.
- Jak zwykle musiała się w coś wpakować.- złapał się za głowę i przeczesał dłonią grzywkę. Mężczyzna spojrzał na jego dłoń
- Jesteś jej mężem? - powiedział zdziwiony
- Tak, a co to ma do rzeczy?- zapytał zaskoczony poruszeniem tego tematu
- Nic, po prostu byłem ciekaw czy przy okazji jest wolna- zaśmiał się lekko
- Tego by mi jeszcze brakowało- westchnał lekko, widać było że się trochę uspokoił- A teraz mów mi wszystko co o nim wiesz.
Ludzie zajeli się tak jak wcześniej swoimi sprawami. Widać, że tego typu sytuacje były tu normą. Edd przysiad sie do stołu gdzie był Levi i reszta zwiadowców.
- Panie Levi, chciałbym Pana najmocniej przyprosić. To przeze mnie!- krzyknął Connie cały przestraszony. Zawsze bał się Kaprala i nie mógł mu nawet spojrzeć w oczy.
- O czym Ty mówisz Connie? - spytał niecierpliwie
- To był mój pomysł by tu przyjść. - zrobił się cały czerwony,a jego głos stał się nagle piskliwy- Pani Saya- nie wiedział dalej jak się do niej zwracać- chciała pójść gdzieś gdzie coś się dzieje i zaproponowałem to miejsce. - Potok słów chłopaka przerwało westchnienie Kaprala.
- Ona zawsze musi być tak głupio uparta.- powiedział załamany jej inteligencją- musi się w coś wpakować, a ja mam to jeszcze odkręcać. - Spojrzał na Edda-Zamieniam się w słuch- postawił łokcie na stół i splótł dłonie pod brodą.
- Ten facet który zrobił tu taką rozrubę to Klaus Oyama tak jak mówiłem. Jest przyjacielem ojca Sayi - nie wiedział w ogóle jak zacząć rozmowę
- Czy to co mówił ten gościu to prawda?
- Niestety tak- spojrzał w dół- z tego co wiem. Na pewno prawdę było, że matką jej jest Yuri, która była jedną z najbardziej obleganych prostytutek w Sheenie. Mieli też jeszcze jedno dziecko- Brana. On był starszy od Sayi. - oparł się o krzesło i spojrzał przed siebie.- Powinien zdechnąć
- O bracie wiem. Pracuje w żandarmerii tak jak wspomniał. Ale wracając...Czemu uważasz, że powinien zdechnąć, jak to żeś ładnie określił? Nie żebym  sam uważał inaczej, ale chciałbym znać twoje argumenty.
- To będzie długa historia.
- Mamy czas- powiedział krótko, jak widać wmieszał w tą sprawę już sporą część swojego oddziału
- To od czego by tu...- rozsiadł się wygodnie
- Od poczatku- odparł oschle Levi- najlepiej.
- Poznałem Klausa w knajpie, gdzie prowadzono zazwyczaj niezbyt legalne interesy. Był arogancki, chamski i kurwił się z każdą kobietą w mieście. Pewnego razu przyszedł już napity do baru i powiedział:

- Zgadnijcie co się stało- chwiał się dość mocno- Ta dziwka, Yuri, wiecie która?- Była znana najbardziej ze wszystkich kobiet w tym zawodzie. Była na prawdę przepiękna. - uśmiechnął się na to wspomnienie, jednak szybko spoważniał- Powiedział nam, że ona chce skończyć ze swoim zawodem i związać się z kimś na stałe. Mówił że jest w ciąży i chce urodzić to dziecko. Zaczął się śmiać, że jak ona sobie to wyobraża. Jak zwykła kurwa może założyć normalną rodzine. Mówił- "ale może być ciekawie, zobaczymy". Ona faktycznie przestała pracować, jednak wiele osób zastanawiała jedna rzecz- jak mogli się normalnie utrzymać? Finn, jej mąż nie dawał jej ponoć żadnych środków do życia, a ile zaś by ona musiała ich mieć by przez tak długi czas utrzymywać się z oszczędności? Niektórzy mówili, że ona również robiła jakieś przekręty.
- Mówili jakie?
- Nie. To były tylko niczym nie poparte plotki.-przełknął ślinę- Ona siedziała w domu i chlała z mężem. Finn słuchał Klausa we wszystkim. Znali się od dzieciaka. Razem dorastali.
- Dlaczego taka kobieta która mogłaby mieć każdego, chciała właśnie jego? Kolesia obracającego się w złym towarzystwie, pijaka i chuj wie co jeszcze
- I to dobre pytanie. Sami się nad tym zastanawialiśmy. Klaus również. Zazdrościł jemu Yuri, więc próbował ją uwiesć. Jak widać udało mu się.
- Dobra, a dalej?
- Potem urodził się im syn. Finn przyszedł jak zwykle pijany w trzy dupy i powiedział że urodził mu się, cytując:" Kurt, albo nie Brad, albo jakoś inaczej. Nie pamiętam z resztą"- w tym momencie twarze wszystkich drastycznie posmutniały. - Nie obchodziła go nigdy jego rodzina. Mówił tylko, ze dobrze że syn, bo pójdzie do wojska i będzie odkładał pieniądze na niego. Wbrew pozorom nie traktował Brana tak źle. Problem był w tym jednak, że on nie chciał być taki jak ojciec. On wolał być przy matce. Był bardzo pomocny, życzliwy. Charakterem przypominał Yuri. Finn nie raz próbował uczyc chłopaka kraść, ale ten od razu oddawał potem to co zabrał i płakał. Oczywiście wszystkie czyny ojca były tak w rzeczywistości tym co powiedział Kalus - przerwał na chwilę, po czym kontynuował-  No o po jakimś czasie dowiedzieliśmy się, że Yuri znowu jest w ciąży. Finn cieszył sie, bo myślał, że jak dwójka jego dzieci będzie miała wojskową pensje to będzie do końca życia żył w luksusie. Jednak -przełknął śline- urodziła mu się córka. Finn Jak zwykle przyszedł do nas nawalony i powiedział, że urodziła mu się Saya. Z ciekawości zapytałem go, czy aby na pewno ma tak na imię, czy mu się pomyliło. Odpowiedział -spojrzał smutno na Kaprala- że na pewno tak ma na imię bo on sam je nadał. Mówił że to imię najlepszej kurwy z którą się kiedyś ruchał. - Levi dalej siedział tak samo, jednak reszta wyprostowała się i otworzyła szeroko oczy- Mała rosła i była niesamowicie podobna z wyglądu do matki. Finn kiedyś powiedział nam, że nie widzi z niej żadnego pożytku i chce coś z nią zrobić. Wtedy na pomoc przyszedł Klaus. Powiedział, że szukał kupca na nią, ale tamten stwierdził, że jest za młoda i jej nie przyjmie. Mówił, że poczeka aż podrośnie i odda ja do burdelu. Niech zarabia tak jak matka-mowił- z tą urodą wyjdzie jej to na dobre. - widać było, że ciężko mu było o tym mówić- Niedługo później wyjechałem do Trostu. Rozstałem się z żoną i nie chciałem już mieszkać w stolicy. Takie życie nigdy nie było dla mnie. Po kilku latach moja córka zachorowała. Lekarze mówili, że pomógłby jej tylko przeszczep wątroby. No cóż- westchnał- więc udałem się do Oyamy. - zacisnął pięść- Nigdy nie zapomne tego widoku. - spojrzal przed siebie z gniewną miną- Miałem spotkać sie z nim w domu u Hazuki. Gdy wszedłem nie mogłem uwierzyć, jak można tak żyć. Dzieciaki były niesamowicie chude, a Yuri wyglądała jak trup. Mówiła, że jest lekko przeziębiona, jednak Brann dodał szybko, że mówi tak już od dwóch lat. Dom wyglądał jak ruina. Wszystko było brudne, śmierdzące i ochydne. Finn pił piwo, a Saya bawiła się skrawkami materiału, które imitowały jej lalki. Omówiłem sprawę z nim i poszedłem się napić do baru. Zostałem już tam na dłużej, po kilku latach zobaczyłem tą małą tam. - uśmiechnął się- No może już nie małą. Miała gdzieś 14 lat mniej więcej. No tak - powiedział szybko- przecie jest w wieku mojej córki.
- I co było dalej?- powiedział spokojnie Levi.
- Wszyscy mowili na nią "mała awanturnica". Biła sie z każdym jak popadnie, kradła i oszukiwała. Wdała się czysto w ojca. Była w tym na prawdę dobra. Na pewno Brann też jej pomagał. On był jeszcze lepszy od Klausa. Zdecydowanie lepszy... Jednego razu nawet pamiętam- uśmiechnął się na to wspomnienie- ukradła mi pieniądze z kieszeni. Przyłapałem ją na tym i chciałem jej dać nauczke. Ona zaczęła się wierzgać, kopać i wyzywać. A miała na prawdę cięty język jak na dziewczyne.- zaśmiał się- Złapałem ją za sukienke i podciągnąłem do siebie by jej przemówić do rozsądku. W tym momencie podciągnęły się też jej rękawki. Miała całe posiniaczone ręce. Zapytałem więc skąd to ma. Ona odpowiedziała: a co cie to kurwa obchodzi zjebie?- oj tak, miała cięty język tak jak mówiłem. Zapytałem się jej kto jej to zrobił. Ona nic nie odpowiedziała. Powiedziałem więc, że powiem jej ojcu i się nauczy w końcu mówić.- westchnął.- Oczy jej się otworzyły jak pięć złoty i błagała mnie bym nie mówił ojcu. Oczywiście z ciekawości spytałem, dlaczego. Wtedy powiedziała mi, że jak jemu powiem to znowu będzie chciał ją zlać, a że Brann ją przed nim broni to on dostanie. .
- I o tym myślałeś, mówiąc że powinien zdechnąć?
- Między innymi. Z racji, że była już w całkiem ładnym wieku, Klaus uznał, że odda ją do burdelu. Mówił, że nie może jeszcze zajść w ciąże więc bez problemu powinni ją przyjać.
- Zrobił to?
- Tak- w tym momencie Levi zamilknął i nie dowierzał własnym uszom. Saya nigdy mu tego nie mówiła. Ale przecież...przecież gdy się kochali to co zobaczył, wskazywałoby co innego. Pytał wiec dalej.
- I pracowała tam?
- Tak- Levi podniósł się i położył dłonie szeroko na stole. Nie dało się nie zauważyć, że strasznie go to zdenerwowało.
- Co tam robiła?
- Nie wiem. Wiem tylko, że była w burdelu
- A matka?- zapytał Eren. Wszyscy spojrzeli się na niego- Matka nie mogła nic z tym zrobić? Nie mogła z nimi uciec?- Eren podniósł głos- Czemu nic nie zrobiła? Przecież matki nie powinny tak ro-
- Eren- przerwał mi spokojnie Levi- Daj mu skończyć.- usiadł z powrotem
- Nie wiem co robiła, bo mnie już to nie interesowało. Wiem, że jak raz poszedłem do klubu gdzie pracowała, zastałem ją. Stała za ladą i obsługiwała pijanych facetów.
- Może była jako barmanka?
- Być może. Tam te co nie zadawalały w tym momencie facetów stały za ladą, sprzątały, albo robiły różne inne rzeczy.
- Wiesz coś na temat klucza, który ma ponoć Saya?- odezwal się Armin. Levi zawsze uważał go za najbardziej rozsądnego. Jego zaś skrajnym przeciwieństwem był Eren. A może Jean. Sam nie był pewien.
- Klucz..- spojrzał w górę- A!- otworzył szeroko oczy.- Nie wiem o nim za dużo, ponieważ to była tylko jedna sytuacja. Pamiętam jak raz Finn i Klaus wszedł do knajpy i zaczął coś gadać na Yuri. Coś, że jest nienormalna, że schowała klucz tak, że dzieciak go znalazł
- Wiesz o co mogło mu chodzić?
- Nie. Ale wiem kto mógłby wiedzieć- pochylił się w stronę Leviego- Jego brat- Kurt Oyama. Mieszka na Myśliwskiej w Sheenie.
- Na pewno do niego zajdziemy- Kapral chciał coś dodać, ale przerwał mu śmiech Edda.
- Ale nie musicie się jego bać. On prędzej by się zesrał niż by chociaż przeklnął!- powiedział głośno- to kompletna cipa. Możecie też go znaleźć w knajpie "Macocha" w Sheenie. Jest tam krupierem.
- Dziekuję za informacje. - westchnął Levi- Jak odzyska przytomność to na pewno się o  wszystko zapytam. - Wstał i skinął głową na znak, że mają ruszać dalej.- To wszystko. Jestem Ci wdzięczny za pomoc.
- Nie ma sprawy. Mam nadzieje ze ten skurwiel zdechnie. A- dodał gdy Levi już odchodził od stołu- mam nadzieję że Twoja żona szybko wróci do zdrowia. Ta mała zawsze potrafiła się wygrzebać nawet z największego gówna- położył ręke na swojej łysinie i uśmiechnął się szeroko.
- Właśnie zauważyłem- powiedział jak zawsze oschle.
- A i czy- sciszył głos- czy mogę Cię o coś prosić?
- Słucham
- Zajmij się nią. Może i jest to trudna dziewczyna, która ciągle buja w obłokach ale w gruncie rzeczy ma dobre serce. -umiechnął się ciepło
- Robię co mogę, ale ona mi tego nie ułatwia. - westchnął- Akurat oboje mamy ciężki charakter.- Odszedł od stołu
- Ale i dobre serce.- dodał- nie znałem Sayi za bardzo ale zawsze podziwiałem ją za odwagę. Biła się nawet z takimi bykami jak ja, gdy była nastolatką! Bardzo ją lubiłem. Ale widać, że mnie nie poznała- rzucił smutno.- Dobrze jest widzieć, że ma rodzinę. Opiekuj się nią tylko!- krzyknął.
- Dziękuję że jej pomagałeś.
- Tak jak wspomniałem, nie dało się jej nie lubić. Kiedy będzie rodzić?- Levi nie wiedział, czemu to ludzi tak interesuje
- Za kilka miesięcy. Na początku roku mniej więcej- znowu sobie uświadomił jak ten czas nieubłaganie płynie i po raz kolejny poczuł niepokój w sercu
- Dużo zdrowia dla młodego!- zaśmiał się.
- Czemu zakładasz, że to będzie syn?
- A kto inny mógłby się urodzić takiej awanturnicy jak ona?- dodał. Oboje delikatnie się uśmiechnęli. Gdy wyszli z baru od razu dodał:
- Idziemy do Sheeny porozmawiać z Kurtem. Może on coś wie, gdzie może chować się Klaus- już zrobił pierwszy krok, gdy przerwał mu Armin
- A co z Sayą? Może już się obudziła?
- No właśnie!- dodał Jean- Nie powinna teraz być sama.
- Jest z Sashą i Hangie. Ufam im. Nie muszę się martwić o jej bezpieczeństwo.- Jean zacisnął pięść
- Jak to nie musisz? ten skurwiel prawie ją zabił!- Levi podszedł szybko do chłopaka i potraktował go mocny ciosem w brzuch.
- Myślisz że tego nie wiem?- krzyknął- dopóki on żyje na pewno nie będzie bezpieczna- wyprostował się i spojrzał z góry na niego.- Ruchy bo nie mamy dużo czasu. I na przyszłość nie staraj się mnie pouczać, bo słono za to zapłacisz

Długa historia cz. 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz