- Kapitanie!- krzyknął jeden z żołnierzy z innego oddziału, który właśnie wbiegł do domu. Był już późny wieczór. Za oknem było zimno i padał śnieg. Było dość zimno, więc wszyscy byli ciepło ubrani, a w kominku palił się ogień- 7 oddział żandarmerii został stracony!
- Ż--Ż-Że Że co-coo?- usłyszeli za sobą znajomy głos. po chwilę w pokoju rozbrzmiał dźwięk tluczonego szkła. Wszyscy zwrócili uwagę na szklankę która wypadła z rąk białowłosej- Przecież tam jest Brann i Erik...- mówiła trzęsącym się głosem. Jej ręce jak i całe jej ciało nie potrafiło się uspokoić
- Sa-
- Tam był mój brat...- wyszeptała jakby była w transie- To niemożliwe- oczy całe zaszły jej łzami- To niemożliwe- powtarzała jak mantre
- Wszyscy?- spytał szybko Levi żołnierza- Jesteś pewny
- Tak- powiedział przerażony i zdyszany- Nikt nie ocalał
- Widziałeś mo-m-może takiego chłopaka- pokazała wysoką ręką nad sobą- ma z 2 metry. Jest trochę podobny do mnie- cały czas nie mogła się uspokoić
- Twarze były zmasakrowane..przykro mi. nie potrafię zindentyfikować kto tak był
- Liczyliście skład?- kontynuował Kapral- wiecie ile tam było ludzi?- mężczyzna zaprzeczył
- Nie wiemy. Przeszliśmy się szybko w poszukiwaiu rannych, ale wszyscy byli...
- Na pewno nie...- cofnęła się o krok od wszystkich, zakrywając usta- Nie może to być prawda. Przecież on mi obiecał! On zawsze dotrzymuje o- nagle poczuła, że brakuje jej powietrza. Zaczynała się dusić. Zrobiła się bardzo blada. Kapral od razu złapał ją za rękę i zaprowadził do pustego pokoju. Hangie poszła razem z nim. Reszta została. Hangie szybko pomogła jej usiąść i kazała jej się pochylić. Levi wyciągnął tabletkę, którą miał przy sobie
- To ostatnia- powiedział, pokazując ją badaczce
- Na poród będzie potrzebować...- stwierdziła cicho- nie ma nic innego?- dziewczyna coraz trudniej panowała nad sobą
- Nie ma- spojrzał na białowłosą- Dać jej to teraz?
- Postarajmy się nią uspokoić. Na potem będzie jej bardziej potrzebne
- O ile coś wskóramy..- szepnął pod nosem
- Saya postaraj się uspokoić- mówiła do niej spokojnie kobieta- Oddychaj głęboko- przez kilkanaście sekund obserwowali jej oddech
- To nie działa!- krzyknął zdenerwowany i syknąl pod nosem
- Nie denerwuj jej bardziej- wytłumaczyła mu cicho tak by tylko on to usłyszał
- Sa- poprawil się- Śnieżko, nie mamy dokładnych danych. Może w tym czasie gdzies poszedł?- głaskał ją po plecach- Nie zakładaj najgorszego
Przez prawie miesiąc dobrze nam szło ukrywanie przed nią wszystkiego. Wiele innych oddzialów zginęło. Wiele budynków zostało zniszczonych. Wiele buntów odbyło się przez ten czas i zamieszek. Nie wiesz o niczym. Myślisz, że wszystko cichnie. A tak nie jest.. Co.. co mam robić? Co zawsze ją uspokaja?
- Śnieżko, każe ludziom dokładnie to wszystko zbadać. Nie spoczną dopóki nie dowiedzą się co z twoją rodziną- po tych słowach mocno ją przytulił do siebie- Śnieżko wiesz, że mamy jedną tabletkę. Postaraj się uspokoić. Możesz to zrobić?- zaprzeczyła głową. Cały czas walczyła by złapać głębszy oddech- śnieżko- przytulił ją jeszcze bardziej- Wytrzymaj. Wiem, że potrafisz. Wierzę w ciebie. - poczuła jak delikatnie ucałował ją w szyję- Śnieżyczko, nie rób tego. Uspokój się. Wiem, że jest ci ciężko. Sam nie wiem jakbym zaregował gdybym... dowiedział się, że tobie się coś stało. Ale nie chciabym zakładać najgorszego. Dopóki bym nie miał stuprocentowej pewności, cały czas bym wierzył, że wszystko jest dobrze- pogłaskał czule jej włosy- Nasze dziecko ciebie potrzebuje. Nie może ci się nic stać. - wtopił twarz w jej białe loki- Musisz wytrzymać. - poczuł jak pomału zaczyna się uspokajać- Nie wolno ci się poddać. Wiesz jak ten idiota byłby na ciebie wściekły za to, że w niego zwątpiłaś? - pogłaskał ją czule po plecach- No już... już spokojnie...- jej oddech zaczął się robić coraz bardziej miarowy. Potem nie mówił ju nic, tylko ją przytulał. Ona z czasem odwzajemniła to i również się w niego wtuliła. Czuł jej mokre łzy na swojej koszuli. Nawet gdy oddychała już normalnie dalej siebie nie puścili. Trwali w swoich objęciach przez jeszcze długi czas.
- Nie odchodź dzisiaj- powiedziała, gdy byli już sami w pokoju. Ona cały czas gładziła jego proste, czarne włosy- Zostań ze mną, proszę
- Wiesz, że nie mogę
- Pro-
- To już nie chodzi o.. sama wiesz.. tylko o obowiązki. Żołnierze będą potrzebować wsparcia. Musze nimi dowodzić. Musimy ułożyć plan.
- A...- przełknęła głośniej ślinę- zostałbyś ze mną?
- Nie wiem- wyszeptał blisko jej ucha- Wybacz- po tych słowach wstał i zostawił ją w ciemnym, pustym pokoju.
![](https://img.wattpad.com/cover/232044064-288-k222515.jpg)
CZYTASZ
Długa historia cz. 3
RomanceTak tak, wracamy! Tuż po dodatku z Mią i Lenem ! Jak Wam się podoba moja opowieść? Ta część jest już gdy Saya i Levi doszli do porozumienia i postanowili oficjalnie być ze sobą. Obecnie ich głównym wrogiem są ludzie, a nie tytani. Momentami muszą ch...