Po godzinie byli już w mówionym przez Edda barze. Z racji, ze był on w Sheenie, był też bardziej luksusowy. Osoby będące w budynku były ubrane niezmiernie elegancko. Tak na prawdę tylko Jean i Levi mogli wejść tam bez zwracania na siebie uwagi. Powiedział reszcie by stali na czatach jak oni będą w środku.
- Słuchaj- zwrócił się do chłopaka- To miejsce jest pełne niespodzianek. W Sheenie nie pierdzielą się. Albo się tam wpasujesz, albo spierdalasz, rozumiesz?- on tylko kiwnął głową- Cieszę się, że się zgadzamy.- zatrzymał go jeszcze przed wejściem- Spróbuj się zachowywać jak inni. Nie rzucaj sie za bardzo w oczy.
- Tajjest!
Weszli więc i zachowywali się tak jak każdy. Usiedli przy barze i czekali, aż ktoś do nich podejdzie. Na szczęście trwało to tylko chwilę, gdyż do obojga podeszły dwie, skąpo ubrane kobiety. Miały na sobię mocno za ciasną koszulę która opinała ich wielkie piersi, a także majtki, o ile w ogóle można to było tym nazwać. Były to w każdym razie sznurki materiału ze sobą splecione, które prawie nic nie zakrywały.
- Podać coś panowie?- jedna z nich położyła rękę w okolicach krocza Jeana, a druga wyszeptała te słowa do ucha Leviego, po czym lekko je ugryzła.
- A może- blondynka rozpinała Jeanowi rozporek na co on się zaczerwienił,a po chwili było widać wybrzusenie na jego spodniach
- Macie ochotę na małe co nieco? - brunetka złapała mocno za krocze Leviego na co on zaś delikatnie jęknął. Nie chciał tego, ale był facetem. A taki dotyk zawsze porusza, niezależnie od kogo.
- Nie- odsunął szybko jej ręke- Chcemy sie po prostu spotkać z krupierem i pogadać z nim- spojrzał się na nią groźnie- na osobności.
- Och no dobrze, dobrze- zaśmiała się- już go wołam. Lilly- powiedziala do koleżanki- chodź. Nic tu po nas. Niech się geje sami zabawią.
Jean od razu zrobił się czerwony i starał wytłumaczyć się dziewczynom, że nic nie czuje do swojego kolegi. Levi jednak jak zwykle zachowywał się jakby się nic nie stało.
Czekali kilka minut zanim podszedł chudy, wysoki mężczyzna który miał niesamowicie przestraszony wyraz twarzy.
-T..ttttak, p-p--ppppa- panowie?- wyburknął zza zacisniętych ust.Czy to jakaś zaginiona rodzina Erika? Gadają tak samo... Z resztą. Brann i Erik też mają dużo do powiedzenia. Ale to na potem. Myślę, że gdyby oboje wiedzieli, że coś jej zagraża od razu by to powiedzieli. Brann nabrał do mnie więcej zaufania na szczęście. Podejrzewam, że oboje nawet nie wiedzą co się stało, gdy wyszła jednego razu z domu i nie wróciła...
- Jesteś Kurt Oyama?- spytał Levi zdecydowanie. Edd miał racje- prędzej by się zesrał niż przeklnął. Nie będzie więc trudno- powyślał Kapitan
- Taa-aak, a o co, a o co ch-chodzi?
- Coś czuje że rozmowa będzie trwała dwa razy dłużej niż powinna- dodał spokojnie Levi. Śpieszyło mu się niezmiernie by dowiedzieć się jak najwięcej na temat tamtego mężczyzny, jednak wiedział też, że jezeli zrobi jeden fałszywy ruch, to facet tak się zatnie, że już nigdy stąd nie wyjdą.- Po pierwsze, nie chcemy Ci niz zrobić. Po drugie, to nie musisz się bać ze będą z tej rozmowy jakieś konsekwencje. Masz moje słowo- powiedział jeszcze spokojniej na co mężczyzna uspokoił się i zaczął w ogóle oddychać- Po trzecie, nie masz nic przeciwko żebyśmy pogadali przy piwie? Ja stawiam.- zazwyczaj alkohol rozluźnia język więc czuł, że to będzie dobre zagranie.
Kurt widząc, że nic mu nie grozi zaprowadził ich do odosobnionego miejsca. Poprzednie barmanki podały im piwo patrząc sie przy tym uwodzicielsko. Levi jak zawsze był obojętny, a Jean nie mógł oddychać z zachwytu.
- To o czym chcecie porozmawiać?- siedział wyprostowany tak bardzo jakby chciał czubkiem głowy sięgnąć do sufitu.
- Klaus Oyama. - Starał się ze wszystkich sił nie patrzeć na niego jakby chciał go zabić, ale szło to bardziej opornie niż by sie zdawało- Mówi ci coś to nazwisko?
- Yyy- na jego twarzy dało się zauwazyć krople potu. - T-ttak. To mój brat. Ale nie mówcie, że cokolwiek mówiłem, błagam!- powiedział bardzo głośno
- Spokojnie, masz w tym moje słowo. Zacznę od tego: Wiesz gdzie teraz jest?
- Nie miałem z nim kontaktu od paru lat. Wie doskonale, że nie potrafię trzymac języka ze zębami.
- Rozumiem, a jest może miejce które jest choć trochę prawdopodobne?
- Hmmm- zastanowił się chwilę- może jego wspólnik coś o tym wie. Nazywa sie Hans Borsky. Znajdziecie go na drugim końcu miasta w dzielnicy "stare miasto".
- Co możesz powiedzieć nam na jego temat?
- Nie mówi się źle o rodzinie, ale skoro już pytacie to Wam powiem.- powiedział niepewnie- Jest przede wszsystkim w moich oczach okropnym człowiekiem. Szkoda zawsze mi było Yuri i Brana. Ona mogła na prawdę mieć każdego,a wybrała akurat jego. Co prawda miała męża, ale i tak go zdradzała. Z tego co wiem, to Finn o tym nie wiedział.- powiedział smutno.- Czemu wybrała takiego idiotę...
- A nie Ciebie?- dodał Levi
- Ahh- westchnął ciężko- Mówiłem Yuri, że z nim nie będzie szczęśliwa. Oferowałem jej, że uwolnie ją spod jego władzy, ale ona cały czas powtarzała, że jest z nim szczęsliwa i pozostanie z nim do końca
- Wiesz może czemu była mu tak oddana?
- Sam nie wiem. Nie był zbyt przystojny, za to był zabójczo inteligenty. Niestety w dosłownym tego słowa znaczeniu- westchnął znowu- potrafił też mamić kobiety. A niestety Yuri sie to podobało. Z Finnem chyba była ze względu na Branna głównie.
- Powiedziałeś że szkoda Ci było Yuri i Brana. Nie mieli przypadkiem jeszcze jednego dziecka?- Jean spojrzał na Leviego. Widać nie chce ujawniać stosunków między nimi.
- A ona- powiedział twardo- Ona to była taka jak ojciec. Kłamliwa, przebiegła i wiecznie miała kłopoty. Ciągle miała problemy z prawem- usiadł wygodnie operając sie o oparcie- Mówiłem jej, że dziewczynkom nie przystoi takie rzeczy, a ona zawsze mnie tylko wzyzywała od jakich tylko. Była niesamowicie upartaI teraz też jest...
- Czyli nie była dobrym dzieckiem?
- Ciężko stwierdzić. Wdała się w ojca. Nie lubiłem jej za bardzo. Chociaż miała jedną cechę która mi się w niej podobała- powiedział i uśmiechnął się lekko- zawsze gdy ktoś potrzebował pomocy ofiarowała mu ją bez wzajemności. - zatrzymał sie na chwile- Raz gdy rozmawiałem z Yuri, dzieciaki były wtedy w pokoju, wpadł Finn do domu jak zwykle pijany i zaczął drzeć sie na cały głos. Pewnie po raz kolejny Klaus mu coś nagadał. Z jego wejściem dało się wyczuć alkohol jak ta lala. Mówił coś, że ta ich córka jest tylko dla nich wszystkim balastem bo się na nic nie przydaje. Chciał ją uderzyc, ale Brann rzucił się na niego. Odepchnął go, po czym Finn chciał mu dac nauczkę. Saya próbowała odciągnąć ojca od brata i tak dostała, że miała połamaną rękę. Dość porządnie niestety..
- Czy wiesz co działo sie z dziećmi Finna gdy mieli kilkanaście lat?
- Hmm- zastanowił się- On poszedl do wojska, a ona nie wiem. Chyba pracowała gdzieś w jakimś barze.
- Wiesz jak sie on nazywał?
- Tak tak, nawet jest niedaleko. Dwie przecznice stąd znajdziecie bar gdzie pracowała Saya, a wcześniej jej matka.
- Wiesz co tam robiła?- czuł, że musi znać odpowiedź na to pytanie
- A bo ja wiem? Może to co matka? Musicie ich spytać.
- Rozumiem, to wszystko co chciałem wie- zatrzymał się- nie. Jest jeszcze jedno pytanie. Czy wiesz może coś o jakimś kluczu który posiadała Yuri?
- Pamiętam tylko, że nosiła go zawsze na szyi, ale nigdy mi nie mówiła do czego on jest. Gdy się spytałem mówiła, że lepiej bym nie wiedział. To tyle?
- Tak, dziękuję za pomoc.
- Brann na pewno wyszedł na ludzi. To był dobry chłopak. Miły, pomocny. Zawsze był przy matce. Saya jednak ciągle robiła wszytko Yuri na przekór. Stwarzała tylko kłopoty. Była na prawdę nieznośnym dzieckiemjako dorosła kobieta też taka bywa- pomyślał Levi, ale znowu powtrzymywał się by tego nie mówić.
CZYTASZ
Długa historia cz. 3
Roman d'amourTak tak, wracamy! Tuż po dodatku z Mią i Lenem ! Jak Wam się podoba moja opowieść? Ta część jest już gdy Saya i Levi doszli do porozumienia i postanowili oficjalnie być ze sobą. Obecnie ich głównym wrogiem są ludzie, a nie tytani. Momentami muszą ch...