[5]

4.1K 338 330
                                    

-Obiecasz, że to nie jest nasze ostatnie spotkanie. I dotrzymasz słowa.

-Zgoda.

Gon nie widział jego twarzy, ale był pewien, że pojawił się na niej zwycięski uśmiech.

Nadal nie wiedział, czy dobrze robi. Co jeśli ich kolejne spotkanie też zakończy się jakąś dziwną obietnicą?

Poza tym w towarzystwie tego chłopaka musiał zachowywać szczególną ostrożność. Pamiętał, jaki niezwykły wydał mu się wczoraj. I choć mógł zrzucić winę za to na alkohol, nie był do końca przekonany, czy to był jedyny powód.

-Masz jedną szansę.

Tylko jedną? Chociaż w sumie nie powinno to być problemem.

Świadomie nigdy nie zgodziłby się na coś takiego, więc odpowiedź wydawała się oczywista.

-Pewnie wpakowałeś mi się do łóżka, kiedy już spałem - powiedział, krzyżując ręce na piersi.

Tak musiało być. Nie ma żadnej innej opcji.

-Błąd. Przyszedłem zaraz po tym, jak Kurapika cię tu przyprowadził. I nie miałeś nic przeciwko, żebym został.

-C-co? Naprawdę?

Sam nie mógł uwierzyć, że zgodził się na coś takiego. To tylko utwierdziło go w przekonaniu, że nie powinien pić.

-Yhym - Killua położył brodę w zagłębieniu jego szyi i objął go w pasie. - A więc?

Cholera... Naprawdę będzie musiał spotkać się z nim ponownie?

-Ech, niech ci będzie. Obiecuję... - wymamrotał, uciekając wzrokiem.

-To świetnie, ponieważ pozwoliłem sobie wziąć twój numer telefonu od Kurapiki.

-Co? - Gon spojrzał na niego w niedowierzaniu.

Kurapika nie dałby jego numeru obcej osobie. Musiał go jakoś wykraść. Ten chłopak był nieobliczalny...

Białowłosy jedynie się uśmiechnął i wstał.

-Nie idziesz na śniadanie?

ꨄ︎

-I naprawdę pozwoliłeś mu ze mną spać?! - Gon z niedowierzaniem wlepił spojrzenie w Kurapikę.

Dwudziestolatek popatrzył na niego ze skruchą.

-Miałem sporo osób do odwiezienia. Niektórzy nie byli w stanie wstać, nie mówiąc już nawet o wsadzeniu ich do samochodu... Nie miałem czasu zwracać uwagi na to, kto z kim będzie na jednym łóżku. Wybacz.

Czarnowłosy z rozdrażnieniem odstawił kubek z herbatą na stół.

-Zresztą - kontynuował złotowłosy, smarując kromkę chleba masłem - nie wyglądało na to, żebyś miał coś przeciwko.

-Czyli jednak... - brązowooki ze zrezygnowaniem wziął łyk herbaty.

-Nie łam się - Kurapika podał mu talerz z kanapkami. - Może to znak i właśnie spotkałeś swoją wakacyjną miłość.

Puścił mu oczko, śmiejąc się i zgarnął z blatu pusty kubek.

Gon przewrócił oczami. To prawda, że niedawno zaczęły się wakacje, ale nie szukał żadnych romansów na ten czas.

-Przyprowadziłem pozostałych - do kuchni wszedł Leorio i usiadł na krześle obok czarnowłosego.

Zaraz za nim weszło troje ludzi, których Gon nie znał. Chociaż miał wrażenie, że ich twarze mignęły mu przed oczami gdzieś podczas imprezy.

-To są Machi, Feitan i Shizuku, znajomi z uczelni - przedstawił ich Kurapika, pokazując kolejno na poszczególne osoby.

Pierwszą z nich była dziewczyna z różowymi włosami związanymi w kucyk gumką w kolorze morskim. Niektóre kosmyki uwolniły się z upięcia i w nieładzie opadały jej na twarz i ramiona. Wydawała się mieć buntownicze rysy twarzy, jednak całe to wrażenie było łagodzone przez mały, uroczy nos i niebieskie oczy.

Drugą osobą był raczej niski chłopak o średniej długości czarnych włosach i ciemnym ubiorzem. Wydawał się młodszy od reszty, jednak fakt, że uczęszczał do tej samej uczelni, co Kurapika, obalał tę teorię. Wyglądało na to, że borykał się z mocnym bólem głowy, ponieważ trzymał się za nią obiema rękami.

Ostatnia była dziewczyna w okularach o krótkich, czarnych włosach i oczach w kolorze śliwki. Miała na sobie ciemny sweter i długie spodnie. Gdyby Gon spotkał ją w innych okolicznościach, pewnie pomyślałby, że to ten typ osoby, która nie robi nic poza nauką i studia traktuje jak wyznacznik swojej przyszłości, a w szufladzie trzyma gotowy plan na życie z każdym podpunktem szczegółowo opisanym. Jednak jej obecność na imprezie temu zaprzeczała.

-Po śniadaniu odwiozę was do domów - uśmiechnął się złotowłosy, podając przybyłym talerze z kanapkami.

-Byłoby miło - wymamrotała Machi.

Gon podparł głowę ręką i wpatrzył się w okno.

Killua wyszedł jakieś pół godziny temu praktycznie bez słowa. Oczywiście Gonowi wcale nie zależało na tym, żeby go pożegnać.

Martwiła go jedna rzecz. Mogło to oznaczać, że Killua planował spotkać się niedługo. I było to nieuniknione.

❦︎ Fifty four ❦︎ [KɪʟʟᴜGᴏɴ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz