- Mama pa, zwiadowcy!- krzyknęła jedna mała dziewczynka stojąca w tłumie ludzi, będących przy bramie w murze. Żołnierze ze spuszczonymi głowami zaczęli wjeżdżać na teren należący do ludzkości. W oddali dało się słyszeć różne szmery
- Znowu polegli..
- Ile martwych...
- Po co dajemy im pieniądze ?
- Mamo zobacz- pokazała palcem na ludzi w zielonych pelerynach- nasi bohaterowie!- Eren odwrócił się w stronę małej dziewczynki i spojrzał na nią smutnie
- Dlaczego kapitanie...- powiedział cicho. Ten spojrzał tylko na niego, dając mu znak, żeby kontynuował- Dlaczego to wszystko robimy? Dlaczego..umieramy..
- Ktoś mi kiedyś powiedział Eren- spojrzał się na ciemne, pochmurne niebo- że robimy to by dać innym nadzieje. Dlatego to robimy.
- Dla nadziei?! - spytał zdenerwowany. Już miał coś powiedzieć, gdy ujrzał w oddali dwójkę małych dzieci, które patrzą na niego z podziwem
- To ona podtrzymuje ludzi przy życiu, Eren- zatrzymał się nagle- Jeździe. - dodał ciszej- Ja muszę jeszcze coś załatwić...
***
Zszedł z konia i powolnym krokiem, jakby chciał nigdy nie dojść w to miejsce, szedł. Szedł przed siebie mijając ludzi. Niektórzy z nich opłaiwali swoich bliskich, niektórzy cieszyli się z powrotu ukochanych im osób. Na samym końcu stała dobrze znana mu kobieta. Piękna. Z cudownym uśmiechem. Pięknymi włosami. Jasnymi oczami. Nie potrafił podnieść na nią wzroku. Chciał już coś powiedzieć, gdy nagle poczuł, że ktoś złapał go za rękę. Zerknął w bok
- To dla Pana- powiedziała Elisia. Mała 3letnia dziewczynka z kiteczkami. On wziął prezent od niej i przyjrzał się jemu. Był to rysunek, tak jak mówił Maes. Widniał na nim niewielki, smutny mężczyzna, a obok niego stał dość wysoka, czarnowłosa postać z brodą, która trzymała małą dziewczynkę za rączkę. Oboje byli bardzo uśmiechnięci. Tym razem Kapral zwrócił wzrok na małą
- Ty jesteś Elisia?
- Yhym!- odparła radośnie. Pokazała swoje jasne włosy- Zobaczy Pan jakie mam śliczne włoski! Takie jak mama!
- Wiesz co...- powiedział cicho, cały czas się przyglądając- Chyba jesteś bardziej podobna jednak do taty niż myślisz...
Wziął się na odwagę i nabrał dużo powietrza w płucach. Zacisnął pięść i spojrzał się Gracie prosto w oczy. Była taka jak ją opisywał Meas. Bardzo pogodna. Ładna. Trzymała na rękach swoje nowo narodzone dziecko.
- Kapitan Levi, prawda?- spytała ciepłym głosem- Mój mąż dużo mi o Panu opowiadał. - wtrąciła po chwili- Dostarczył może słoiczek z sokiem dla Pana żony?
- Tak- ledwo wydukał
- Mój mąż bardzo Pana podziwia. Zawsze tak mu było trochę smutno, że jest jedynym zwiadowcą, który ma rodzinę. Od kiedy Pan ma już żonę znacznie mu raźniej. Mówił, że tym razem postara się z Panem porozmawiać
- Gracia ja...- nie usłyszała
- Elisia też Pana uwielbia. - zasmiała się krótko- Maes był nawet troche zazdrosny, bo mówiła, że chcę być w zwiadowcach jak dorośnie i być u Pana w oddziale. I-
- Gracia...
- Mój mąż-
- Gracia!- przerwał jej głośniej. Przez chwilę wydawało się jakby cały tłum ucichł. Levi wyciągnął z płaszcza całą mokrą i ubrudzoną kartkę. Rozwinął ją i nie odwracał od niej wzroku
- Nie...- powiedziała z uśmiechem na twarzy. W oczach miała pełno łez, które pomału spływały jej po policzku.
- Ale...
- Nie chce tego słyszeć...- wzięła kartkę do ręki i pogładziła ją delikatnie. Był to rysunek z ich ślubu. Miała piękną suknie i welon sięgający jej do ramion. Dotknęła policzka męża- On wtedy jeszcze nie miał brody...- przełknęła głośniej ślinę- On nie miał jeszcze wtedy brody...
- Gracia chce ci powiedzieć że..- przerwała patrząc się teraz mu głęboko w oczy
- Chcesz mi powiedzieć, że już nigdy go nie ogolę prawda?
- T..tak- wyszeptał. Wiedział, że powinien pozwolić im teraz na żałobę. Miał już odejść, gdy nagle zatrzymała go czyjaś ręka. Znowu była to Elisia, która była za mała żeby to wszystko zrozumieć
- Dziękuję- powiedziała z uśmiechem
- Za co mi dziękujesz?
- Za to, że Pan pilnuje taty
***
- Mamo, czemu oni zakopują tate?- ciągnęła matkę za rękaw Elisia- Przecież tata ma jutro do pracy. On nie wstanie! Spóźni się. A tata nie lubi się spóźniać
Trumna została wprowadzona w dół, a następnie ludzie po kolei podchodzili wsypywać ziemię do dołu.
- Mamo, przecież tata tak nie wstanie! Niech go wyjmą! Powiedz im coś!- mówiła coraz głośniej
Ludzie podchodzi do Gracie i składali jej kondolencje
- Mamo, czemu oni przepraszają? Niech tego nie robią tylko go odkopią! Przecież tata obiecał mi, że dziś pobawimy się lalkami! Mamo...- kobieta nie reagowała- mamo...- zaczęła szarpać ją coraz mocniej- Mamo powiedz coś! Czemu im na to pozwalasz?!
- Elisia proszę...- wyszeptała
- Mamo zrób coś! Mamo oni zakopują tate! On ma na jutro do pracy!- krzyczała coraz głośniej. Jej głoś rozbiegał się wśród panującej ciszy
- Elisia..- powiedziała głośniej co zwróciło jej uwagę. Tym razem nie powstrzymywała łez- Elisia mi też będzie jego brakować...
***
- Kapitanie- powiedział cicho Eren stojąc za nim
- Tak?- spytał będąc nad grobem mężczyzny
- Kim był on dla Pana?
- Przyjacielem - wyszeptał
- Kapitanie..
- Tak, Eren...
- Pada deszcz
- Tak Eren... pada deszcz- po tych słowach oboje spojrzeli się w bezchmurne, słoneczne niebo.
CZYTASZ
Długa historia cz. 3
RomanceTak tak, wracamy! Tuż po dodatku z Mią i Lenem ! Jak Wam się podoba moja opowieść? Ta część jest już gdy Saya i Levi doszli do porozumienia i postanowili oficjalnie być ze sobą. Obecnie ich głównym wrogiem są ludzie, a nie tytani. Momentami muszą ch...