[2]

5.2K 365 468
                                    

-Może być ciekawie...

Po tych słowach, przejechał rękami wzdłuż brzucha Gona. Chłopak zadrżał pod wpływem jego dotyku.

Przez pierwsze kilka chwil nie mógł się poruszyć. Sama obecność nieznajomego wydawała się przytłaczająca, jakby zamiast perfum spryskał się środkiem odurzającym. Nie widział jego twarzy, ale mógł wyczuć, jak intensywne było jego spojrzenie.

Być może ciemność była teraz sprzymierzeńcem Gona. Gdyby widział wzrok tego chłopaka, na pewno nie byłby w stanie się poruszyć. Zatopiłby się w jego oczach i straciłby kontrolę. Pozostałby kompletnie bezbronny przeciw jego działaniom.

Mógł to stwierdzić po tym, jak bardzo wpływało na niego samo brzmienie jego głosu. Jakby na każdą wypowiadaną przez niego sylabę zaczynało drgać powietrze, a melodyjność i ton w jaki się wypowiadał, odurzały.

Ciepło jego ciała zdawało się wypełniać całe pomieszczenie. Gdy ten chłopak go dotykał to tak, jakby zapalał w jego wnętrzu ogień. Gorąco przenikało do wszystkich komórek jego ciała i wyżerało od środka.

Jeszcze nigdy nie spotkał kogoś, kto mógł wprawić go w taki stan zwykłymi, naturalnymi bodźcami.

I właśnie to najbardziej go przerażało.

Nieznajomy chwycił jego twarz i pochylił nad nim. Policzki Gona zapiekły od nagłego dotyku. Był tak blisko, że czuł na ustach jego oddech.

Gon wiedział, co chce zrobić. I nie mógł do tego dopuścić. Gdyby do tego doszło... zostałby całkowicie rozbrojony.

-N-nie, czekaj... - to wszystko, co udało mu się z siebie wydusić.

-Czekać? Na co? - jego głos był przesycony czymś niezidentyfikowanym, co ponownie wytrąciło Gona z równowagi.

Słowa zamierały mu na ustach i miał trudności ze złapaniem oddechu.

Chłopak przejechał palcem wzdłuż jego dolnej wargi.

-Wydajesz się taki niewinny... - zachichotał - Lubię takich...

Czarnowłosy był pewien, że gdyby nie panujące ciemności, nieznajomy dostrzegłby, jak jego policzki czerwienieją.

Brak światła ponownie okazał się stać po jego stronie.

Jednak nie mógł pozwolić sobie zapomnieć, dlaczego w ogóle dał się w to wszystko wciągnąć. To było dla Hisoki.

No tak, Hisoka. Dlaczego nie przyszedł? Musiał się tego dowiedzieć.

Nie miał czasu na flirty z nieznajomym chłopakiem, którego i tak już nigdy nie spotka i pewnie nawet nie dowie się, jak wygląda.

Musiał natychmiast stąd wyjść i znaleźć Hisokę, zanim opuści imprezę. Jeśli tego nie zrobi, straci swoją jedyną okazję. Trzy lata temu zmarnował swoją szansę, ale nie zamierzał ponownie popełnić tego błędu.

Chociaż z drugiej strony, rozumiał, czemu wtedy wybrał w ten sposób. Miał w końcu ledwie czternaście lat, a Hisoka był pare lat starszy.

Teraz jednak ta różnica nie miała dla niego znaczenia. Wiedział, że to się dziś wydarzy, odkąd zobaczył tu Hisokę. I nie miał zamiaru zmieniać planów.

Zebrał swoje wszystkie siły i zrzucił z siebie chłopaka, po czym rzucił się w kierunku drzwi i wypadł na zewnątrz, potykając przy tym o nogi nieznajomego.

Zakręciło mu się w głowie i z hukiem upadł na podłogę.

Usiadł, masując obolałe miejsce.

-Pięć minut i pięćdziesiąt cztery sekundy? Jak się bawiłeś, Gon? - usłyszał czyjś śmiech.

Rozmyty obraz utrudnił mu zlokalizowanie osoby, która wypowiedziała te słowa.

-Wszystko dobrze? - ktoś pomógł mu podnieść się do góry i utrzymać na nogach - Mówiłem ci, żebyś nie pił.

❦︎ Fifty four ❦︎ [KɪʟʟᴜGᴏɴ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz