Każdy zasługuje na to, żeby żyć

24 1 0
                                    

Levi wszedł niepewnie do środka budynku. ściany były białe, wystrój był obskurny, a okna wyglądały jakby miały zaraz same wylecieć

Gorzej niż w najstraszniejszym horrorze...

Szedł schodami do góry na pierwsze piętro. Zaczepił jedną osobę z personelu

- Gdzie tu znajdę jakąś informację?

- Piętro wyżej- odpowiedziała kobieta, pokazując palcem do góry. Od razu udał się wyżej zgodnie z poleceniem. Przed nim pokazał się wielki napis rejestracji. Przy blacie nie było nikogo. Podszedł więc i poczekał chwilę. Czas mijał, a on coraz bardziej tracił cierpliwość. Nagle usłyszał czyjś krzyk. Był to krzyk kobiety. Bez namysły pobiegł w strone hałasu. Dobiegał od z jednego z ostatnich pokoi na tym piętrze. Otworzył szybko drzwi i ujrzał młodą dziewczynę leżącą okrakiem na łóżku. Obok niej stał mężczyzna, który trzymał ją mocniej za rękę

- Kochanie dasz radę, wytrzymaj proszę- mówił mężczyzna do dziewczyny. Levi od razu zwrócił na krew na dole piżamy i na pościeli.

- Ona...

- Tak. Rodzi- stwierdził. Spojrzał się na kaprala- Jest pan lekarzem?

- Nie..ja..ja..

Ja nie wiem co tutaj robię. Co ja mam robić?!

- Pomóż nam!- krzyknął mężczyzna gdy kobieta stała się coraz bardziej blada

To jest sen, to jest tylko sen. To niemożliwe. Błagam nie...

Stał jak wryty. Patrzył się na widok przed nim i nie mógł uwierzyć w to co widział. Z amoku otrząsnął go młody mężczyzna, który złapał go za ramię

- Błagam pomóż nam, nie wiem co mamy robić- w momencie gdy szarpną nim, wiedział, że jest to sen. Levi szybko podszedł do krzyczącej kobiety. Gdy ta go zauważyła, powiedziała ledwo słyszalnym głosem

- Pomóż mi. Ja.. ja nie mam za wiele ale-

- Przestań tak gadać- mówił przerażony- Gdzie jest jakiś lekarz? Położna? Ktokolwiek!

- Nie...- powiedział cicho- Nie stać nas na nich. Ledwo zgodzili się by moja żona urodziła tutaj

- To co, sam masz teraz odebrać poród, czy co?!

- Dali mi coś takiego- pokazał na kilka ręczników, miskę na ciepłą wodę i szklankę- To wszystko co nam tu dali

- Pobiegnę po kogoś- powiedział otwierając z powrotem drzwi

- Mówiłem już, że nas nie-

- Gówno mnie to obchodzi!- krzyknął- Jak nie będzie chciał, to go do tego zmuszę!- po tych słowach drzwi zatrzasnęły się z hukiem

***

- Już jeste- nie dokończył. Za nim stali dwaj lekarze z położną, którzy wpatrywali się tylko zdyszani w widok przed nim.

- Już za późno- wyszeptał mężczyzna. Trzymał na rękach martwe ciało swojej ciężarnej żony. Była blada jak ściana. Usta, które przed chwilą jeszcze były czerwone, miały teraz kolor delikatnego różu. Oczy miała zamknięte. Mężczyzna przytulał ją, lekko kołysząc

- A ..a dziecko?- spytał niezauważalnie

- Nie przeżyło- odpowiedział lekarz, widząc okryte w ręcznik małe niemowlę, które nie płakało.

- Ty...- Kapral złapał za fartuch lekarza i przycisnął go do ściany- Oni nie żyją!- krzyknął pokazując na nich palcem- Do końca życia będziesz miał ich widok przed oczami! Przecież to..- odwrócił się patrząc na noworodka. Poluźnił uścisk, aż w końcu odpuścił- Oni byli niewinni- wyszeptał pod nosem- Tyle skurwysynów jest na świecie i mają wszystko czego tylko chcą. Dom, pieniądze, kobiety, jedzenie. Wszystko. A oni...- zacisnąl z powrotem pięść- Oni tylko nie mieli pieniędzy.

- W szpitalu mamy za mało miejsca i za dużo personeli i-

- Ale to są ludzie! - znowu zwrócił się w stronę lekarza- Przecież..- spuścił głowę- Każdy zasługuje na to, żeby żyć.- Wybiegł zamykając za sobą drzwi

Długa historia cz. 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz